Rozdział 1

1.4K 34 1
                                    

Wstałam rano i to o dziwo przed budzikiem. Zegarek wskazywał godzinę szóstą trzydzieści, więc powinnam już wstawać jeśli chce zdążyć do szkoły. Boże jak ja nienawidzę tam chodzić, to miejsce szatana a nie.

Zwlekałam się z łóżka i ruszyłam do szafy, wyjęłam z niej czarne jeansy, tego samego koloru jakiś T-shirt z nadrukiem i rozpinają bluzę. Dobrałam do tego srebrną biżuterię i moje ukochane convers'y. Zrobiłam swój codzienny makijaż składający się tylko z korektora, masakry, rozświetlacza, pomadki i czasem jakiś cieni. Po skończonym szykowaniu się załatwiłam poranną toaletę i spakowałam potrzebne mi książki.

Zeszłam na dół, błagając wręcz żeby było jakieś śniadanie dla mnie. Jestem bardzo głodna, wczorajszy dzień był zabiegany wiec zjadłam tylko śniadanie. Jakie szczęście, że w kuchni znalazłam Chrisa, Camerona, Nialla i Zayna siedzących przy kuchennym blacie oraz Jasmine robiącą naleśniki.

- Kocham cię Jass- dziewczyna w odpowiedzi zaśmiała się i odpowiedziała:

- Ja ciebie też głodomorze.

- No weź, nie jestem żadnym głodomorem.

- Nie wcale.

- No mówię ci, że nie.

- Mhm bo ja wcale cię nie znam.

Oburzyłam się lekko bo ja wcale nim nie jestem. No dobra może czasem ale i tak się im do tego nie przyznam.

- No już nie obrażaj się- podała mi naleśniki - na przeprosiny.

Moje oczy wręcz zabłysnęły, od razu przytuliłam dziewczynę, co po chwili odwzajemniła. Nasze czułości przerwał Ethan, który wręcz wbiegł do kuchni.

- Czy ktoś tu robił naleśniki- mówiąc to wręcz rzucił się na przygotowaną porcje. Razem z Jass spojrzałyśmy na siebie znacząco i wybuchłyśmy śmiechem.

- Ale się rzuciłeś.

- No normalnie jak Reksio na szynkę.

Zjadłam szybko swoją porcję i razem z Jass wsiadłam do mojego auta, po czym ruszyłyśmy do szkoły.

W szkole jak w szkole, nudno. Nic ciekawego się nie działo, więc pobyt tam trochę się dłużył ale co poradzić. Takie życie.

Po lekcjach poszłam jeszcze do pobliskiej kawiarni i zjadłam szarlotkę. Muszę przyznać, że tu mają najlepsze ciasta jakie kiedykolwiek jadłam, a jadłam ich już sporo. Doszłam do wniosku, że muszę też przefarbować moje niebieskie włosy na, niech będzie mój naturalny, czyli blond. Więc ruszyłam do najbliższego salonu fryzjerskiego, jakie szczęście, że nie mieli akurat klientów. Około 17 postanowiłam już wracać do domu. Kiedy byłam już na miejscu, w całym domu był istny chaos i nie wiem czy ja dobrze czuje spaleniznę. Boże zostawić ich samych na kilka godzin, a tu już próba spalenia domu była. Czy tak trudno zrozumieć i wziąć do siebie moje słowa? Najwyraźniej tak.

Dobra chyba wolę nie wiedzieć tego co się tu wydarzyło, więc po prostu poszłam do pokoju. Wykąpałam się i przebrałam się w czystą bieliznę i koszulkę któregoś z chłopaków. Zdecydowałam, że obejrzę jakiś film, wypadło na szklaną pułapkę. Lubie ten film, ma coś w sobie, że chcę go ponownie oglądać.

Gdy skończyłam oglądać do mojego pokoju wszedł Cam, który chciał ze mną poważnie porozmawiać, nie oszukuje się troszkę mnie to zaniepokoiło.

- Masz się pakować- powiadomił mnie.

-Co? Dlaczego?!

- Szef gangu The Crips chce cię zabić, nie wiem jakim cudem wie jak wyglądasz.

- Gdzie i kiedy mam wyjechać, nie chce narażać nikogo z was.

- Do braci, jutro o 18.30 masy samolot - kiedy to usłyszałam zamarłam.

Nie chcę tam jechać, nie chcę ich widzieć ale muszę się poświęcić dla dobra wszystkich. Nauczyłam się, że jeśli coś mi nie pasuje to żeby zachować to dla siebie. I właśnie teraz to robię, nie krzyczę, nie przeciwstawiam się bo to i tak nic nie zmieni. Muszę tam pojechać i ukryć się przed szefem wrogiego gangu. Przez ten czas muszę zamieszkać z nimi, w końcu to moi bracia, o których nigdy nie wspominałam, więc nawet gdyby to tam mnie nie powinni szukać.  Nie będzie łatwo ale muszę jakoś wytrzymać. Muszę też później poprosić o akta tych przydupasów.

Mimo wielkiego oporu zgodziłam się bo i tak nic bym nie zdziałała i nie darowałabym sobie jakby komuś z nich coś się stało i to przeze mnie.

Kiedy Cameron wyszedł podeszłam do szafy z zamiarem spakowania się, jednak kiedy ja otworzyłam zdałam sobie sprawę, że wszystkie moje ciuchy są czarne, no praktycznie wszystkie. Mam też kilka szarych. Więc muszę coś kupić bo jeszcze pomyślą, że w egzorcystę się bawię albo, że należę do jakiejś sekty. Nikt normalny by tak nie pomyślał ale oni są zjebani umysłowo.

W takim razie ubrałam jakieś spodnie bo nie chciało mi się przebierać i ruszyłam do galerii. Jakie szczęście, że dziś jest do 22 mam więc niecałe 3 godziny. Czyli dużo. Jedyne kolory jakie mogą być to biały, niebieski, zielony, czerwony i beżowy. Czarne i jakieś szare posiadam wiec ich nie muszę kupować. Po półtora godzinie miałam już dość i postanowiłam wrócić. Od razu jak to zrobiłam poszłam spakować, najpierw ciuchy i kosmetyki, a potem sprzęt żebym się tam nie zanudziła- jakaś książka, laptop, słuchawki, wszelkie ładowarki i mp4. Broń i wszelki asortyment będzie na mnie czekać na miejscu, w końcu nie wniosę tego na pokład niezauważona. Tak się po prostu nie da. Muszę jeszcze poprosić Liama o ich dane.

- Liam, chodź na chwilkę! - krzyknęłam, po chwili chłopak przyszedł.

- Przygotujesz mi na jutro dane tych zjebów? - zapytałam

- Tak jasne, na jutro rano będą gotowe.

- Dzięki, a teraz dobranoc bo idę zaraz spać.

- Dobranoc księżniczko - i wyszedł.

Kiedy wszystko było już gotowe położyłam się spać. Samolot do Sydney mam jutro o 18.30. Podłączyłam jeszcze telefon i wygodnie się położyłam. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Bad sisterDär berättelser lever. Upptäck nu