Biblioteka

624 27 9
                                    

Po zjedzonym posiłku ruszyłam do swojego pokoju. Amber i rodzice spojrzeli na mnie z zaskoczeniem, ale nic nie powiedzieli. Wiedzieli, że nie wstaję od stołu pierwsza, bo nigdy nie mogę przestać mówić. Wchodząc do pokoju zamknęłam za sobą drzwi i uklękłam na deskach podłogi. Starałam się znaleźć kawałek, który wcześniej udało nam się podnieść.

-Jest! - powiedziałam entuzjastycznie do siebie.

Podniosłam kawałek starej deski i położyłam go obok. Dziura, która widniała przede mną, ku mojemu zaskoczeniu była dość głęboka i ciemna. Jednak to wcale nie zniechęciło mnie od szukania odpowiedzi.

Pochyliłam się ostrożnie nad głębią i patrząc w mrok wyciągnęłam rękę. Poruszałam nią we wszystkie strony, ale nic nie wyczułam. Położyłam się na podłodze, a moja dłoń sięgała coraz to dalej. Na palce nawijały mi się pajęczyny i kurz.

Nagle poczułam coś twardego. Wyciągając ramię do końca, udało mi się sięgnąć po nieznaną mi rzecz. Wyjęłam ostrożnie rękę z otchłani i spojrzałam na skarb.

-Książka? - spytałam sama siebie.

Czy właśnie grzebałam w tych zarazkach, aby wyciągnąć jakąś durną książkę dla dzieci?

-Co robisz? - nagle do pokoju weszły Paige i Amber.

-Myślałam, że znajdę coś ciekawego. Coś co pomoże nam dowiedzieć się czegoś o Helen. To tylko głupie bajki.

Paige wyciągnęła ręce w moją stronę, na znak abym podała jej przedmiot, który trzymam.

Przyłożyła książkę bliżej twarzy i dmuchnęła w okładkę, a cały kurz rozprzestrzenił się po pokoju. Otworzyła książkę na pierwszej stronie i przeczytała napis:

-,,Dla naszej kochanej córeczki - Helen."

Paige przejrzała dokładnie wszystkie strony, ale nie znalazła nic, co mogło by się przydać.

-Oddaj mi ją. Włożę ją na miejsce. Przecież nie będziemy czytać bajek o śpiącej królewnie, tak? - odezwałam się po chwili.

Siostry spojrzały na mnie i wzruszyły ramionami, po czym wyszły z pomieszczenia. Zamknęłam za nimi drzwi. Kucnęłam na podłodze, ale nie schowałam książki tam, gdzie ją znalazłam. Położyłam ją pod moim łóżkiem. To musi być jakiś znak.

Nie wspomniałam siostrom o szeptach, które słyszałam, będąc w łazience, ani o tym co mówiła Valerie. Nie chciałam ich martwić na zapas.

Zastanawiałam się jednak, dlaczego tajemniczy głos wspomniał o piwnicy. Co tak naprawdę stało się 80 lat temu? To pytanie nadal pozostaje bez odpowiedzi. Każdy mieszkaniec tego miasta wciąż trzymał się wersji, że dziewczynkę opętał demon, którego uważała za przyjaciela. Jak skończyła? Martwa.

Jednakże nikt nie zna całej prawdy...

Tego wieczoru poszłam spać dość późno, ponieważ po mojej głowie krążyły myśli. Tyle pytań, a żadnych odpowiedzi.

Obudziłam się o 5:00. Zaczęłam szykować się do szkoły. Standardowo wzięłam prysznic i zjadłam śniadanie. Całą drogę do szkoły przemilczałam.

Dzisiaj lekcje kończyłam o 13:35, więc postanowiłam zajść do biblioteki miejskiej. Miałam dwie godziny zanim zjawi się mój tata. Zaczęłam szukać książek o miejskich legendach.

-Potrzebujesz pomocy? - usłyszałam męski głos.

Rozejrzałam się i zobaczyłam wysokiego bruneta spoglądającego na mnie zza półek z książkami.

-Szukam czegoś o legendach naszego miasta. - odparłam, uśmiechając się lekko.

-Chcesz znaleźć coś o Helen Bennet, prawda? - powiedział, bez dłuższego zastanowienia.

-To aż tak oczywiste?

-Słyszałem to i owo. To twoja rodzina się tam wprowadziła? - spojrzał mi głęboko w oczy.

Przytaknęłam głową i spojrzałam w ślepia bruneta.

Tym razem przyjrzałam się mu z większą uwagą. Miał lśniące brązowe oczy i bujne loki na głowie, różane usta oraz mocno zaznaczone kości policzkowe. Nie było co ukrywać. Tajemniczy chłopak był przystojny.

-Słuchasz mnie? - odezwał się nagle, podnosząc jedną brew do góry.

Oderwałam się od myśli i odetchnęłam głęboko.

-Przepraszam. To był ciężki dzień. O czym mówiłeś?

-Jeśli chcesz coś znaleźć, powinnaś szukać tam - wskazał na regał wiszący obok. - Jestem Ander.

-Megan - uśmiechnęłam się, lekko się rumieniąc. - Dziękuję za pomoc. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Wynagrodzę Ci to, Ander! - krzyknęłam odchodząc.

Skierowałam się do półki, którą wskazał mi chłopak. Nie odwracałam się, ale wyczuwałam jego wzrok na sobie. Wtedy poczułam jak szybko bije mi serce.

Stanęłam pod regałem i zaczęłam przeglądać wszystko co na nim stało. Ku mojego zdziwieniu, więcej tam było gazet niż książek. Na jednym z czasopism widniał obrazek, który przykuł moją uwagę. Sięgnęłam po czasopismo i przyjrzałam się uważnie. Gazeta nie była w najlepszym stanie, a fotografia zrobiona była w bardzo słabej jakości. Jednakże udało mi się zauważyć niską postać.

-Helen? - mruknęłam sama do siebie.

Za małym dzieckiem stały dwie osoby. Mężczyzna i kobieta, którzy trzymali się za ręce. Prawdopodobnie byli to rodzice.

Stali na werandzie domu. Drzwi frontowe wydawały się bardzo znajome.

-Dom Bennetów! - krzyknęłam entuzjastycznie, gdy w końcu wpadłam na coś interesującego.

Przyglądałam się uważnie zdjęciu, gdy nagle coś zauważyłam. Małą ciemną postać, widniejącą w oknie domu. Owa postać miała błyszczące jak gwiazdy oczy, które przeszywały moją duszę.

Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę 15:14.

-Czas wracać - pomyślałam.

Ukryłam starą gazetę w torbie i opuściłam bibliotekę. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie zauważył. Skierowałam się przed wejście do szkoły, gdzie spotkałam swoje rodzeństwo.

-Gdzie zwiałaś? - spytała Amber.

-Byłam z Val - skłamałam.

Siostra spojrzała na mnie krzywym wzrokiem, ale nic już nie dodała.

Po chwili podjechał samochód naszego taty.

*******************************************

Hejka! Przepraszam, że tyle mnie nie było, ale miałam sporo na głowie. Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba. Koniecznie napiszcie co sądzicie. :D

Gra w chowanegoWhere stories live. Discover now