Rozdział 9

974 28 0
                                    

Minął prawie tydzień, a cała szkoła jak i większość miasta dudniło o śmierci Jackoba. Opłakiwali go jakby był wielce księciem, a jedyne czym był to dupkiem, który źle traktował dziewczyny i widziałam to wielokrotnie. Zasługiwał na śmierć. A akurat mi przypadło tego dokonać i nie powiem cieszyło mnie to. Bo ci, którzy są oprawcami zawszą niewinni i nie karni, a ofiary zawsze dostają najgorsze. Tym bardziej, że siada im to na psychice, a ci tempi idioci się jeszcze z tego śmieją. Świat nigdy nie był sprawiedliwy dlatego już od wieków ludzie sobie pomagają sami, zdecydowanie innymi sposobami.

Jakoś tak Ash się na mnie od rana dziwnie patrzy. Nie wiem o co mu chodzi.

- Co się tak gapisz?

- Zmieniłaś włosy, ładne wyglądasz. Pasują ci.

- Um dzięki.

To było dziwne. Na samym początku nazywa mnie dziwką, a teraz mówi, że ładnie wyglądam. Nie rozumiem ludzi może dlatego ich właśnie zabijam. To moje nowe motto życiowe, miej wyjebane, a będzie ci dane odchodzi na razie na bok hahahhaha. Czasem się zastanawiam co siedzi mi w tej porypanej głowie i do teraz nie znalazłam na to odpowiedzi. Coś długo mi to idzie.

Nawet jak jadłam to czułam to parzące spojrzenie Ashtona. Co ten gość ode mnie chce. Niech się zajmie swoim życiem albo ubolewa nad stratą kolegi, którego mu zabiłam. Lekcje minęły nudno oprócz tego, że ciągle nam mówiono żebyśmy uważali i nie skończyli jak nasz martwy "przyjaciel". Weekend minął tak szybko, że jedyne co z niego pamiętam to farbowanie włosów z Mike'm. Tutaj jest tak nudno, że hit. Mam ochotę wyskoczyć przez te cholerne okna i zajebać się. Nagle do klasy wszedł ktoś kogo nie chciałam nigdy widzieć. Osoba, która mnie zgwałciła jest moim nowym nauczycielem no kurwa zajebiście. Fitz dlaczego musiałeś złamać nogę i nie mogłeś przyjść prowadzić tej głupiej lekcji.

Nie chcąc widzieć tego człowieka po prostu wyszłam jak najszybciej z klasy i udałam się do łazienki. Gdzie zamknęłam się, w którejś z kabin. Dlaczego to musi mnie dręczyć. Wspomnienia nachodzące na głowę, ból który odczuwałam wtedy. Mam tego dość. Zza etui telefonu wyjęłam małą żyletkę. Mała ale wystarczająca. Podniosłam koszulkę w górę i przyłożyłam ostrze do miejsca gdzie znajdują się biodra. Robiłam cięcie za cięciem, aż nie zadowalało mnie to wystarczająco. Może i całe biodra z obu stron mam w krwawych liniach ale przynajmniej przyniosło to jakieś ukojenie, na chwilę bo na chwilę ale przynajmniej jakieś. Jestem do tego już przyzwyczajona. Wytarłam ciało jak i ostrze ze krwi i schowałam żyletkę, a papier wyrzuciłam. Owinęłam szybko biodra bandażem, który miałam w plecaku i wyszłam z łazienki.

Mając dość tego dnia udałam się do auta gdzie od razu pojechałam do tymczasowego domu. Kurwa nie chce już żyć po co mi to wszystko. Lepiej było nie uciekać i zostać zabita przez własnego brata. Przynajmniej szybciej bym skończyła tą katorgę zwaną życiem. Walić to wszystko. Zadzwoniłam do Camerona.

- Hej słonko, jak tam?

- Mam już dość Cam, jestem za słaba na to wszystko.

- O czym ty mówisz?

- Widziałam go dzisiaj.

- Maeve... Pamiętaj, że jestem tutaj, a z tym chujem to się zaraz policzymy. Właśnie bo by zapomniał musisz iść do bazy, którą mamy w Sydney i ogarnąć jakąś robotę. Wiem, że przestaniesz o tym myśleć i nudziło ci się więc no. Już ci się nie będzie.

- Poważnie? okej za jakiś czas tam będę.

- Dobra ja muszę kończyć, kocham cie.- i z tymi słowami się rozłączył. Super.

Ruszyłam dupę z łóżka, na którym obecnie leże i podeszłam do szafy skąd wybrałam trochę inne ciuchy, bo nie pokaże się tam w codziennych ubraniach, jeszcze aż tak mnie nie powaliło. Ktoś mógłby mnie rozpoznać, a tego bym nie chciała. Wybrałam więc czarne spodnie, tego samego koloru top, a do tego wszystkiego paski na broń i noże. Na rękach miałam skórzane rękawiczki bez palców,a na buzi maskę. Cały mój strój dopełniała skóra z nazwą gangu. Nałożyłam jeszcze granatową perukę, z której byłam znana. Wsiadłam szybko do auta i pojechałam pod wysłany mi wcześniej przez Camerona adres.

Chwile później byłam już na miejscu. Weszłam na posiadłość i pokazałam ochroniarzom tatuaż gangu. Przechodząc przez drzwi mignęła mi znana twarz ale nie mogłam sobie przypomnieć kim ta osoba była. Za szybo uciekł. No cóż może później. Weszłam do biura tutejszego szefa, którego akurat nie było więc rozsiadłam się wygodnie i zaczęłam przeglądać papiery i akcje. Jednak kiedy wszedł myślałam, że zejdę na zawał dawny "znajomy" na szczęście nie rozpozna mnie. Nie spodziewałam się go tutaj. Ma około trzydzieści lat.

- Tutaj nie można wchodzić.- powiedział z bronią skierowaną we mnie.

- Mhm kaliber 9 mm. Słabo przygotowany jesteś. Zła postawa, jednym ruchem mogłabym ci wywalić ten pistolet.

- Kim jesteś?

- Szefową.

-C-co? Ja tu jestem szefem.

- A ja szefową każdej bazy naszego gangu Matteo.

- Czekaj ty jesteś bloody mary?

- Tak to ja.

- Co ty tu robisz?

- Przyszłam was sprawdzić. Przyda wam się poprawa i jakieś ćwiczenia ale od tego to ja już wam kogoś znajdę.

- Kojarzę ten głos.

- No ni sądzę chłopcze, ja tu nie mieszkam.

- Może gdzieś go słyszałem.

- Wielu ludzi ma podobne głosy, a teraz do pracy. Trochę problem z papierami.

- Taa.

- Podzielimy się ty zrobisz to, a ja to. - powiedziałam wskazując na kupę papierów znajdujących się na biurku.

- Dobra, przyda mi się pomoc.

Robiliśmy te dokumenty chyba z cztery godziny, gdy w końcu je skończyliśmy. Nie powiem trochę ich było ale dwie głowy to nie jedna udało nam się to skończyć. Popytałam go o różne akcje, które mają w planach zrobić i kiedy. Jedna szczególnie mi się podobała. Przejęcie towaru od gangu braci. No no będzie ciekawie. Spojrzałam na zegarek i uznałam, że trzeba się już zwijać. Pożegnałam się z tutejszym szefem i poszłam.

Po jakiś dziesięciu minutach byłam już pod magazynem gdzie przebrałam się i zmieniłam samochód. Po tym wszystkim wróciłam do brata. Gdy tylko weszłam do domu spotkały mnie cztery srogie spojrzenia.

- Boże gdzieś ty była, martwiłem się.

- Nie ważne, musiałam coś załatwić.

- Nie łaską chociaż było odebrać ten pierdolony telefon.- wtrącił się Ashton.

- To nie twoja sprawa więc się jeb.

I z tymi słowami znalazłam się w swoim pokoju gdzie zdjęłam opatrunek i wymieniłam na nowy.

Bad sisterWhere stories live. Discover now