Okno

513 24 4
                                    

-Czyli już wiesz... - odparł po chwili, oddychając lekko.

Jego wzrok przeszywał moją duszę, tak że nie mogłam się oderwać. Po chwili odważyłam się odezwać.

-Może opowie mi pan, co tak naprawdę się wydarzyło?

Dozorca spuścił wzrok w podłogę i usiadł na bujanym fotelu. Przykrył się kocem i ponownie spojrzał na mnie.

-Sytuacja z Williamem. To był wypadek - zaczął. - Powiedziałem mu, że nie może zbliżać się do jeziorka, ponieważ nie zdążyłem jeszcze zrobić odpowiedniego ogrodzenia. Nie posłuchał mnie...

-O tym jak zginął dowiedziałam się już od mojej matki, ale może wytłumaczy mi pan co wydarzyło się potem?

-Mary i Harold kochali syna, dlatego od razu mnie wygnali. Wcześniej mieszkałem na parterze, w małym pokoju gościnnym w ich domu. Jednak pochodzę z biednej rodziny, więc nie miałem się gdzie podziać. Zapytałem czy mógłbym zamieszkać obok ich posesji. Jak najdalej się da, aby już nigdy mnie nie widywali.

Spojrzałam na staruszka ciekawa dalszą częścią historii.

-Mary wpadła w szał! Zaskoczyła mnie i podrapała mi twarz - kontynuował Smith.

-Więc stąd te szramy... - pomyślałam.

-Harold od razu odciągnął żonę i z ciężkim bólem na sercu przeprosił za jej zachowanie. Zgodził się również na to, abym dalej zamieszkiwał ich posesję. Pomógł mi nawet wybudować tę skromną chatę. Naprawdę życzliwy z niego człowiek.

-Jednak marnie skończył, czyż nie? - zeszłam nagle z tematu.

-Ten dom skrywa więcej tajemnic niż myślicie! Znałem Harolda 30 lat. Był wspaniałym i hojnym człowiekiem. Pomógł każdemu w tym mieście. Dla niego życie miało sens. Nie wierzę, że nawet po stracie dziecka, wpadłby na taki pomysł.

-Zdziwiłby się pan, co ludzie mogą mieć w głowie. Swoją drogą... Znalazłam tę gazetę w bibliotece - odezwałam się po chwili ciszy.

Wyjęłam kawałek papieru z kieszeni kurtki i wskazałam Smithowi małą postać, którą wcześniej zauważyłam w oknie.

-To William, prawda? Ale jest to niemożliwe, gdyż zdjęcie zrobiono po śmierci chłopca - dodałam, wskazując na nagłówek, mówiący o straszliwym wypadku.

Nastała cisza. Czekałam aż Smith coś z siebie wyrzuci i dowiem się co dzieje się w tym domu.

Po chwili wstał i podszedł do okna, z którego było widać dom ze zdjęcia.

-To zawsze był on... Wiedziałem, że jakieś złe siły krążą po okolicy - powiedział nagle strasznym, tajemniczym głosem, który sprawił, że zaczęłam się obawiać tego co zaraz usłyszę.

Czułam, że to co zaraz powie pan Smith nie będzie niczym dobrym. Siedziałam bezradnie na fotelu. Czułam jak pot zaczyna spływać mi po czole, a na rękach pojawia się gęsia skórka.

-Pewnego dnia, gdy byłem na spacerze w lesie, zauważyłem jak Mary i Harold wyjeżdżają przez bramę. ,,Pewnie jadą do miasta" - pomyślałem. W domku brakowało mi jedzenia, więc postanowiłem, że zakradnę się do ich piwnicy - zaczął opowiadać. - Gdy tylko dotarłem przed drzwi usłyszałem głośny huk. Spojrzałem ku górze i zauważyłem wielką plamę krwi na oknie, a obok niej leżącego, martwego ptaka.

Przełknęłam ślinę i z niecierpliwością czekałam na dalszy ciąg opowieści.

-Odsunąłem się trochę i wtedy zauważyłem, że na szkle, tuż obok plamy krwi, widnieje napis: Każdy musi zapłacić za swoje winy.

Siedziałam, patrząc na Smitha z przerażeniem. Nie wiedziałam co robić. Dzięki tej historii wiedziałam już, że śmierć Helen to żaden kolejny wypadek, a miejskie legendy o duchach i klątwach nabrały teraz więcej sensu.

!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Hejka! Od kąd mam więcej czasu, postanowiłam się wziąć za pisanie, dlatego też łapcie kolejny rozdział! Myślę, że następny pojawi się w najbliższym czasie, a tym czasem dajcie mi znać co myślicie o tym? Wiem, że przeważają tutaj dialogi, lecz nie udało mi się ich obejść. W kolejnym rozdziale będzie więcej akcji, obiecuję!  <3

Gra w chowanegoTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon