William

512 19 3
                                    

Kiedy dojechaliśmy do domu, pobiegłam na górę do pokoju i usiadłam na łóżku. Wyjęłam z kieszeni gazetę, którą zabrałam z biblioteki. Otworzyłam ją na pierwszej stronie i przeczytałam wielki, kaligraficzny napis na środku kartki: BENNET'OWIE W ŻAŁOBIE PO STRACIE SYNA!

-Syn? - powiedziałam sama do siebie ze zdziwieniem.

Nigdy nie słyszałam o tym, że Bennet'owie mieli syna.

Nagle do pokoju weszła mama. Stanęła w drzwiach i spojrzała na mnie z uwagą.

-Co się dzieje? - zapytała.

Podniosłam wzrok z nad liter i skierowałam go na matkę.

-Zamykasz się w pokoju, prawie w ogóle z nami nie rozmawiasz - dodała, patrząc spokojnie.

-Czy Bennet'owie mieli syna?

Mama spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Otworzyła usta jakby miała coś powiedzieć, ale po chwili się rozmyśliła.

-Helen nie była jedynym dzieckiem, prawda? - zapytałam, patrząc w jej oczy, który rozglądały się po całym pomieszczeniu, jakby szukając schronienia przed moim spojrzeniem.

-Zanim urodziła się Helen, Mary i Harold mieli syna. Nazywał się William. Zginął w wieku 8 lat.

-Co się wydarzyło? - dopytywałam.

-Pewnego razu Mary pozwoliła Williamowi przyprowadzić do domu kolegę ze szkoły. Bawili się razem w chowanego. Ich syn postanowił schować się za krzakami przy stawie tuż za domem. Niespodziewanie poślizgnął się i wpadł do wody. Utonął.

-Dlaczego nikt ich nie pilnował? - zadałam kolejne pytanie.

-Tego dnia Mary i Harolda nie było w domu, dlatego zostawili dzieci pod opieką dozorcy. Pan Smith był po drugiej stronie ogródka i miał problemy ze słuchem, przez co zanim zdążył zauważyć, że coś jest nie tak, było już za późno.

-Co się stało z panem Smith'em? Nadal tu mieszka. Dlaczego go nie zwolnili?

-Tego nie wie nikt, oprócz samego Smith'a. Połóż się spać i zostaw przeszłość w tyle. To był ciężki dzień.

Skinęłam tylko głową po czym spojrzałam z powrotem na gazetę.

-Muszę dowiedzieć się więcej o tym co się tu stało. Odpowiedź zna tylko jedna osoba.

Schowałam gazetę do plecaka i położyłam się spać. Byłam wyczerpana i nie miałam na nic sił. Ku mojemu zaskoczeniu, zasnęłam od razu. Obudziłam się o godzinie 6:34.

-Wstawaj. Nie możesz spóźnić się do szkoły - w drzwiach pojawiła się mama. - Mamy z ojcem ważne spotkanie w sprawie pracy, więc w domu będziemy dopiero po 20:00.

-Właściwie to nie czuję się najlepiej... - skłamałam, szukając idealnej okazji do zostania w domu, w celu odkrycia prawdy. - Mogę zostać?

Matka spojrzała na mnie krzywym wzrokiem, ale wiedziała, że jeszcze nigdy jej nie okłamałam, więc bez dłuższego zastanawiania, zgodziła się.

Uśmiechnęła się lekko, po czym wyszła z pokoju.

Czekałam aż wszyscy wyjdą z domu. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i zrobiłam delikatny makijaż.

Zeszłam na parter i wyjrzałam przez okno. W oddali stała mała, ledwo widoczna chatka pana Smith'a. Starszy mężczyzna właśnie wyszedł z domu i skierował się w stronę pobliskiego lasu. Zastanawiałam się, po co tam poszedł.

Jadłam śniadanie, ciągle wpatrując się w okno, czekając aż staruszek wróci do domu. Nie trwało to zbyt długo.

Pobiegłam na górę i wzięłam ukradzioną gazetę. Wybiegłam z domu i ruszyłam w stronę chaty.

Stanęłam przed drzwiami i zapukałam trzy razy. Po chwili ujrzałam dozorcę, uśmiechającego się do mnie przyjaźnie.

-Mogę wejść? - spytałam. - Muszę z panem pilnie porozmawiać.

Smith odsunął się na bok, ustępując mi miejsca. Weszłam powoli do środka, rozglądając się uważnie po małym pomieszczeniu.

-Usiądź. Zaparzę herbatę - oznajmił, uśmiechając się lekko.

Skierowałam się w stronę starego fotela, na którym leżało futro z jakiegoś dzikiego zwierza. Prawdopodobnie był to niedźwiedź. Wtedy zauważyłam mały kominek, w którym płonął ogień. Nad nim wisiała wielka głowa drapieżnika, do którego pewnie należało też to futro.

-Jak udało się panu upolować tak dużą zwierzynę? - spytałam, wskazując na głowę.

-Nie było łatwo. Niedźwiedzie to niezwykle chytre zwierzęta - rzekł po chwili i wskazał na swoje szramy na twarzy. - Nieźle mnie załatwił, ale było warto.

-Jest pan pewien, że blizny są jego sprawą? Nigdy nie spostrzegłam, aby zostawił takie zadrapania, a widziałam ich wiele - oznajmiłam pewnie. - Może jednak chodzi o coś innego? Dajmy na to, Bennet'owie.

-O czym ty mówisz? - spytał całkowicie zdziwiony moim oskarżeniem.

-Ich syn, William. Nie pamięta pan?

#############################
hejka! przepraszam, że musieliście czekać aż miesiąc! mam nadzieje, że rozdział się Wam podoba<3

Gra w chowanegoWhere stories live. Discover now