Rozdział 11 ✔

84 8 6
                                    

Kończyłam akurat obiad, kiedy złapałam z Remusem porozumiewawcze spojrzenie. Blondyn wstał i wyszedł z Wielkiej Sali. Zaraz za nim poszedł James.

- Chłopaki, gdzie idziecie? - zapytał Syriusz.

- Nigdzie, jedz sobie i niczym się nie przejmuj - rzucił mój brat i wyszedł przez wielkie drzwi.

Po kilkunastu sekundach i ja wstałam od stołu.

- A ty dokąd? - zatrzymał mnie brunet.

- Tam gdzie mie nogi poniosą - odpowiedziałam i szybko poszłam w ślady przyjaciół.

Wyszłam z Wielkiej Sali i spotkałam chłopaków tuż przed nią.

- Nie wiem, czy się nie domyśla - stwierdził Remus.

Faktycznie. Nasze zachowanie było okropnie nienaturalne i dziwne, ale mam nadzieję, że nawet jeśli Syriusz zorientuje się, że przygotowujemy mu imprezę urodzinową to nie zniszczy naszych planów.

- Czekamy na Lily i idziemy do waszego dormitorium - powiedział Lupin, a ja kiwnęłam głową na znak zrozumienia.

Nie musieliśmy długo czekać na rudowłosą.

- Nie zczaił? - zapytał James.

- Chyba nie, ale musimy szybko iść bo zaraz może tu przyjść - odpowiedziała i wspólnie szybkim krokiem poszliśmy do naszego dormitorium.

Weszliśmy do pomieszczenia. Nie było tam nikogo innego, całe szczęście.

Zamknęłam drzwi i usiedliśmy na podłodze z kółeczku.

- Jaki jest w ogóle plan? - zapytała Evans. Wkręciliśmy ją w to wczoraj, a sami od kilku dni o tym rozmawialiśmy, więc trzeba jej coś wyjaśnić.

- Plan jest taki, w sobotę od około piętnastej Julia dopilnuje żeby Syriusz nie zbliżał się do naszej wierzy. Będziemy mieli trzy godziny żeby wszystko przygotować. Potem Juli przyprowadzi Blacka z powrotem a gdy wejdzie wylejemy na niego wiadro lodowatego zielonego gluta, po czym ogarnie się zaklęcie żeby go wyczyścić i przebrać w coś fajnego - wyjaśniał Remus. - James razem z tobą czytając zdanie po zdaniu złożycie mu życzenia i dalej będziemy improwizować.

Lily krótką chwilę analizowała nasz plan idealny, po czy uśmiechnęła się tajemniczo.

- Wchodzę w to.

•°•°•°•

Nastała sobota. Od rana jest mecz Quiddicha, puchoni na ślizgonów. Lily mnie tam zaciągnęła, twierdząc, że jest tam "mój ulubiony ścigający". Chyba jej się coś pomyliło...

Usiadłyśmy obok siebie na trybunach. Mecz trwał od kilku minut. Lilka od razu zaczęła przyglądać się twarzom poszczególnych zawodników, aż w pewnym momencie uśmiechnęła się szeroko i na mnie spojrzała.

- Czy ja tam widzę twojego ulubionego ścigającego? - zapytała żartobliwie.

Zerknęłam w stronę, którą pokazywała palcem.

Młody Black. Oczywiście.

Czy ona sobie czegoś nie ubzdurała?

- Nie wydaję mi się. Nie widzę tam Syriusza - zaśmiała się lekko.

- Ale widzisz jego brata który przecież zawrócił Ci w głowie w bibliotece - moja towarzyszka wybuchła śmiechem, na co ja lekko zachichotałam.

Instynkt Rysia || Syriusz BlackWhere stories live. Discover now