2

59 4 4
                                    

Ciemne chmury zawisły nad szkołą w Darmstand. Ewidentnie zbierało się na ulewę. Uczniowie zdawali się tego nie zauważyć. Pisali kolejne ciężkie sprawdziany i starali się otrzymać wysoką ocenę, która była tylko kolejną liczbą wpisaną do dziennika. Nie zmienia ona ich przyszłości. Jedynie udowadnia, że całe ich życie to nic innego jak „wyścig szczurów". Niektórzy studenci śmiali się w gronie znajomych, planując kolejną imprezę, wypad do kina, wspólną nockę lub w napięciu oczekiwali zadzwonienia dzwonka, żeby powiedzieć o nowym pomyśle kumplowi.

W klasie 3b trwała aktualnie lekcja historii. Słowa nauczycielki, czytającej wyświetlaną prezentację usypiały uczniów. Każdy niespokojnie kręcił się w ławce, myśląc tylko jak wyciągnąć telefon z kieszeni, żeby ta skamielina nie zauważyła. Na próżno. Mimo podeszłego wieku kobiety miała ona sokoli wzrok. Nic nie umknęło jej uwadze. Na jej lekcjach panowała absolutna cisza, gdy tylko usłyszała najcichszy szept, przesiadała jednego z gadających do pierwszej ławki. 45 minut spędzonych z nią w pomieszczeniu było koszmarem, w którym nie możesz robić nic poza wpatrywaniem się w białe płótno, na którym pojawiają się obrazki i napisy. Nareszcie zabrzmiał oczekiwany dzwonek. W klasie zapanował rumor i wszyscy opuścili salę. Udali się pod kolejny pokój, w którym miała odbyć się ich ostatnia na ten dzień lekcja- godzina wychowawcza. Kilka osób poszło od razu do domu, w końcu ile można słuchać jak to ich klasa nie jest najgorsza i jak bardzo ich wychowawca jest nimi rozczarowany?

Sala numer 30 była zawsze otwarta, w zasadzie nie było w niej nic nadzwyczajnego. Normalna klasa. 16 ławek z 32 krzesłami, stanowisko nauczyciela z wygodnym fotelem oraz komputerem, starta podłoga, ściany, na których wisiały zdjęcia absolwentów szkoły oraz tablica. Wchodząc do klasy Azaria poczuła, że ktoś ją obserwuje. Nie myliła się. Po obrocie głowy i odchyleniu ramienia zauważyła brunatną czuprynę wpatrującą na nią, z zaciekawieniem, zza ściany. Sekundę po tym chłopak został pociągnięty męską ręką z powrotem za róg korytarza. Dziewczyna wzruszyła ramionami i weszła do klasy. Zajęła miejsce w jednej z wolnych ławek pod oknem i ze znudzeniem patrzyła na gęstniejące chmury. Szykowała się potężna burza. Białooka miała takie przeczucie od rana. Powietrze było strasznie ciężkie. Lekko uśmiechnęła się z tego faktu. Uwielbiała z otępieniem wpatrywać się w pioruny, kompletnie zapominając o całym, otaczającym ją świecie. Skrzypnięcie drzwi i ciężkie kroki wyrwały ją z zamyślenia przypominając o kolejnej lekcji. Ostatniej przed wyjściem na kilkugodzinną wolność, by następnego dnia powrócić do tego samego, obskurnego budynku. Dziewczyna już miała się odwrócić w stronę nauczyciela, gdy zdała sobie sprawę, że nie słyszała domykających się drzwi, co było dziwne. Zwłaszcza, że pan Black zawsze je zamykał.

- Dzień dobry, klaso - przywitał się, składając palce w piramidkę.

Kilku uczniów odpowiedziało lekceważąco, reszta kontynuowała swoje rozmowy, nie zauważając, że nauczyciel pojawił się w sali.

- Chciałbym wam dziś przedstawić trzy nowe osoby. Ci uczniowie dołączą do nas w kolejnych zajęciach. Przywitajcie ich miło.

Pusty i cichy korytarz rozległy kolejne kroki. Jedne cięższe od pozostałych, sugerujące, że dana osoba musi mieć buty nieprzystosowane do szkolnego regulaminu. Kolejne natomiast w pewnym momencie pisnęły przez otartą gumę o podłogę, zupełnie jakby dana osoba zatrzymała się gwałtownie. Trzecie kroki były spokojne i zwyczajne. Klasa wpatrywała się z zaciekawieniem na wchodzących chłopaków. Ostatni z nich zamknął drzwi, oszczędzając tym samym zbędnego wysiłku Blackowi. Był on średniego wzrostu, ubrany w czerwoną koszulę w kratę oraz niebieskie dżinsy. Z kieszeni jego spodni wystawała paczka papierosów oraz widoczny był zarys zapalniczki. Drugiego z nich Azaria zauważyła chwilę wcześniej na korytarzu. Rozczochrane na wszystkie strony włosy, obdarte spodnie, zielona bluza z paskami na rękawach, blizny na rękach. Wyróżniał go kwadratowy plaster na policzku, tuż pod jego brązowymi oczami. Z kolei ostatni z nich, najwyższy, z zarysem mięśni podawał właśnie jakieś papiery nauczycielowi. Na jego żółtą bluzę została założona czarna katana, z której rękawa wystawała jakaś czarna szmatka, przypominająca czapkę?..

„Strasznie cienką czapkę..." - pomyślała Azaria, po czym się skrzywiła.

Klasę przeszedł tłum szeptów.

- Nowi uczniowie?

- Skąd oni są?

- Przystojniacy.

- Trzeba ich poznać.

- Proszę o spokój - przerwał nauczyciel. - Przedstawiam wam od drzwi, Tim, Toby i Brian. Przyjmijcie ich dobrze.

Po tych słowach nowi zajęli wolne miejsca w klasie. Ławkę przed Azarią i... No właśnie...

- Mogę się d-dosiąść? - zająknął się Toby.

Nastolatka bez słowa wzruszyła ramionami.

- Toby jestem - przedstawił się siadając, po czym podał rękę dziewczynie.

- Azaria.

Przy uścisku dłoni chłopak bacznie obserwował rękę białookiej jakby zapamiętywał każdy szczegół. Nie umknęło to jej uwadze. Szybko wyrwała dłoń chowając ją do kieszeni. Była przyzwyczajona do dziwnych spojrzeń skierowanych w jej stronę. Nie zmieniało to faktu, że czuła się przez to niekomfortowo. Nauczyciel rozpoczął swoją ulubioną formułkę o tym, jak bardzo okropni są jego podopieczni. W tym momencie dziewczyna zawiesiła wzrok w podłodze. Nastolatek obok niej musiał to zauważyć, ponieważ lekko przysunął się do niej, patrząc na jej włosy.

- Uraziłem cię czymś? - spytał po chwili.

- Niegrzecznie jest patrzeć komuś na ręce... - wymamrotała dziewczyna, wracając wzrokiem w kierunku chłopaka.

- Przepraszam. Nie wiedziałem... Po prostu masz ładne ręce. Takie... gładkie.

Nietypowa wypowiedź Toby'ego ponownie wprowadziła uczucie zmieszania w Azarii. Jednak tłumaczyła sobie to poprzez zmasakrowane ręce kolegi z ławki. Do końca lekcji się do niego nie odezwała. Po dzwonku, szybkim krokiem opuściła budynek. Gdy tylko jej stopy zetknęły się z chodnikiem padł pierwszy grzmot, a granatowoszare niebo oświetliła błyskawica. Na ten widok dziewczyna oderwała się od chaosu myśli w głowie i popatrzyła w górę. Kwaśne krople deszczu zaczęły spadać jej na twarz, wprowadzając ją tym samym w uczucie ulgi. Mogła w końcu odetchnąć po tym całym, ciężkim dniu. Ze stanu upojenia wyrwał zielonooką alarm telefonu. Wybiła 16. Azaria chwyciła swoją torbę szybko szukając pudełeczka z lekami. Zażyła kolejne z nich i ruszyła w stronę przystanku.

- Mówię wam. To o-o-ona! - ramię chłopaka nienaturalnie podskoczyło do góry.

- Wierzę ci, ale musimy się upewnić. To, że go przypomina, nic nie oznacza. - Brunet zapalił papierosa, wciągając trujący dym do płuc.

- Sprawdzimy ją jutro, ale nie możemy wykluczyć pozostałych. Operator na nas liczy... Toby! - zrezygnowany ponownie pociągną chłopaka patrzącego zza ściany na nowo poznaną dziewczynę.

- Spadajmy. Nic tu po nas. - Tim wyrzucił niedopałek na ziemię i przygniótł go butem, jednocześnie szukając czegoś w torbie.

Po ponownym spojrzeniu na towarzyszy zauważył, że czekoladowe loki Briana zakryła kominiarka z czerwoną, smutną buźką, a głowę żółty kaptur. Z kolei Toby na twarzy miał pomarańczowe gogle oraz czarną maseczkę w białe paski, ułożoną pod nosem. Tim uśmiechnął się delikatnie, po czym założył starą, lekko zadrapaną białą maskę z czarnymi otworami na oczy, jakby zostały obszyte jakimś materiałem. Cała trójka obróciła się i bez zastanowienia ruszyła w kierunku ponurego lasu.

Córka Slenderman'aWhere stories live. Discover now