Epilog

1.3K 41 44
                                    

Ps. Co złego to nie ja

Fighting against all odds
I know we'll be alright this time
Darling, just hold my hand
Be my girl, I'll be your man
I see my future in your eyes

-Prosimy o zapięcie pasów będziemy lądować - powiedziała stewardesa.

Z niecierpliwością wykonałam prośbę i jak dziecko odliczałam do lądowania.
Po roku wracam do domu w końcu.
Ten rok był długi obfity w podróże po całym świecie, wylanych litrach potu i łez, ale było warto mimo wszystko.
Moja praca dla McLarena okazała się znakomita i umowa została przedłużona.

Na lotnisku miał czekać na mnie Charles zgodnie z umową jaką zawarliśmy rok temu.
Ten czas był dziwny, bo mimo wszystko zazwyczaj się widzieliśmy na weekendach wyścigowych czy w hotelach, ale był on pomocny ponieważ przez ten okres dużo rozmawialiśmy i docieraliśmy się na nowo.
Chodź wiele razy kusiło mnie pieprznąć to co powiedziałam u mnie w mieszkanie w cholerę i go pocałować, ale dałam radę.

Wylądowaliśmy, w miarę szybko odebrałam walizkę i przeszłam do pomieszczenia gdzie miał czekać na mnie Leclerc.
Gdy postawiłam nogę w tej sekcji w mojej głowie zaczęły pojawiać się dziwne myśli.
Co jeśli chce żebyśmy zostali przyjaciółmi? Co jeżeli sobie kogoś znalazł?
Rozejrzałam się na prawo potem na lewo i dojrzałam dobrze znaną mi posturę. Chłopak stał tyłem patrząc na tablice przylotów. Idealna okazja, aby go trochę wystraszyć.

Powoli podeszłam bliżej niego i powiedziałam krótkie "Dzień dobry" Charles wręcz podskoczył a potem mocno mnie przytulił.
-Boże nie strasz mnie - powiedział dalej trzymając mnie w uścisku.
-No wybacz, było warto - powiedziałam śmiejąc się.
Leclerc dalej mnie przytulał jakby nie dowierzał że naprawdę przyjechałam aż w końcu puścił mnie.
Obleciał mnie wzrokiem od stóp, ale zatrzymał się na moich oczach i patrzył się na nie z uśmiechem. Wiedziałam wtedy że wszystkie obawy jakie miałam były błędne.
Czekał na mnie przez ten cały rok.

-Pocałujesz mnie czy ja mam to zrobić? - zapytałam zniecierpliwiona.
Chłopak roześmiał się a potem złączył nasze usta.
Ten pocałunek był spokojny, delikatny, ale pełen uczucia.
Musieliśmy oderwać się od siebie, aby złapać powietrza chodź dalej zostaliśmy blisko. Nasze usta dzieliły milimetry.
-Zabierz mnie do domu - szepnęłam.
Charles bez wahania wziął mnie za rękę i skierowaliśmy się do wyjścia.

Wsiedliśmy do Ferrari chłopaka i wyruszyliśmy w drogę.
Mój wzrok był zafascynowany z widokami jakie były za oknem. Nie było mnie rok a czułam się jakby minęły lata.
Mimo że był październik to w Monako było bardzo ciepło w porównaniu z pogoda w Anglii? Cudo.
W tle leciała cicho muzyka a my mieliśmy lekko szyby opuszczone dzięki czemu do środka pojazdu wpadał przyjemny wiatr.
Spojrzałam się na Leclerca, który był skupiony na jeździe i zdałam sobie sprawę że ten obraz jest teraz dla mnie. Może to było samolubne w jakimś stopniu, ale cieszyłam się.
Chłopak musiał poczuć mój wzrok na sobie, bo odwrócił się do mnie.
-Ja wiem że jestem przystojny, ale możesz mi to też powiedzieć nie będę narzekać - powiedział i wrócił wzrokiem do obserwowania drogi a ja zawstydzona parsknęłam śmiechem.

Ręka chłopaka spoczęła na moim udzie a ja swoją położyłam na jego. Na ustach Charlesa po tym geście było widać duży uśmiech.
-Mamy jakieś półtorej godziny dla siebie - powiedział chłopak.
-Czy ty powiedziałeś swojej mamie że mam samolot później? - zapytałam przypominając sobie słowa Pascale że mam przyjechać od razu po przylocie a ta kobieta nie żartowała wtedy.
-Być może - powiedział a ja tylko się uśmiechnęłam.
-Po za tym moja mama to moja mama, ale jak się Arthur z Carla do ciebie dorwą to nie będę mógł się nawet do ciebie odezwać na trzy godziny - dorzucił a ja wybuchłam śmiechem.
-Nie przesadzaj - powiedziałam dalej się śmiejąc.

Glory Days  | Charles Leclerc Where stories live. Discover now