~IV~⚠️

101 7 2
                                    

(*z góry przepraszam za ten rozdział ;-;"*)

- Pov. III Rzesza -
*flashbacks*
Siedziałem w jakimś barze z całkiem nieznajomymi typami. Byli dla mnie jak starzy kumple, ale to tylko dlatego, że byłem okropnie pijany.
Przyszedł jakiś z wyglądu znajomy typ i usiadł koło mnie. Zaproponował mi wódki i w sumie mu nie odmówiłem, mimo wszystko. Rozmawiał do mnie w zrozumiałym języku dla mnie, ale z wyczuwalnym rosyjskim akcentem. Przyjemnie się rozmawiało. Do czasu. Po 30 minutach zaciągnął mnie do jakiegoś pokoju, była to sypialnia. Nie pamiętam tej sytuacji dokładnie, lecz dałem mu kilogram kokainy w zamian za brutalny seks.
*powoli kończą się flashbacki* 
Naprawdę nie mam pojęcia czemu to zrobiłem, ale cóż teraz mogę powiedzieć, było i minęło. Nie mam zamiaru wracać do tamtych głupich lat. Po za tym gościu był ode mnie o wiele starszy. Miałem wtedy 33 lata, a on wyglądał na koło czterdziestkę.

Potem dowiedziałem się z jakiegoś źródła, że kilka dni później w tym samym barze w to samo ten gość próbował wkręcić młodego chłopaka. Ten mu odmówił, bo chciał normalnie żyć (tak myślę) i... został uprowadzony oraz zgwałcony. Przez ten incydent, który szybko się rozszedł, jak ciepłe bułeczki rano w piekarni, bar stracił na popularności, a właściciele szybko zamknęli działalność, głównie ze wstydu. Policja tutejsza nawet nie chciała się zająć takimi "głupotami" - jeżeli mogę ich zacytować. Tak wiem, to bardzo niesprawiedliwe, ale kto by do tego wracał (no oprócz mnie :] ). Zwłaszcza, że ofiara wolała zapomnieć o sprawie, niż włóczyć się po sądach w poszukiwaniu zrozumienia i sprawiedliwości, której równie dobrze mógł nie dostać. Tamtemu typowi też nigdy nie wybaczę, nawet jakby miał dać mi całą fortunę świata. Chłopak oraz może inne ofiary tego wszystkiego na bank mają traumę do końca życia. Ja niestety zamknąłem się i to bardzo na nowych ludzi, nawet na swoją własną rodzinę. W sumie... jebać to i tak życie mam już zwalone. Cudowne podsumowanie mojego nędznego życia. Nawet chyba własny syn o mnie zapomniał. Nie chcę wracać do przeszłości, nawet jeśli była ona całkiem radosna w pewnych chwilach.

- Pov. Ameryka -
"Odpisz pls martwię się :(" - wysłałem tę wiadomość i sporo innych podobnych po godzinie 20. Myślałem, że już dawno zdążył dojść do domu. A może coś go zatrzymało? Lub ktoś? Kurde, jak znajdę tę osobę, przysięgam, zabiję. Z uśmiechem na twarzy.

Po moich długich rozmyśleniach doszedłem do wniosku, że to może być Niemcy. Albo 4 Rzesza powstała. Mam przeczucie, że to Niemiec, bo często się kręci koło Ruska ostatnio. Najlepiej zrobię, jak do niego zadzwonię i sam się przekonam (chyba). Odebrał całkiem szybko.
- Guten Nacht, Ameryko. - odezwał się pierwszy. - Coś się stało?
- Widziałeś może Rosję, jak wychodził ze szkoły?
- Ja, ale tylko chwilę. Powiedział potem, że sam da radę dojść do domu. A co?
- No bo wiesz, sprawa jest taka, że on do tego domu nie doszedł chyba...
- Co ty wygadujesz?! - słychać było jak rzuca dosłownie swoją robotę, którą dotychczas robił i zaczął chodzić.
- Uwierz mi, po ponad 100 nieprzeczytanych wiadomościach i nieodebranych połączeniach z pewnością by się odezwał.
- Rzeczywiście niepokojące. Idziemy się przejść pod szkołę?
- No dobra. - mruknąłem. - To do zobaczenia.

Rozłączyłem się i zacząłem się zbierać. Kiedy zszedłem na dół zatrzymał mnie Kanada przed wyjściem. 
- A ty gdzie się wybierasz po 21? - zaczął.
- Idę po Ruska, bo do domu dziś nie doszedł.
- Dla mnie martwisz się za wiele, ale rób co chcesz. Wróć przed 22, Francja wtedy przyjeżdża z pracy. 
- Spoko. - ja już z kurtką, butami założonymi na siebie i z telefonem w ręku wyszedłem z domu.

Nie miałem bardzo daleko do szkoły, więc doszedłem szybciej niż Niemiec. W międzyczasie pokręciłem się trochę przy wejściu i ławkach przed szkołą.
Po około pięciu minutach pojawił się Niemcy. Ten był bardziej przygotowany, niż ja. Zaczęliśmy więc szukać razem oraz dokładniej i w końcu znaleźliśmy coś, co prawie wywołało u mnie płacz. Krew.
- Wygląda to jakby się ktoś tu bił. - chłopak, który mi towarzyszył, zauważył także krew na ławce, jakby ktoś uderzył się w ławkę i upadł na ziemię. - Oraz próbował zatrzeć ślady. - kucnął na chwilę, a po chwili wstał. - Wiesz, gdzie mieszka?
- Oczywiście. - odpowiedziałem dumnie.

Przeszliśmy pół miasta, w międzyczasie sobie rozmawiając. Fajnie się gadało, ale nadal mu nie ufam. W pewnym momencie musieliśmy zejść do jakiejś ciemnej uliczki. Szła tam daleko spokojnym, trochę chwiejnym krokiem jakaś osoba. Niemiec się lekko przestraszył. Kiedy w końcu postanowiliśmy tam iść, ta osoba przyspieszyła kroku i zniknęła za zakrętem. 
- Cholera no! - krzyknąłem - Specjalnie zwlekałeś!
- Oczywiście, że nie, ale nigdy nie chodziłem po takich dziwnych uliczkach.
- Miastowy... - mruknąłem pod nosem. - Jeżeli nie chcesz, sam tam pójdę.
- No dobra, jak coś dzwoń ja tu postoję.

Wtedy nie wiedziałem na co się pisałem, ale poszedłem. Kroczyłem bardzo odważnie, dopóki nie zawiał mocny wiatr. Spojrzałem na zegarek i była godzina 21:50. 
Za zakrętem zobaczyłem chyba tę samą postać, co wcześniej. Był on cały w cieniu, więc nie wiedziałem kto to jest. Błagałem w myślach, aby był to Rusek. Szedłem do niego powoli. Kiedy byłem od niego 10 metrów, odwrócił się. Wyglądał jak Rosja, sądząc po ubiorze, lecz był zbyt wysoki. Wmurowało mnie, kiedy w końcu to on podszedł do mnie na wyciągnięcie ręki. Chciałem uciekać, lecz moje nogi na to mi nie pozwalały. Moje serce biło okropnie szybko. Odezwał się.
- Что ty tutaj robisz? - złapał mnie za pod brudek i lekko podniósł moją głowę. Śmierdziało od niego potężnie alkoholem. W końcu go dostrzegłem. Wytrzeszczałem oczy ze zdumienia i serce biło mi sto razy szybciej o ile to możliwe. Rozpoznałem go po czarnej opasce na oku. To był ZSRS, tata Rosji.
- J-jeżeli to pański t-teren to najmocniej p-przepraszam.
Puścił moją brodę w końcu, ale nie puścił mnie, żebym uciekł. Złapał za moje nadgarstki i podniósł mi ręce do góry.
- P-przepraszam... - wyjąkałem przez łzy. 
To się nie dzieje. Nie może się dziać. Zdążyłem już o przeszłości totalnie zapomnieć... Po chwili zabrał i wyłączył mój telefon. Potem zaczął mówić coś po rusku. Nie rozumiałem go, ale chciał mnie gdzieś zaciągnąć. Nie miałem jak wyjść z tej sytuacji, więc mu uległem.

Związał mi ręce grubym sznurem i rzucił mną jak worek kartofli na ziemię (ej nie śmiać się kurwikleszcze >:( to poważna sytuacja!)
- Nic Ci takiego nie zrobiłem ostatnio, nie chcę mieć kłopotów, ani ja, ani t-ty...więc proszę wypuść m-mnie...
- Hет! - splunął obok, a potem dodał - a czyli zapomniałeś już o zimnej wojnie? Mówiłem ci także, żebyś nie zbliżał się do mojego syna.
- P-przepraszam najmocniej - spuściłem głowę - ale błagam Cię nie rób mi nic. Przez tamto kiedyś... mam teraz traumę do końca życia.
- Nie obchodzi mnie to. Zmanipulowałeś mną.
- To było dawno... proszę mi wybaczyć.
- Hет.
- Błagam, oszczędź mnie.
- Hет. 
Westchnąłem głęboko dla uspokojenia. Nie miałem szans. Minęło kilka chwil, kiedy w końcu powiedziałem:
- Wygrałeś.
- Ah więc?
- Pozwalam Ci, abyś ściągnął ze mnie spodnie.
- I?
Te słowa nie chciały mi przejść przez gardło, inaczej zapewne by mnie zabił. Ja jeszcze chciałem żyć, ale nie wiem, co gorsze. Japierdziele help me.
- I mnie wyruchał - wyszeptałem.
- Jak?
- ...mocno
- Tym razem nie powiesz, że to był gwałt.


// 1188 słów
chryste panie co ja miałxm w głowie o-o
TAK CZY SIAK TEN ROZDZIAŁ I TAK MI SIĘ PODOBA :3 
xxx

Rose for me - "sweet dreams" ~ Countryhumans RusAmeWhere stories live. Discover now