31. Przysięgnij, że to nie ty.

71 14 19
                                    

Lea

Kilka minut później stałam razem z Carlą w moim pokoju przy otwartym sejfie, patrząc na różnego rodzaju spraye do malowania graffiti i niektóre szkice moich dzieł.

Musiałam znaleźć dla nich jakąś dobrą kryjówkę, ale nie miałam pojęcia, gdzie mogłam je ukryć. Dom Carli odpadał, bo byłoby to zbyt oczywiste, skoro i tak chłopaki już się domyślały, że to ja.

Właśnie w tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że to wszystko zaszło za daleko. Dotarłam do momentu, w którym Sharron chciał przeszukać mój pokój. Wiedziałam, że już domyślał się, że tam nic nie znajdzie, więc równocześnie pewnie zastanawiał się, czy może tkwić w tym ziarno prawdy.

A tymczasem to właśnie byłam prawdziwa ja. Byłam "Artystką z Brighton" i choć przez kilka miesięcy czułam z tego powodu dumę, to gdy do mojego umysłu wkradał się Sharron, zaczynałam myśleć, czy to nie było też przypadkiem moją małą wadą.

Dla niego na pewno.

I właśnie wtedy, gdy zdecydowałam już, gdzie mogłabym przenieść te wszystkie rzeczy, zdałam sobie sprawę, że gdybym miała szansę naprawienia relacji z Sharronem, to wzięłabym pod uwagę to, aby z tego zrezygnować.

Kurwa, czy właśnie tak wyglądała miłość?

Przepadłam dla niego. I nie było odwrotu.

Domyślałam się, że moje serce nigdy nie wyrzuci go z mojej pamięci, bo sprawiał, że czułam się najszczęśliwsza na świecie.

Ale też działało to w drugą stronę, jak w przypadku tego, gdy postanowił zniszczyć jedną z moich prac. Wszystkie pozytywne jak i negatywne uczucia, to był właśnie on. Wszystko sprowadzało się do Sharrona Rhodesa.

Cieszyłam się, że miałam swoje klucze do siłowni, bo to było jedyne sensowne wyjście. Mieliśmy tam własne szafki, aby móc wsadzić swoje rzeczy. Wiedziałam, że na dłuższą metę, to nie będzie dobrym pomysłem, ale jak na razie nie znalazłam lepszego. Ale i tak byłam pewna, że zdziwi go pusty sejf. W końcu mało kto ma taki w domu, a przynajmniej tak przypuszczałam.

Po całej akcji, w której Carla mi towarzyszyła, wybrałyśmy się na plażę, aby się zrelaksować. A w zasadzie bardziej ja. Chyba jeszcze nigdy nie czułam takiego stresu. Wręcz czułam, jak nagły koniec wszystkiego dotyka mnie delikatnie w ramię. Jakby to miało stać się lada dzień.

Ale szczerze? Pragnęłam tego, aby to się już skończyło. Zrozumiałam, że to mnie niszczyło.

Racja, kochałam to, co robiłam w nocy, ale odkąd poznałam Sharrona, nie sprawiało mi to już tak wielkiej frajdy ze względu na to, co o tym myślał. Naprawdę nie chciałam tego przerywać. Ale nie mogłam mieć nadal tych obu rzeczy.

Jego już straciłam. Zostało mi już tylko to.

- Dobra, koniec tych smętów, wstawaj. Pojedźmy do Nica - zaproponowała Carla.

- Rany, jeszcze rano właśnie o tym myślałam - odparłam. - Ale całkowicie wypadło mi to z głowy przez Sharrona - westchnęłam. - Nie jest z nim najlepiej ostatnio. Choć nie wiem do końca, co się dzieje. Chyba to leczenie zaczyna go wykańczać.

- Więc potrzebuje twojego wsparcia. W tej chwili bardziej niż zwykle.

I nie wiedząc czemu, w tym momencie znowu przypomniałam sobie o naszej obietnicy. Miał się nie poddawać. I ja też. A zrobiłabym dla niego wszystko.

- Naszego - poprawiłam ją. - To chodźmy, jeszcze zdążymy.

- Twojego - powtórzyła. - Jestem pewna, że jesteś dla niego najważniejszą osobą zaraz po tacie. Tylko wy go tak często odwiedzacie. I tylko ty potrafisz go rozbawić w jego najokropniejszy dzień.

Artystka z BrightonWhere stories live. Discover now