6. Jesteś chodzącą zaletą, Lea.

110 16 20
                                    

Lea

Nie pamiętam, kiedy ostatnio spędziłam tyle czasu przed lustrem, decydując się na to, w co się ubrać.

Nawet nie starałam się sobie wmówić, że chciałam tego dnia po prostu dobrze wyglądać. Prawda była taka, że robiłam to, bo wiedziałam, że na siłowni odwiedzi mnie Sharron.

W końcu ubrałam się w białe shorty z poszarpanymi końcówkami i tego samego koloru top, na którym znajdował się minimalistyczny, czarny napis.

Zeszłam na dół na śniadanie, gdzie zdążyłam się jeszcze przywitać z rodzicami, ale nie dane mi było dokończyć z nimi posiłku. Za to, gdy zaniosłam już talerz do zmywarki, dostałam wiadomość. Od Sharrona.

Dzień dobry :D

I wiedziałam, że te dwa słowa z rana od niego sprawią, że ten poniedziałek wcale nie będzie taki okropny, a praca będzie nieco bardziej przyjemniejsza po dwudniowym odpoczynku.

Odpisałam mu to samo, czekając jeszcze przez kilka minut na odpowiedź, gdy szykowałam się do pracy. Między innymi spakowałam sobie zamienne ubrania, gdybym z kimś przeprowadzała rozgrzewkę. Nie przyznałabym tego na głos, ale liczyłam na to, że Sharron będzie chciał to dzisiaj powtórzyć.

Równo o ósmej byłam już na siłowni. Carla poinformowała mnie, że przyjdzie około godziny trzynastej, więc w głębi duszy zaczęłam odliczać minuty do tego czasu. Żałowałam, że nie wiedziałam, o której tutaj przyjdzie Sharron, dlatego większość czasu zajmowała mi właśnie myśl "Za ile będzie?".

W międzyczasie, gdy przyjmowałam kolejnych klientów przy ladzie, pisałam trochę z Nico, który zdradzał swoje emocje na temat jednej z książek, którą mu ostatnio dałam. Uśmiech nie potrafił mi zejść z twarzy, kiedy napisał, że ma wrażenie, jakbym chciała go wykończyć łzami. Cieszyłam się, że te historie wzbudzają w nim takie uczucia, jak we mnie.

W końcu wybiła godzina trzynasta, a Carla niemal punktualnie zjawiła się przed ladą.

- Pana przystojnego jeszcze nie ma? - zaczęła mnie zaczepiać już na samym wstępie.

- Miło by było, gdybyś chociaż się przywitała - oznajmiłam z rozbawieniem.

- Za dużo czasu tracimy na takie zbędne rzeczy jak to, a więc? Jak tam z Sharronem?

Moja przyjaciółka była czasami po prostu niemożliwa.

- W porządku - odpowiedziałam jedynie, na co zmarszczyła brwi.

- Tylko w porządku?

- Co mam ci powiedzieć, Wilson? - zirytowałam się lekko.

A jednak uroki poniedziałku były nieco silniejsze od porannej wiadomości.

- Prawdę, Mayer - odparła takim samym tonem, również używając mojego nazwiska, po czym uśmiechnęła się z troską w oczach. - Ta sytuacja już cię powoli męczy, co?

- No właśnie, a to dopiero początek - westchnęłam, siadając na taborecie, który był schowany tak, aby nie było go widać na pierwszy rzut oka.

Carla wychyliła się za ladę, aby nadal dobrze mnie widzieć.

- Naprawdę nie wiem, co mogłabym ci poradzić - odparła. - Może jednak warto to zakończyć, jeśli tylko przejdzie ci przez myśl, że to nie to. Że Sharron to jednak typ faceta, jakich wiele.

- Problem polega na tym, że niestety Sharron nie jest jednym z wielu. Bo jeszcze przy nikim innym tak się nie czułam. Ale źle mi z tym, że moje drugie ja - zaakcentowałam ostatnie słowo. - Chce być jak najbliżej niego, aby wiedzieć na bieżąco, jak idzie mu szukanie poszlak - ściszyłam głos do szeptu.

Artystka z BrightonOù les histoires vivent. Découvrez maintenant