Rozdział 12

2K 125 1
                                    

Kiedy poczuł, że zasnęła odczekał jeszcze jakiś czas. Podniósł się z łóżka tak żeby jej nie obudzić. Zamarł, kiedy poruszyła się niespokojnie a z jej ramion zsunęła się kołdra.

Patrzył na nią z góry i nie mógł się zmusić, żeby wyjść. Wyglądała tak spokojnie a jeszcze jakiś czas temu trzęsła się ze strachu. Nie wiedział co jej się przyśniło, ale był tym tak wystraszony że od razu oderwał się od biurka i zjechał piętro niżej. Jej krzyk był tak przerażający, że cokolwiek to było zabiło w niej chęć do życia.

Znał ją od kilku dni, ale wiedział o niej niektóre rzeczy. Lubiła zimę, bo spędzała przed oknem wiele godzin, kiedy czymś się martwiła pisała coś zawzięcie w swoim notatniku a czasami lubiła śpiewać, ale zazwyczaj tylko nuciła.

Była po prostu kimś komu została odebrana wolność nie z jej winy. Nie wyobrażał sobie, że została sama bez rodziny i przyjaciół. Sam mając rodziców, rodzeństwo i wielu znajomych nie mógł sobie tego wyobrazić.

Kręcąc głową przykrył ją kołdrą i krok za krokiem wycofał się w stronę wyjścia. Wyszedł zamykając za sobą drzwi a wówczas poczuł jak telefon w jego kieszeni zaczął wibrować. Odebrał wiadomość od matki, a że potrzebował tej rozmowy nie zwlekał tylko od razu oddzwonił. W Irlandii była obecnie godzina dziewiąta, a że tutaj czarta w nocy nie zniechęciło go. Co to jest pięć godzin różnicy, kiedy sprawa jest nagląca.

- Co słychać u mojego kochanego synka – słysząc jej głos od razu poczuł się lepiej.

- Czasem lepiej czasem gorzej – odpowiedział wymijająco nie wiedząc jak ma zacząć temat.

Oczami wyobraźni widział swoją mamę jak siedzi na kanapie i dzierga kolejny sweter, żeby mu go dać, jak przyjedzie na święta. Wiedział, że cokolwiek będzie przedstawiał będzie go nosił z dumą bo był wykonany z miłością.

- Z czym masz problem synu? – zapytała.

- Skąd wiesz, że mam jakiś problem? – spytał drażniąc się z nią.

- A może stąd, że napisałeś mi dziwnego smsa i przez niego zaczęłam się zastanawiać czy nic ci nie jest – stwierdziła z przekąsem.

- Zastanawiałem się co poczułaś jak poznałaś tatę – powiedział w zamyśleniu.

Usiadł na kanapie w salonie i spoglądał na zewnątrz przez okno. Śnieg znowu padał jakby chciał przykryć cały świat a oddali docierały do niego światełka z budynków i neony świecące się jak żarówki.

- Dlaczego pytasz?

- Bez powodu.

- Nie denerwuj mnie – powiedziała matczynym tonem. – Mów co się dzieje.

- Nie ma o czym – wzruszam ramionami jakby stała przede mną.

- Lennoxie Walsh – wzdycha przez telefon. – Czasami mam wrażenie, że ktoś cię podmienił.

- Bo się z tobą kłócę? – spytał.

- Nie bo jesteś tak uparty i nie można z ciebie nic wyciągnąć.

- Czyli nikt mnie nie podmienił i jestem taki jak ty – jego matka z charakteru była taka sama.

- Najwyraźniej nie – ich przekomarzania były znane w rodzinie. Potrafili całymi dniami przedrzeźniać się i nawzajem sobie dokuczać. Kiedy jednak przychodziło do wspólnej kolacji zachowywali się jakby nic się nie stało. – Kiedy poznałam twojego tatę miał bardzo dużo problemów. Był młody i skończył na ulicy, bo jego rodzice mieli go gdzieś. Myślałam o nim jak o zbłąkanej duszy, której trzeba pomóc.

Odzyskane życieWhere stories live. Discover now