Chwila spokoju

173 19 0
                                    

Łza druidki, kwaśne źdźbło, kleisty sok i lejący grzyb. Jeszcze raz.. 
Łza, kwaśne źdźbło, sok i grzyb..
Dobra. To teraz przygotowanie. Chcę jak najlepiej wypaść przed Huang Chu.

Wczorajszy wieczór był straszny, a trochę nauki zawsze mnie uspokajało. Nie mam pojęcia czy to zrządzenie losu, a może specjalnie to zrobili, ale rano pod drzwiami miałam wsuniętą kartkę, a tuż za nimi leżała książka od szefowej Absyntu z pozaznaczanymi miejscami. 
Wiadomość mówiła jasno - mam dziś cały dzień wolny, a jutro rano dostanę nowy plan. Coś się pewnie skomplikowało i muszą wszystko układać na nowo, ale nie narzekam. Nie dzisiaj. 
Nie marzyło mi się wyjść i przypadkiem trafić na Ester oraz żegnające ją tłumy. Delikatnie to ujmując, nie rozstałyśmy się w zgodzie. 

Po tym, jak zasugerowała, że wszystko co się tutaj dzieje to moja wina, zaczęła wypominać, jak mało znam ten świat, jak niewiele o nim wiem, i że w sumie miałam szczęście, że Leiftan mi towarzyszył. Inaczej pewnie nie wiedziałabym co zrobić, blablabla.. 
Wszystko się we mnie gotowało i straciłam nad sobą panowanie. Wygarnęłam jej, że ktoś taki jak ona nie ma prawa mi czegokolwiek wypominać, bo sama nie dałaby sobie rady trafiając na Ziemie i pewnie prędko by zginęła. Zasypałam ją też ogromną ilością pytań, na które odpowiedzi nikt z Eldary nie zna i uciekłam. Mruknęłam coś o bólu głowy i opuściłam pomieszczenie. 
Byłam zła nie tyle co na nią, co na siebie, a także towarzystwo, które w żaden sposób jej nie przerwało. Przyglądali się jak durnie, ciekawił ich spektakl. 

Taki dzień w samotności dobrze mi zrobi. Nie muszę z nikim rozmawiać, nic tłumaczyć. Do jutra wszyscy ostygną - mam nadzieję. 

Podniosłam głowę znad książki i spojrzałam w stronę okna. Nie było jeszcze południa, a trochę zaczynało mi się dłużyć. Huang Chu wiedziała, jak zagospodarować mi ten czas, ale było tego trochę za mało, żeby zająć cały dzień. 
- Może spróbujemy się wymknąć na plażę? - spojrzałam na Dafne, która leżała obok mnie. Jej ogon zaraz się ożywił, a łepek powędrował ku górze. - Może uda się nam jakoś przemknąć.

Zaraz się podniosłam i spakowałam do torby koc, dwie książki, oraz przekąski dla chowańca. Dobrze by było wziąć coś dla siebie ze stołówki, ale nie chcę na nikogo trafić. Ostatnia nadzieja w krzaku z miodowymi owocami, będzie mi robił za wszystkie dzisiejsze posiłki. 

Dafne puściłam przodem. Powiedziałam żeby udała się na plaże, a ja zaraz do niej dołączę. Jej nikt nie zatrzyma, ja muszę być ostrożniejsza. 
Po cichu opuściłam pokój i jak najszybciej podreptałam w stronę Sali Drzwi. Zanim jednak tam weszłam, zatrzymałam się i upewniłam, że nikogo nie ma. Teren czysty, idziemy dalej.
Ogrody to najtrudniejszy kawałek drogi. Niby jest się gdzie schować, ale w każdym kącie można na kogoś trafić. Czy trafiłam? Jak do tej pory nie.
Słyszałam gdzieś głos Koori, a kawałek dalej zgrzyt metalu, ale nikogo nie widziałam. Miałam szczęście. 
Sprawnie dotarłam do bramy, po czym jak najszybciej ją przekroczyłam.

Na plaży rozłożyłam koc, i zajęłam wygodne miejsce. Po drodze zerwałam kilka owoców, więc wszystko było, jak należy.

Wybrałam dość odosobnione miejsce, spory kawałek za skałą. Jest tu więcej kamieni i roślinności niż piasku, ale nie narzekam. Schowana w skalnym zagłębieniu z widokiem na wielkie wody przede mną, mogłam odetchnąć. 

Pogoda dopisywała. Było nawet trochę parno, więc będący nade mną cień idealnie ratował sytuacje. Nie liczyłam jednak na tylko jego ratunek. Skoro jestem sama, to mogę sobie pozwolić..
Zdjęłam koszulkę, zostając w samym staniku i spojrzałam na Dafne. 
- Poszalejemy mała? - zaśmiałam się biorąc do ręki najbliższy patyk. Może to nie pies, ale warto spróbować. 
Biegiem ruszyłam w stronę wody, a Minaloo zaraz za mną. Zaczęłam ją kusić trzymanym patykiem. Złapała przynętę. 
- No to, aport! - rzuciłam go najdalej, jak mogłam. Załapała od razu i ruszyła w pogoń za kawałkiem drewna. 

Dziecko dwóch światów | Eldarya |Where stories live. Discover now