Jeśli mam być szczery, nie wiedziałem, jakiego powitania spodziewać się po kimś, z kim spędziłem kilka najpiękniejszych lat mojego życia i jednocześnie kimś, kto brutalnie zdeptał je obcasem w dwie minuty i splunął, żeby było bardziej koncertowo. Moje wątpliwości rozwiały się w zaledwie parę sekund, bo Aspen wyciągnęła do mnie zakończoną długimi, czarnymi paznokciami dłoń, mówiąc głosem chłodniejszym niż lód:
– Cześć, Nicola.
– Cześć. - nie pozostałem jej dłużny
Ściąłem usta w wąską linię, próbując ignorować fakt, jak bardzo niezręcznie zrobiło się, gdy spoglądaliśmy na siebie z odległości dwóch metrów. Miałem szczerą nadzieję, że niespodzianką, o której mówił Leo, była Gabrielle, bo Aspen Russo była ostatnią osobą, którą chciałem widzieć na dwutygodniowym wyjeździe w góry. Po tym, jak zerwała ze mną, tnąc moje serce na milion drobnych kawałeczków i wyjechała z Włoch, pozostawiając mnie w kompletnej rozsypce, byłbym masochistą twierdząc, że cieszyła mnie jej obecność.
– No, skoro jesteśmy już w komplecie - zaczął Fiorucci, klasnąwszy w dłonie – Proponuję...
– Wyjechać w ciągu najbliższych dwudziestu minut, jeśli chcemy być na miejscu przed zmrokiem? Świetny pomysł, Leo. - przerwała mu Danielle, udając, że spogląda na zegarek. Ona jako jedyna zdawała się czuć wiszące w powietrzu napięcie i byłem jej dozgonnie wdzięczny za szybką reakcję.
– Myślałem raczej o wypiciu kawy, ale skoro już zarządzono, to ruszajmy. - westchnął ciężko brunet, podnosząc się do pionu. – Zacznijmy tę wspaniałą przygodę!
Wspaniale to będzie dopiero, gdy dorwę cię w hotelu, Fiorucci. - pomyślałem wściekły, zarzucając na siebie kurtkę. Wiedziałem, że to będzie ciężkie osiem godzin.
*
Pierwszy postój zaliczyliśmy już po godzinie, w okolicach Orte, gdy dało mi o sobie znać wypite wcześniej pół litra coli. Zatrzymaliśmy się pośród pól, na jednej z tych starych stacji benzynowych, które widuje się jeszcze w filmach. Wyskoczyłem z auta i od razu pożałowałem każdego łyka, który wlałem w siebie na lotnisku. Zapomniałem już, jaką rewolucję powodowały w moich jelitach gazowane napoje. Nie tracąc czasu, biegiem ruszyłem w poszukiwaniu łazienki.
Jako, że nie wypadało rozmawiać o tym na głos, a podczas naszej zaledwie godzinnej podróży siedzący obok mnie Cash zdążył rzucić mi co najmniej kilkukrotnie pytające spojrzenie, zupełnie nie zdziwiło mnie trzaśnięcie drzwi sąsiedniej kabiny.
– Zapiekło? - zaśmiał się, dobrze wiedząc o problemach żołądkowych, jakie miewałem.
– Zamilcz, albo zostawię cię w szczerym polu.
– Nico, cukierczku! - zacmokał, nieudolnie parodiując Leo. – Czemu dopiero teraz dowiaduje się, jak gorące masz przyjaciółki?
– Pewnie dlatego, że Gabrielle przez długi czas wolała kobiety, a Aspen to moja była? Nie wiem, czy przez ten czas cokolwiek się zmieniło w tym temacie.
– Piękne, w dodatku ze strasznym gustem. - mruknął, spuszczając wodę w toalecie. – Co musiałeś jej obiecać, że taka dziewczyna zgodziła się spotykać z ofermą, jaką byłeś?
– Nie znałeś mnie wtedy. - przypomniałem mu, trzasnąwszy drzwiami kabiny.
– Wnioskując z opowieści twojego kumpla makaroniarza, nic straconego. - zgromiłem Matty'ego spojrzeniem w odbiciu łazienkowego lustra. – Naprawdę nie wiem, Zalewski, skąd ty go wytrzasnąłeś.
YOU ARE READING
Aspen | zalewski
FanfictionGrupka znajomych po latach postanawia odnowić łączące ich niegdyś więzi i wyrusza w zimową podróż na północ Włoch. Czas jednak okazuje się nieubłagany dla dziecięcej przyjaźni i bezlitośnie weryfikuje wszystko, co kiedyś zbudowali.