IV

27 4 0
                                    


~ * * * ~


Biegnij, biegnij, cały czas biegnij. Nie zwalniaj, dopóki nie przekonasz się, że już cię nie znajdą. Znajdź ustronne miejsce, gdzie nikt nie zobaczy, jak wypłakujesz wstyd.

Takie były zamiary Lilou. Jednak jak to zwykle bywa z planami, los musiał je pokrzyzować. Z impetem uderzyła o czyjeś plecy. Straciła równowagę, podobnie jak ta osoba i poleciała wraz z nią na podłogę.

- Na Salazara! - krzyknął ktoś zdenerwowany.

- Przepraszam! - krzyknęła spanikowana Lilou. Wstała i już chciała uciec, jednak ostatecznie postanowiła poświęcić się i pomóc swojej ofierze. Pochyliła się i wyciągnęła rękę do staranowanego nieszczęśnika. Ten opierając się na jej ręce, wstał powoli. Gdy ich oczy się spotkały, dziewczyna omal nie krzyknęła z rozpaczy. Tych stalowych tęczówek nie dało się pomylić. Wpadła na Dracona Malfoy'a. Och, ona nieszczęśliwa!

- To nie cofnie czasu - warknął i otrzepał się z niewidzialnego brudu. Pobladła krukonka przypominała teraz nieruchomy posąg lub słup soli. Tylko rozszerzone do granic możliwości oczy śledziły każdy ruch chłopaka. - Co się gapisz? Co ty tu w ogóle robisz?

- Ja... Ja... - jąkała się Lilou. Przygwoździł ją do ściany.

- Co ty tu robisz? Śledzisz mnie, mała plugawa metysko? - wypluł jej w nos. Dziewczyna pisnęła i zaczęła rozglądać się desperacko w poszukiwaniu ratunku. Dostrzegła nagle ze zdumieniem, że na przeciwległej ścianie znikąd pojawiły się drzwi. Była pewna, że jeszcze chwilę temu ich tam nie było... Chyba że ludzie mieli rację, że jest szalona.

Draco również obrócił głowę, wędrując za jej wzrokiem. Gdy zobaczył drzwi, z jego twarzy w jednym momencie zeszło całe zdenerwowanie. Puścił ją. Podszedł do drzwi. Już miała czmychnąć, gdy nagle sobie o niej przypomniał i wycelował w nią różdżkę.

- Nie ruszaj się - rozkazał zimno. Stanęła nieruchomo, jakby zamrożona i tylko w przestrachu śledziła jego poczynania. On przyjrzał się drzwiom, po czym szybko podszedł do niej i chwytając jąza ramię pociągnął ku nim.

- Ja nie, ja...! - pisnęła, ale on przerwał jej:

- Cicho siedź, chyba że chcesz dostać klątwą niewybaczalną. Nie ufam ci, złowróżbna wrono - rzucił, wrzucając ją za wrota.

Wstała powoli i rozejrzała się. Dobrze znała to miejsce. Byli w Pokoju Życzeń. W zeszłym roku Lilou uczestniczyła tu w spotkaniach Gwardii Dumbledore'a. Od tamtego czasu często używała tego miejsca jako ucieczki przed światem. Dziękowała codziennie Heldze Hufflepuff, która - jak Krukonka wierzyła - zbudowała ten pokój, że wpadła na taki genialny pomysł. Było tu wszystko, czego się potrzebowało, a nawet i więcej. Teraz Pokój uformował się w wygodną kuchnię z jednym kącikiem z kanapami.

Obróciła się szybko, gdy przypomniała sobie, że nie była tutaj sama. Draco nie wyglądał na zadowolonego. Rozglądał się po Pokoju przez chwilę, po czym rzucił pod nosem jakieś przekleństwo.

- Czego ty sobie zażyczyłaś? - wycedził.

- Ja... Ja chciałam... Chciałam znaleźć Pokój Życzeń, żeby... Żeby z jego pomocą... - jąkała się przerażona dziewczyna.

- Żeby z jego pomocą co?! - warknął, celując w nią różdżką.

- Zro... Zrobić... Zrobić deser świąteczny... - wykrztusiła. W jego srebrnych oczach zabłysnęło zdumienie.

- Co...? - spytał, najpierw z lekka opuszczając różdżkę. Jednak po chwili nabrał wątpliwości i znów wycelował ją w krukonkę. - Zobaczymy, czy to prawda. Silencio! Legilimencio!

Krzyczała jak chyba nigdy w życiu, ale z jej ust nie wydobył się nawet najmniejszy pisk. Naszło ją takie nieprzyjemne uczucie, jakby ktoś wsadził przeraźliwie zimne palce do jej mózgu i zacznął go ugniatać niczym ciasto na chleb. Przed oczami przeleciało jej całe życie. Nigdy nie potrafiła odtworzyć wspomnień tak wyraźnie. Nadal jednak miała to okropne uczucie czyjegoś innego jestestwa wypierające jej własne w jej osobistym umyśle. Nie wiedziała, czy właśnie umiera, czy co się z nią właściwie działo...

|
\/

Tradycja Nietoperzy Świątecznych | Christmas Short StoryWhere stories live. Discover now