Rozdział 11

2.1K 123 1
                                    

... Amini mogła tylko patrzeć i czekać na to co stanie się później. Mężczyzna poprowadził jej tatę w kierunku salonu.

- Będzie dla was lepiej jak pójdziecie bez protestów inaczej w głowie waszego taty zrobi się dziura – mężczyzna przerażał ją swoim wyglądam jak i oczami, w których nie widać żadnych emocji.

Ruszyły się choć strach opanował ich ciała. Mama złapała je za ręce i posyłając uspokajający uśmiech pociągnęła w stronę salonu. Usiadły na kanapie a tata na krześle przyniesionym przez kolejną osobę. Kiedy Amini rozejrzała się wokół naliczyła czterech ludzi.

Przerażali ją. Cali ubrani na czarno z bronią u pasa wyglądali jak zabójcy. Dziewczyna nie wiedziała czego od nich chcieli. Jeśli pieniędzy tata na pewno im je da. Nie przychodził jej inny powód do głowy, dlaczego mieliby napaść na jej rodzinę.

- Piękną masz rodzinkę – mężczyzna jedyny ubrany w garnitur roześmiał się. W jego głosie wychwyciła nieznajomy akcent jednak nie potrafił dokładnie go rozpoznać. Jakby mężczyzna starał się go ukryć, ale do końca mu się nie udało.

- Oni nic nie wiedzą – powiedział jej tata. W jego oczach widziała strach nie o siebie a o nas.

- Ale ty wiesz – mężczyzna znowu przystawił mu pistolet do skroni. – Gdzie papiery?

- Nie wiem – odpowiedział jej tata po czym jego głowa odskoczyła w bok, kiedy został uderzony pistoletem w głowę.

- Kochanie – pisk mamy dotarł do niej jak zza mgły.

Potrafiła tylko skupić się na ściekającej z jego policzka krwi, która barwiła jego białą koszulę. Nie zorientowała się nawet, że mama została podniesiona i popchnięta przed tatą.

Dźwięk odbezpieczanej broni rozbrzmiał w jej umyśle. Oczy jak zaklęte śledziły bieg wydarzeń a ciało jakby przyrosło do kanapy. Nora złapała siostrę za dłoń jakby wiedział, że ta jest w szoku.

Serce w piersi kołatało się coraz szybciej, krew w żyłach pulsowała a w piersi potęgował się ból. Dotarło do niej, że przestała oddychać więc zaczerpnęła głęboki oddech, ale to nic nie zmieniło. Mężczyźni nie zniknęli a jej cała rodzina nie siedziała przy stole i nie świętowała.

- GDZIE.PAPIERY? – wycedził przez zaciśnięte zęby mężczyzna.

- Nie mam ich – wykrzyczał.

- Szkoda – mężczyzna podszedł do jej mamy i przystawił jej broń do tyłu głowy.

- Proszę nie – błaganie taty sprawiło, że Amini nie mogła oderwać od niego wzroku. Ten ból w jego oczach sprawił, że sama go odczuła. Tak jakby wiedział, że nic co powie nie zmieni zdania zamaskowanego mężczyzny.

Słyszała pochlipywanie mamy która trzęsła się ze strachu. Jej zawsze roześmiana i urocza mama została potraktowana w tak okrutny sposób.

Wzrok jej taty był rozbiegany jakby nie mógł zrozumieć co się właściwie dzieje. Jednak, kiedy spojrzał w jej oczy wtedy zrozumiała. Zrozumiała co oznaczały cyfry, które tak bardzo starał się jej wpoić. Co oznaczały miejsca, które kazał jej zapamiętać.

Nie odwracając od niego wzroku pewnie skinęła mu głową. Wiedziała co się stanie i co musiała zrobić. Nie robiła tego dla siebie.

Huk wystrzału rozbrzmiał w całym domu wtedy Amini...

Krzyk wypełnił sypialnie. Po chwili dotarło do niej, że to ona krzyczała. Na całym ciele czuła przenikające ją zimno. Wspomnienia odżyły po tak wielu latach nie chcąc odjeść. Serce waliło jej jak oszalałe a dłonie znajduje się na kołdrze drżały w rytmie jej oddechu. Przeczesała nimi włosy które były mokre i lepiły się do jej szyi. Podciągnęła kolana do siebie i usiadała na środku łóżka nie mogąc się uspokoić.

Rozmowa z nim sprawiła, że znowu tam wróciła. To przez rozmowę jaką odbyli w samochodzie która nie dawała jej spokoju. Na usta cisnęło jej się jedno słowo. Jej imię. Tak bardzo chciała je usłyszeć, ale bała się je wyznać.

W tle usłyszała skrzypnięcie podłogi więc odwróciła się w stronę drzwi. Spoglądała na nie wiele sekund, ale nie usłyszawszy żadnego dźwięku już miała odwrócić głowę, kiedy dźwięk się powtórzył. Z zapartym tchem czekała na rozwój wydarzeń. Klamka w drzwiach poruszyła się więc mocniej złapała za krawędź pościeli.

Drzwi powoli otworzyły się a stanął w nich właśnie on. Górował w przejściu a jego wielka sylwetka prawie nie wpuszczała światła z salonu.

- Wszystko w porządku? – spytał z troską nie ruszając się na milimetr.

- Skąd... - zaczęła, ale zorientowała się ze przecież wiedział wszystko. – Czasami zapominam, że jestem ciągle obserwowana. – zaśmiała się jednak w jej głosie na próżni było znaleźć ślady rozbawienia.

- Wszystko w porządku? – ponowił pytanie.

- Tak – pokiwała gwałtownie głową przecząc temu co na prawdę czuła.

Jedyne o czym myślała Amini to, to żeby zostawił ją samą. Nie zaśnie już dzisiejszej nocy, ale musi sobie z tym poradzić. Nie da rady przy nim.

- Nie wyglądasz jakby było wszystko dobrze – powiedział i zaskakując ją wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi odcinając ją od smugi światła.

Sypialnię spowiła ciemność. Wyglądało to jakby nikogo w środku nie było. O jego obecności przypominał jej zapach jego perfum unoszących się w powietrzu.

Po chwili na podłodze rozległy się jego mocne kroki które zatrzymały się tuż przy boku łóżka.

- Połóż się – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.

- Jeszcze czego – parsknęła śmiechem na jego niedorzeczną prośbę.

- Nie chodzi o seks – odparł rozbawiony a jej policzki momentalnie się zarumieniły.

Nie chciała przyznawać się do tego, że o tym właśnie pomyślała. Wparował go jej pokoju i jak gdyby nigdy nic zaczął się rządzić.

- Okej – mruknęła niezadowolona, ale spełniła jego prośbę.

Wypuściła z rąk pościel, którą uparcie trzymała i opadła na poduszki. Amini nie wiedziała, dlaczego go posłuchała, ale nie żałowała.

Poczuła, jak materac ugina się a po chwili jego dłonie przykryły ją pościelą po samą szyję. Poczuła się jak dziecko, które trzeba utulić, ale to dawało jej jakiś dziwny spokój.

- Ja będę mówił a ty słuchaj – rozkazał.

- Ale się rządzisz – zaburczała udając urażoną. Poprawiła się na łóżku, odwróciła w jego stronę i wsłuchała się w jego głos.

- Cicho – szturchnął ją żartobliwie w bok.

- Dobrze już dobrze.

- Czasami, kiedy nie mogłem spać mama opowiadała mi bajkę – zaczął opowiadać nie czekając na jej zgodę. - Kiedy dobre dziecię umiera na ziemi, zstępuje z nieba biały anioł boży, łagodnie bierze je w ramiona, rozpościera jasne skrzydła i unosi czystą duszyczkę do Boga. Na pożegnanie przelatuje cicho ponad temi miejscami, które dziecię za życia lubiło, i zrywa najpiękniejsze, najmilsze mu kwiaty, aby na tamtym świecie jeszcze piękniej kwitły. Dobry Bóg bierze je z ręki anioła i przyciska do serca, a na najdroższym dla dzieciny kwiatku składa pocałunek. Wtedy zaczyna on także śpiewać chwałę Bożą wraz z jasnymi aniołami. Tak opowiadał anioł...

Ciągnął swoją opowieść a Amini leżała obok niego i słuchała jego cichego i mocnego głosu, który przenikał ją na wskroś. Czuła dziwny spokój a jej serce zwolniło i zaczęło normalnie bić.

Lennox nie wiedział jak wiele znaczyło dla niejto co zrobił. Dla niego była to zwykła opowieść a dla niej otworzenie kolejnychzamkniętych łańcuchami drzwi do swojego serce. Przedzierał się przez jej muryobronne sprawiając, że chciałaby nazwać go na głos swoim przyjacielem.

Odzyskane życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz