Bezsilny

211 16 2
                                    

Od feralnej sytuacji w przychodni minął tydzień. 
Przez ten czas moja rana się zdążyła zagoić dzięki cudownym maściom Ewelein. Nie ćwiczyłam, a Lance'a widziałam tylko przelotnie. Nie czułam się dobrze w jego towarzystwie. Tamtego dnia elfka podeszła i uratowała mnie z opresji, on zresztą jej oddał wszystko i sam szybko uciekł. Myślę, że dla nas obu było to dziwne. 
Nevrze podziękowałam. Zrobiłam to szybko. Wychodził z biblioteki, a ja szłam po jakąś książkę dla zabicia czasu. Rzuciłam krótką formułkę i natychmiast uciekłam, nie chciałam wdawać się w dyskusje. Nie zatrzymywał mnie, ale potem kilka razy chciał porozmawiać. Ja swojego zdania nie zmieniłam.
Wampir i smok znaleźli się na mojej liście osób do unikania, przynajmniej na jakiś czas.

Dni głownie spędzałam na spokojnej rekonwalescencji. Siedziałam pod Wiśnią, czytałam w pokoju, albo wygłaszałam monologi ku niebu na urwisku.

W Kwaterze było dość spokojnie. Huang Hua wszystkim ogłosiła, że samotne wycieczki do lasu są póki co zabronione - musiała niestety wspomnieć przy tym o ataku na mnie, oraz zarządziła codzienne patrole. Jakby zabezpieczeń było mało, Straż Cienia miała niemal cały czas nadzorować las, sprawdzać czy nic podejrzanego się w nim nie dzieje. Nie działo się nic. Żadnych nowych łusek, czy rannych chowańców. Absolutna cisza. 

Jednak znając moje szczęście, i talent do przyciągania problemów - nie potrwa to długo. Rano Ewelein oznajmiła, że jest ze mną wszystko w porządku i mam świetne, jak na mnie, wyniki i nie muszę już codziennie jej odwiedzać. Niestety musiałam to przez cały ten czas robić, ponieważ rana się trochę paprała, i czasem miałam wyższą temperaturę, ale wszystko dało się uspokoić. 

Wreszcie mogę wrócić do treningów. Chciałam również przejść do tej drugiej jego części. Próbowałam kilka razy sama w swoim pokoju, ale poza iskrami albo światłem nie byłam w stanie nic innego zrobić. Doskonale jednak pamiętam, jak buchałam energią i unosiłam się na skrzydłach te siedem lat temu. Jak to ponownie uruchomić? Odpowiedź zna tylko jedna osoba, dlatego zaraz po obiedzie zaczęłam szukać go po całej Kwaterze. 
I wiecie co? Nie było go nigdzie, a zajrzałam do każdej możliwej dziury. Nawet pytałam przypadkowych przechodniów, ale nikt go nie widział. Strażnicy przy bramie jedynie coś wspomnieli, że chciał wyjść, ale ostatecznie zrezygnował i wrócił się w stronę budynku. 
Gdzie do cholery jest? Przecież nie rozpłynął się w powietrzu!

Wściekła kopnęłam przypadkowy kamyk. 
Zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno wszędzie byłam, czy szukałam dokładnie. Pokój sprawdzałam, znów wskazał mi go Mathieu, który rozbawiony moimi ciągłymi poszukiwaniami po prostu wytłumaczył mi szybko, który do kogo należy i miałam z głowy. Pukałam do drzwi Leiftana dłuższą chwilę, ale nikt nie otwierał, nie odzywał się. Raczej by mnie tak nie ignorował, prawda?
Ostatnie miejsce, do jakiego bym poszła..
Kryształowa Sala!
Tylko tam mnie jeszcze nie było, i w sumie od powrotu do żywych unikałam tego miejsca. Nie przywołuje miłych wspomnień, a też jako obiekt kultu ściąga za dużą uwagę. Gdybym nagle zaczęła tam bywać alb wywołało by to strach, że znowu coś strasznego może się stać, albo przeciwnie - wywołało by zbyt wielką nadzieję i oczekiwania. Żaden z tych scenariuszy nie jest dobry. Zwłaszcza w sytuacji, w jakiej teraz jesteśmy i nic z niej nie rozumiemy. 

Ruszyłam w stronę pomieszczenia. Nieco się zawahałam, ale powoli przekroczyłam jego próg i rozejrzałam się.
W końcu go znalazłam. Siedział naprzeciw kryształu i wyglądał jakby medytował. Powoli zbliżyłam się i starając zachować panującą wokół ciszę usiadłam obok niego. Byliśmy tu tylko on i ja. W sumie, jak przez cały ten okres wegetacji..
- Zastanawiałem się czemu jesteś taka zdenerwowana, ale po spokoju jaki właśnie cię opanował, domyślam się że chodziło o mnie - usłyszałam głos blondyna. Gdy na niego spojrzałam przyglądał mi się z delikatnym uśmiechem.
- Masz rację. Szukałam cię - przytaknęłam. - I nie będę ukrywać, że fakt iż twoje wyczulenie jest tak intensywne trochę mnie martwi.
Spojrzał na kryształ, uczyniłam to samo.
- Ty moich nie czujesz? - na jego pytanie westchnęłam ciężko. 
- Czułam, przed wyjazdem do Tenpu. Tam już nie.. - machinalnie zaczęłam wyginać palce. 
- A teraz? - nie odrywał wzroku od obiektu przed sobą. - Staram się nad tym wszystkim panować, dlatego pytam.. 
- Nic. Po to ta medytacja? - położyłam mu dłoń na ramieniu. Spiął się i zerknął na mnie. 
- Nie chcę żebyś czuła się niekomfortowo. Wystarczająco krzywd ci wyrządziłem.
Był przybity, widziałam to i czułam. Musiał właśnie stracić nad sobą panowanie.
- Potem starałeś się to naprawić, to najważniejsze. Nie da się tego zapomnieć, mam ci to za złe, ale nie odrzuca mnie twoja osoba - starałam się go pocieszyć. Czy moje słowa były prawdą?  Po części tak, nie chcę żeby Leiftan przez to się odcinał od wszystkich. W przeciwieństwie do smoka zaczął żałować swoich czynów zanim było za późno, i starał się.
- Obrzydzenia do siebie samego nie da się tak łatwo pozbyć - zabrzmiał strasznie ponuro, aż przeszedł mi po plecach nieprzyjemny dreszcz. - Skończmy o mnie. Dlaczego mnie szukałaś? 
Spojrzał szybko ucinając temat. Zabrałam dłoń i powoli się podniosłam na nogi. Zrobił to samo. 
- Wiem, że chcesz się trzymać od tego wszystkiego z daleka, ale jesteś moją jedyną nadzieją. Nie panuję nad sobą, zabiłam chowańca, a w każdej chwili mogę skrzywdzić kogokolwiek. Naprawdę tego nie chcę - nie odrywałam od niego wzroku, on również przyglądał się smutnymi oczami. - Chociaż mi wytłumacz, cokolwiek. Nie chcę żeby to się powtórzyło.
- Lance miał cie uczyć - wtrącił.
- To smok. Moje moce się przy nim pojawiają, ale przez emocje, nie z panowania. Wolałabym aby pomógł mi ktoś taki, jak ja.. - spuściłam głowę spoglądając w swoje stopy. To może naiwne, już odmawiał i może zrobić to ponownie. Na co więc liczę? Powinnam się postawić na jego miejscu, ale nie potrafię - tak jak inni nie potrafią na moim. 
- Anastazjo, nawet gdybym chciał to nie mogę - odezwał się po dłuższej chwili ciszy. Podniosłam wzrok, a w środku czułam rozpacz i wściekłość równocześnie. Emocje się we mnie plątały. Nie rozróżniałam swoich od jego, a może oboje odczuwaliśmy w tej chwili to samo? - Powiem ci coś, ale chciałbym żebyś zachowała to w tajemnicy. Huang Hua nic nie wie, wolałbym tego nie rozgłaszać na całą Eldaryę.
- Obiecuję - położyłam dłoń na sercu.
- Nie chcę należeć do straży i walczyć, to się zgadza. Nie chcę przypadkiem znów stać się zagrożeniem. Może to dlatego, a może to dalszy ciąg mojej pokuty, ale.. - odwrócił się ode mnie w stronę kryształu. - Moje moce zniknęły. Czuję pustkę i jestem bezsilny. Medytuję próbując to w sobie odnaleźć, ale nic mi z tego nie wychodzi. Chciałbym ci jakoś pomóc. Wiem, że jesteś mną rozczarowana, jednak nie jestem w stanie. To powyżej moich obecnych możliwości. 
Jego słowa mną wstrząsnęły, ale równocześnie wszystko tłumaczyły. 
Nie panując nad sobą, przytuliłam go. Wzdrygnął się, ale nie uciekł. Nawet się poprawił i mnie objął. Zrobiłam to po prostu odruchowo.
- Nikomu nie powiem - szepnęłam. - Chociaż nie sądzę, że twoje moce cię opuściły - próbowałam na niego zerknąć, ale chował we mnie swoją twarz. Czułam się trochę dziwnie w tej sytuacji, ale wiem że tego potrzebuje. - Blokujesz się z powodu wyrzutów sumienia. Może moglibyśmy sobie pomóc wzajemnie. Przemyśl to.. 
Blondyn odsunął się ode mnie.
- Dziękuję An, ja..- przerwał i spojrzał w stronę wejścia. Zmarszczył brwi niezadowolony, więc podążyłam za jego wzrokiem. 
Westchnęłam ciężko. 
Grupka faery weszła do pomieszczenia, a nasz widok stanęła jak oniemiała. 
- Chyba będzie lepiej, jak się stąd ewakuujemy - zerknęłam na towarzysza. Jedynie przytaknął. 

Szybko ruszyliśmy do drzwi. Leiftan zignorował przybyłych, i uciekł jak najszybciej. Ja natomiast posłałam im słaby uśmiech i wyszłam. 
Aengel czekał na mnie na korytarzu. 
Ledwie do niego podeszłam, a do naszych uszu dotarł donośny głos.
- Nareszcie jesteście! Wszędzie was szukałem! - podbiegł do nas Mathieu. 
- Coś się stało? - spojrzałam na chłopaka, wyglądał na zamachanego. 
- Huang Hua wzywa nas wszystkich, waszą dwójkę też, do Sali Obrad. Szukam was od godziny, pewnie już zaczęli - skrzywił się. 

Bez zbędnego gadania całą trójką ruszyliśmy na miejsce.

W pomieszczeniu wszyscy już na nas czekali. Oprócz stałej obsady zebrań Lśniącej Straży, była tam również Koori, która tak jak i nasza trójka nie miała tu za bardzo czego szukać. 

Przywitaliśmy się i zajęliśmy miejsca. Huang Hua od razu przeszła do rzeczy. 
- Nie będę krążyć gdzieś dookoła tematu. Straż czeka misja, do której chcę zaangażować większą grupę. Podobnie, jak ostatnio - rzuciła krótkie spojrzenie w stronę Lance'a. Smok siedział spokojnie. Jego mina nic nie mówiła. Fenghuang kontynuowała. - Tak, jak w rejonach Tenpu, tak i w innych częściach naszego świata dzieją się niepokojące rzeczy. 
- W jednym z miejsc pojawiło się coś dziwnego - Nevra zabrał głos i spojrzał na mnie podsuwając mi jakiś rysunek. Wzięłam go do ręki i spojrzałam, a przez moje ramię spojrzał Mathieu siedzący obok. 
- Przecież to.. - zaczął brunet, ale szok chyba nie dał mu dokończyć. 
- Wieżowiec. Skąd ludzki budynek w Eldaryi? - spojrzałam na liderkę. 
- Tego właśnie nie wiemy. Pojawił się jakiś czas temu w Genkaku, a z władcą nie jest łatwo się dogadać.
- Bo to palant - wtrąciła Koori. Wyglądała na rozgniewaną, a jej puchate ogony nerwowo falowały.
- Zapewne - Huang Hua nie komentowała słów kitsune. - Udało nam się jednak wynegocjować z nim możliwość zbadania budynku.
- Do tego przyda ci się dwójka ludzi - tym razem ja zabrałam głos. Kobieta przytaknęła.
- Musicie sprawdzić jak on się tu znalazł, co jest w środku i czy nie ma tam nikogo więcej. Nevra będzie z wami, jako mój przedstawiciel. Koori, jako że znasz to miejsce doskonale, będziesz przewodnikiem.
Dziewczyna przytaknęła.
- Lance również się z wami wybiera - kontynuowała. 
- A ja po co tu jestem? - wtrącił się Leiftan. Faktycznie. Jego obecność tutaj jest dość zastanawiająca. Fenghuang cicho westchnęła i spojrzała prosto na niego. 
- Wiem, że nie chcesz brać udziału w życiu straży, ale chciałabym abyś również wyruszył. Zajmiesz się nawigowaniem. Jeśli chcesz możesz zostać, potem porozmawiamy w cztery oczy.
Blondyn przytaknął. Nie mogłam się powstrzymać żeby zerknąć na Nevrę - tak jak myślałam jego mina była krzywa. Mam nadzieję, że w trakcie misji nie wybuchnie w naszej grupie żaden wewnętrzny konflikt.
- Kiedy mamy wyruszyć? - Mathieu pokręcił się na miejscu zniecierpliwiony. Wzrok Huang Hua padł na niego. Uśmiechnęła się widząc jego entuzjazm.
- Przygotowania są w trakcie. Najpóźniej za dwa dni..

Spotkanie trwało jeszcze chwilę. Koori krótko opowiedziała, czego się możemy tam spodziewać i jak lepiej przygotować na dłuższe przebywanie w tamtym miejscu.
Z jej słów wywnioskowałam, że jest tam głownie śnieg, śnieg i masa śniegu. Mam już ciepłe ubrania w zapasie, więc jedyne co mi zostało to je spakować.
Będę musiała także poćwiczyć. 
Nie wnikała w szczegóły, chyba wszyscy prócz mnie je znali, ale władca Genkaku może nam sprawić problemy.
Jedno jest pewne.
Jutro mnie czeka pracowity dzień jeśli nie chcę być wrzodem na tyłku.




Dziecko dwóch światów | Eldarya |Where stories live. Discover now