Prośba

213 17 2
                                    

Słońce wpadało przez okno w moim pokoju. Dzień na dobre się obudził, a Kwatera nabierała życia. Chowańce biegały po ogrodzie i wydawały swoje charakterystyczne dźwięki, strażnicy wyruszali lub wracali z misji. 
Ja nie byłam w stanie nawet się ruszyć.
Potworne zakwasy męczyły całe moje ciało. Wczorajszy wieczór dawał mi się we znaki.

Obrazy ciągle przemykały mi przed oczami. Pojedynek z Karenn, Mathieu i Lancem. Dawno nie miałam tak wymagającego treningu, a tu dawałam z siebie dosłownie wszystko i teraz za to płacę.
Dodatkowo ta sytuacja.. 

Podczas pojedynku ze smokiem towarzyszyły mi dziwne odczucia, strasznie niecodzienne. Po tym, jak mnie pokonał również było inaczej. Pomógł mi się podnieść i uciekłam w stronę Koori, ale czułam ciągle jego wzrok na sobie. 
Walczył jeszcze z Mathieu, a nawet Adlaricem.  Ich pojedynki jednak trwały zdecydowanie krócej, niż ten ze mną. Wydawało się też, że smok zaczął się dobrze bawić. To był zdecydowanie jego żywioł.
Siedzieliśmy tak w ogrodzie do późnych godzin wieczornych. Dołączyła do nas w międzyczasie Ewelein, a także Karuto. Kucharz zauważył dość małą obecność na kolacji i się zainteresował, w efekcie czego przyniósł nam trochę przekąsek. Nasz mały turniej przemienił się w piknik, przerywany potyczkami. Siedzieliśmy, podjadaliśmy i rozmawialiśmy - tematy głównie kręciły się wokół odbywających przed chwilą walk. Mathieu nie mógł przestać rozpływać się nad umiejętnościami smoka, co bawiło wszystkich, prócz głównego zainteresowanego. 
Mi osobiście to wygląda na niezdrową obsesję na jego punkcie, ale nie jestem specjalistą.
Wszyscy się dobrze bawili w trakcie tego improwizowanego spotkania towarzyskiego. Sama uciekłam dość późno do siebie, i jak tylko położyłam się do łóżka momentalnie zasnęłam. 

Nie mam jednak czasu na lenistwo, a bardzo bym chciała jeszcze poleżeć i odpocząć. Umówiłam się na kolejny trening z Jamonem. Może nie będzie on zbyt efektywny, ale nie mogę po prostu leżeć i cierpieć z bólu, trzeba go przećwiczyć.

Leniwie podniosłam się z łóżka, ogarnęłam się i ruszyłam w stronę ogrodów. Ogra jeszcze nie było na miejscu więc przysiadłam na ławce i wpatrywałam się w niebo. Czułam się dobrze, nie fizycznie, ale psychicznie. Zupełnie jakby coś wyparowało z mojego umysłu, jakby jakiś wieki ciężar spadł z mojego serca. Nie wiem czym to jest spowodowane. Może wczorajszy wieczór wśród bliskich jakoś mi pomógł.

Jamon przyszedł po kilku minutach, towarzyszył mu uśmiech na ustach. Przywitaliśmy się, wymieniliśmy kilka zdań na temat swojego samopoczucia i przeszliśmy do treningu. 
Usłyszałam parę komplementów pod swoim adresem, dotyczących poprawy moich zdolności. Głupio mi było ponieważ sama nie czułam się w tym jakaś wyśmienita, ale jeśli jest lepiej - i widzi to ktoś z boku, to jest się z czego cieszyć.

W towarzystwie ogra minęła mi większość dnia.  Sam miał na niego nieco luźniejsze plany, więc mógł sobie na to pozwolić. Poćwiczyliśmy, porozmawialiśmy i tak jakoś uciekł czas. 
Dowiedziałam się również od niego, o której jutro ruszamy. To w sumie dobrze. Nie musiałam już nigdzie chodzić i się dowiadywać.

Po treningu poszłam coś zjeść, nie wdając się w żadne dyskusje z nikim. Nie bardzo miałam ochotę. Byłam zmęczona, brudna i śmierdząca. Jedyne o czym w tamtej chwili marzyłam to prysznic i romans z poduszką. 
Właśnie dlatego szybko uciekłam. Zmyłam z siebie cały ciężar dnia i położyłam spać. Słońce dopiero zachodziło, ale skoro mam wcześnie wstać to muszę być wypoczęta.
Ktoś jeszcze próbował się chyba do mnie dobić, bo coś cicho pukało. Nie miałam jednak siły na reakcję. Zasnęłam.

Obudziłam się wraz z pierwszymi promieniami słońca. Byłam rześka i wypoczęta. Jedynie mięśnie ramion mnie lekko pobolewały, ale było to do wytrzymania.
Ubrałam się wygodnie, powiesiłam miecz przy pasie i dwa razy sprawdziłam swój bagaż. Wszystko było w nim tak jak trzeba. Miałam nawet mały zestaw pomocniczy od Ewelein, który dostałam ostatnim razem, był właściwie nietknięty.
Przewiesiłam torbę przez ramię i opuściłam pokój. Nawet nie zwracałam uwagi na czas, najwyżej poczekam chwilę na plaży.
Ruszyłam w stronę wyjścia za mury.

Dziecko dwóch światów | Eldarya |Where stories live. Discover now