Rozdział 3

2.4K 134 3
                                    

W momencie przeszły ją ciarki a ciało zesztywniało. Jego przenikliwy wzrok przenikał ją na wskroś jednak nie da mu tej satysfakcji. Zrobiła głęboki wdech i uspokoiła się, wszystkie myśli zamknęła wewnątrz swojego umysłu i wyciszyła emocję. Staję się skorupą niezdolną do odczuwania emocji. Jej twarz jest czystą maską. To właśnie pomaga przezwyciężyć ciężkie sytuację jak ta.

- Nie wiem o czym mówisz – mówi do niego martwym głosem. – Twój przyjaciel jest tam – wskazuję głową drzwi do sypialni.

- Ciekawe – studiuje ją całą z kpiarskim uśmieszkiem.

- Co takiego? – nie mogła się opanować i zapytała.

- To, że potrafisz robić coś czego uczą w służbach specjalnych.

- Czyli? – udaję głupią choć wiedziała o co mu chodzi.

- Potrafisz zmienić się z miłej i grzecznej kobiety w psychopatkę. – stwierdza z podziwem.

- Dziękuję – odpowiedziała choć to dla niej coś nowego. Nikt wcześniej nie przejrzał jej gry a jemu wystarczył moment, żeby rozpracować wszystko. Nie uwierzy w to, że są zwykłymi ochroniarzami. To by było za proste.

- To nie był komplement.

- Dla mnie był, ale chyba ktoś tu ma problem z ich rozróżnianiem – mrugnęła do niego zaczepnie.

- Więc.

- Więc co? – udaję idiotkę.

- Jeśli coś ci grozi a przez to nam powinniśmy o tym wiedzieć. Nie pisaliśmy się na strzelanie, porwania, pobicia i chuj wie jeszcze co – podchodzi krok bliżej.

Jedynym jej ruchem jest podniesienie brwi do góry w niemym zaskoczeniu. Nie podejrzewałaby go o to, że przejmuję się kimś a tu taka niespodzianka.

- O tym możesz porozmawiać sobie z nim jak przyjdzie – mówi po chwili.

- Nim, czyli kim? – pyta.

- Nim – cedzi przez zaciśnięte zęby.

- Mówisz o tym facecie, z parteru który wyszedł z budynku jak tylko weszłaś do windy?

- A był jakiś inny? – odpowiada pytaniem na jego, bo wie, że skoro o tym wiedzą to obserwowali ją od samego wejścia.

- Jesteś strasznie upierdliwa.

- Jeszcze mnie nie poznałeś – mówi. – I zapewne nie poznasz – kończy.

- Raczej nie bo mamy cię obserwować a nie się z tobą przyjaźnić – jest szczery, ale to ja nie zdziwiło. – Więc co z tym facetem?

Nie daje za wygraną. Wzdycha zmęczona jego pytaniami i postawą, dlatego wyciąga rękę po telefon. Miała się z nim kontaktować tylko w wyjątkowych sytuacjach, ale co się nie robi dla świętego spokoju. Piszę do niego krótką wiadomość.

Amini: Zadają za dużo pytań. Przyjdź i z nimi pogadaj, bo ja nie wiem co mam im mówić.

- Co robisz? – pyta, kiedy czeka na odpowiedź od Agenta.

- Załatwiam ci spotkanie – podnosi na niego wzrok.

- A ty nie możesz odpowiedzieć na proste pytanie – rzuca. Jego obraźliwy ton jest aż zanadto wyczuwalny.

- Nie mam odpowiednich kwalifikacji – cedzi przez zęby.

Patrzy na niego a on na nią. Żadne z nich nie chcę spuścić wzroku jakby to była jakaś walka na spojrzenia a wygraną była wielka niespodzianka. Wtedy na jej telefon przychodzi odpowiedź. Nie ma innego wyjścia i koncentruję się na tym co napisał.

Agent: Nic nie mów!!! Będę do godziny.

Amini: Przyjęłam.

Agent: Mówię poważnie. Nawet się nie zająknij.

Amini: ZROZUMIAŁAM.

Jezu co za panikarz – pomyślała kręcąc oczami.

- Niedługo tu będzie a wtedy uzyskasz informację na wszystkie swoje pytania – podniosła się z miejsca i wskazała ręką pokój, w którym zaszył się Kaiden. – Zanim przyjedzie możesz dołączyć do przyjaciela. Może szybciej stąd znikniecie.

Jej grzeczna natura wyrywa się, żeby przeprosić za obcesowe zachowanie, ale już taka nie jest. Przestała być sobą w pewną mroczną noc, kiedy straciła wszystko. Rodzinę. Dom. Przyjaciół. Życie jakie wiodła.

Kiedy słyszy jego oddalające się kroki oddycha z ulgą. Niczego tak bardzo nie pragnęła jak świętego spokoju.

Żeby czymś się zająć przygotowuję sobie obiad. Ktoś zaopatrzył lodówkę i spiżarnię we wszystko co potrzebuję. Wyciąga wszystko co potrzebuję i zaczyna gotowanie.

Od czasu do czasu wraca do wspomnień i tego jak wyglądało moje życie. Była dobrym dzieckiem. Nigdy nie sprawiała problemów i dobrze się uczyła. Miała zaplanowaną całą przyszłość razem ze studiami. Chciała zostać przedszkolanką a wiedziała, że z jej predyspozycjami była do tego idealna.

Życie potoczyło się jednak inaczej.

***

Agent wiedział o sprawie wszystko. Bartolo Balderas byl na ich liście od kilku lat. Szef meksykańskiego kartelu odpowiedzialny za handel żywym towarem umykał im za każdym razem. Pojawiła się nadzieja, kiedy zgłosił się do nich Kamal Moradi. Facet pomimo tego, że wiedział o ryzyku postanowił zachować się honorowo a to doprowadziło do jego śmierci.

Udało im się w ostatniej chwili ukryć jego dzieci. Na nic się to jednak nie zdało. Jedna z jego córek złamała zasady i chciała normalnego życia. Doprowadziło to tylko do tego, że ją znaleźli. Została tylko Amini i tym razem miał zamiar utrzymać ją przy życiu. Tylko ona była świadkiem śmierci rodziców. Nie wiedział co dokładnie widziała, ale to jak przerażona była, kiedy po raz pierwszy ją zobaczył wiedział, że przeżyła piekło.

Nadal zbierali dowody przeciwko niemu, ale brakowało im jednego. Dokumentów które miał przekazać im Kamal. Przeszukali cały dom na nic. Zapewne oni zrobili to przed nimi więc nie mieli niepodważalnych dowód.

Pojawiła się nadzieja, kiedy jeden z ich agentów przeniknął do jego organizacji. Sprawa ciągnęła się od kilku miesięcy, ale niedługo miała się skończyć. Taką miał nadzieję.

Podjeżdżając na parking popatrzył w kierunku budynku. Wybierając dla niej nowe miejsce wiedział, że tylko on zapewni jej bezpieczeństwo. Robiło się coraz gorzej a jego ludzie deptali jej po piętach. W tym mieszkaniu i pod jego okiem nic nie mogło się jej stać. Był za dobry, żeby na to pozwolić.

Od razu wszedł do windy i przyłożył kartę do wyświetlacza. Są tylko trzy takie. Jedną miał w swoich rękach, drugą Amini a trzecią on. Nawet jego ludzie muszą czekać aż ktoś ich wpuści. Im mniej osób tym lepiej.

Drzwi windy otwierają się więc od razu wszedł do środka. Idąc za dźwiękami trzaskających się naczyń dotarł do miejsca, gdzie znajdowała się dziewczyna. Przy kuchence plecami do niego stała Amini mieszając łyżką w rondlu.

- Jestem – powiedział głośno.

- Jezu – kobieta upuściła łyżkę i odwróciła się do mnie. – Wystraszyłeś mnie.

Po tylu latach powinna się z tym uprać jednak Agent wiedział, że to nie było łatwe. Nie po tak długim czasie walki o przetrwanie jej ciało reagowało strachem i choć chciał jej pomóc nie dał rady. Zbyt wiele przeszła w tak młodym wieku.

Odzyskane życieWhere stories live. Discover now