Rozdział 8✔

148 10 22
                                    

Podczas kolacji, do Wielkiej Sali niespodziewanie weszła pani Pomfrey. Każdy był nieco zdziwiony, gdyż zazwyczaj skrzaty domowe dostarczały jej posiłki do skrzydła szpitalnego.

Pielęgniarka szybkim krokiem podeszła do dyrektora szkoły. Powiedziała mu coś ze zrezygnowaną miną i wyszła bocznym wyjściem.

Albumowi wyraźnie zrzedła mina. Można by powiedzieć, że wręcz był smutny. Niektórzy nie wiedzieli o co chodzi, inni wyraźnie coś podejrzewali. Dyrektor nie chcąc trzynać uczniów w niepełności, podszedł do mównicy, a McGonagall uderzyła kilkukronie łyżeczką w kielich, aby zwrócić uwage młodych czarodzieji.

- Drodzy uczniowie.. - zrobił chwilę przerwy, zastanawiając się jak ubrać w słowa to co ma przekazać. - Jak wiecie, kilka dni temu wydarzyło się coś strasznego. Śmierciożercy zaatakowali wioskę Hogsmeade. Niestety, nie mogło się obyć bez ofiar - w tym momencie jego głos był wręcz rozpaczliwy. - Jeśli chodzi o uczniów naszej szkoły, nie udało nam się odratować Petera Pettigrew.

Wszyscy zamarli. Radosny, zawsze uśmiechnięty, w towarzystwie przyjaciół i słodyczy.. nieśmiały, nigdy nie miał dziewczyny, pomocny i zabawny Peter.

Julia nie szczędziła sobie łez. Nie chciała przysłowiowo wyć, czy ryczeć, aby nie zwrócić na siebie większej uwagi, lecz mimo to wszystkie oczy były skierowane na nią oraz jej towarzyszy. Dziewczyna poczuła skurcz w żołądku, zamuliło ją i pozwoliła swojej głowie swobodnie opaść na klatkę piersiową jej brata, który delikatnie ją przytulił z równie załamaną miną.

•°•°•°•

- Jula, wstawaj - Lily szturchała przyjaciółkę w ramię, starając się ją obudzić.

- Co się dzieje? - spytała szatynka, lekko uchylając powieki.

- Za dziesięć minut transmutacja - odparła Evans, licząc, że to będzie wystarczający argument.

Julia niemrawo sięgnęła z szafki nocnej zeszyt i pióro, po czym wyskrobała na kartce:

Szanowna Pani prof. McGonagall.
Bardzo przepraszam i proszę o usprawiedliwienie nieobecności na dzisiejszych zajęciach. Fatalnie się czuję.
Z poważaniem,
Julia Potter

Dziewczyna wyrwała ową kartkę z zeszytu i podała rudowłosej.

- Daj to Minnie, proszę Cię.

Gdy tylko Lily przechwyciła kartkę, wyszła z pokoju, a jej współlokatorka przewróciła się na drugi bok z zakiarem kontynuowania drzemki.

Niestety, nie było jej dane długo pospać. Równo o dziewiątej, gdy tylko dzwony się uciszyły, drzwi dormitorium zostały niespodziewanie otwarte. Wparował przez nie Syriusz z wyraźną determinacją w oczach. Bez specjalnego powodu rzucił się na łóżko przyjaciółki, gniotąc ją przy tym.

- Ty zapchlony kundlu! - krzykneła nagle rozbudzona, po czym wszystkimi swoimi siłami próbowała wydostać się spod ciężaru Łapy. Niestety bezskutecznie.

W końcu chłopak przekręcił się nieco, kładąc się równolegle do dziewczyny i delikatnie ją przytulił.

- Idziesz na lekcje? - spytała cicho.

- Z tego co zauważyłem, ty nie zamierzasz, więc ja również - odpowiedział z szerokim uśmiechem.

- Idź, James będzie się nudził - zaproponowała.

- Wyganiasz mnie? - brunet teatralnie odegrał oburzenie.

- Co z Remusem? - spytała nagle, zmieniając temat.

- O dziwo i na szczęście jest świetnie - odparł. - Byliśmy u niego z Rogaczem rano, Pomfrey mówi, że w ciągu trzech dni go wypuści.

Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Nadal była w ogromnym szoku. Nie mogła pojąć dlaczego akurat Peter musiał odejść..

- Chcesz się jeszcze zdrzemnąć? - zapytał Łapa z nadzieją i opadł na plecy.

- Chętnie - ziewnęła i położyła się obok, kładąc głowę na klatce piersiowej przyjaciela.

•°•°•°•

Julę obudziło głośne pstryknięcie przypominające aparat i uczucie, że ktoś przyjemnie dotyka jej włosów. Mimowolnie uchyliła oczy i zobaczyła swoje kochane współlokatorki w pełnym składzie. Marlena stojąca na czele mierzyła do dziewczyny aparatem.

- Wstawajcie gołąbeczki - popędziła ich Molly, a szatynka dopiero sobie uświadomiła, że nadal leży przytulona do najlepszego przyjaciela. Najgorsze było to, że poniekąd jej się to podobało.

- Która godzina? - zapytała Potter.

- Siedemnasta - odpowiedziała Lily. - Dyrektor zwołał nagły apel na osiemnastą, więc się ogarniajcie.

•°•°•°•

- Drodzy uczniowie - przemówił Dumbledore. - Doskonale rozumiem, że możecie czuć się fatalnie po ostatnich zdarzeniach. Przyznam, że sam jestem bardzo zaskoczony oraz sfrustrowany tym co się stało. Jednak informuję Was, że pogrzeb Petera Pettigrew - na sam początek zdania Julia zareagowała płaczem. Syriusz delikatnie ją objał ramieniem, chcąc dodać jej wsparcia, a ta dalej cichutko łkała - odbędzie się w najbliższą niedzielę o godzinie czterastej na cmentarzu w pobliżu jego domu. Każdy, kto wyraża chęć przybycia tam musi zgłosić się do opiekuna domu do jutra do godziny dwudziestej. To by było na tyle, życzę dobrej nocy.

Uczniowie zaczęli wstawać i rozchodzić się, tworząc spody harmider. Huncwoci wspólnie skierowali się do skrzydła szpitalnego, po drodze zahaczając o dormitorium, w celu wzięcia kilku potrzebnych rzeczy. Weszli na salę, a tam podeszli do łóżka Lunatyka. Julia usiadła na materacu, a James z Blackiem zajęli miejsca na krzesłach.

- Jak się czujesz? - zapytała dziewczyna.

- Dużo lepiej. Rany już praktycznie mi się zagoiły, jutro po południu mogę wyjść - wyjaśnił, na co szatynka nieco się rozpromieniła.

- Za cztery dni pogrzeb.. - westchnęła cicho, czując, jak łzy napływają jej do oczu.

- Już dobrze - blondyn lekko ją przytulił. Zawsze to robił gdy była smutna i zawsze to pomagało. Był jak dobry duszek, który nawet w najgorszej chwili ją wesprze.

Instynkt Rysia || Syriusz BlackWhere stories live. Discover now