Epilog

240 18 7
                                    

— Hmm~ Więc teraz to Pani Moriarty, nie?

Zaśmiałaś się z płomiennym rumieńcem na twarzy na tą uwagę.

Już byłaś taka zawstydzona odkąd wszyscy obrócili się w stronę ogromnych drzwi, gdy arystokracka para młoda spóźniła się na swój ślub dobre pół godziny. Ich stroje były pełne piasku, makijaż panny młodej był rozmazany, garnitur Williama nieco naciągnięty, a oboje bez żadnej skruchy, ze zdecydowanym krokiem przeszli w stronę ołtarza.

Dopiero wtedy wróciłaś do starej, miłej siebie, chociaż chciałabyś mieć równą odwagę przy składaniu przysiąg. Nie dukałabyś tak dużo.

— Już i tak jesteście tematem wielu plotek — skomentował James, siedzący obok Williama. Dodał cieńszym głosem i z przesadzoną dramaturgią: — "Takie niedociągnięcia w strojach w dniu ślubu!", mówili. "I jeszcze weszli z taką wyższością, jakby ich spóźnienie było niczym!", mówili dalej.

— Nie było źle — powiedział Moran, któremu strasznie przeszkadzało, że w dorożce nie mógł zapalić papierosa. Wyszczerzył się lekko w stronę Williama. — Ale bardzo cieszę się, że ten ślub nie był perfekcyjny! Hola wszyscy, mamy teraz co wypominać naszemu Williamowi!

— Tak to zdecydowanie była wina Williama — powiedziałaś.

— Nie panny młodej, która próbowała uciec ze swojego ślubu — odpowiedział William nie patrząc na ciebie, ale ściskając twoją dłoń.

Ścisnęłaś ją mocniej. — Panna młoda, która miała do tego bardzo dobry powód.

— Czy myślisz, że panna młoda jest teraz bardziej zdecydowana?

— Myślę, że bardziej niż kiedykolwiek. Teraz w końcu ma cel. Myślę, że pan młody powinien się bać jaką cudowną żoną się ona stanie. Tylko nieco egoistyczną.

— Nie przeszkadza mi to.

Wszyscy słuchali tej wymiany w ciszy, ale może dlatego, że oboje byliście pochłonięci swoją obecnością i nie zwracaliście na nic innego uwagi. James i Moran słuchali rozmowy mając już ciekawe komentarze do wciśnięcia na kolejnym obiedzie, Albert i Fred słuchali z subtelnymi uśmiechami, a Louis przerzucał wzrok między panem i panią Moriarty.

W końcu westchnął z jakiegoś rodzaju ulgą.

— Czyli brat w końcu odnalazł swoje własne szczęście, hm...~


Dziękujemy wszystkim za przeczytanie "Białych Róż"!

Po raz kolejny zapraszam do zajrzenia pod "Czerwone Róże" u Willow_timeline0, część drugą naszego pisarskiego challengu. Gwarantuję, że niektóre sytuacje i dialogi w tej książce są... cudowne, co najmniej.

...Zbliża się trzecia rocznica odkąd założyłam to konto na Wattpadzie, a to moja pierwsza ukończona książka ever. Jeszcze raz Wam wszystkim dziękuję! Mam nadzieję, że kiedyś powrócicie do tych shotów!!

Białe Róże ~ William James Moriarty x ReaderWhere stories live. Discover now