Rozdział 2✔

232 15 28
                                    

- Juli! - krzyknął James prosto do ucha swojej śpiącej siostry.

Szatynka w mgnieniu oka rozchyliła powieki i wyskoczyła z łóżka. Rozejrzała się dookoła próbując zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. Kiedy wszystkie jej zmysły odzyskały kontrolę i pewnie poczuła kończyny, spojrzała gniewnie na brata.

- James! Ty kretynie! Co Ci przyszło do głowy żeby budzić mnie w sobotę o ósmej rano?! - wykrzyknęła.

- Przypomnę Ci tylko, kochana siostrzyczko, że jesteśmy umówieni na wyjście do Hogsmeade na dziesiątą, a ja wiem ile czasu potrzebujesz na ogarnięcie - okularnik posłał Julii rozbawione spojrzenie.

W jednej chwili jej twarz przybrała wyraz przerażenia. Szansa na to, że zdąży na ustaloną godzinę była znikoma, ale po mimo to postanowiła się postarać.

Ku zdziwieniu męskiej części huncwotów, Julia zeszła do Pokoju Wspólnego o dziewiątej pięćdziesiąt siedem.

- Idziemy? - spytała.

- Czekamy jeszcze na Petera, poszedł do łazienki - wyjaśnił Remus.

Dziewczyna bez słowa podeszła do kanapy, na której zgrabnie siedzieli Syriusz z Jamesem. Położyła się na sofie, nogi przewiesiła przez oparcie, a głowę oparła o kolana swojego brata.

- Nie za dobrze Ci czasem? - zaśmiał się.

- Wiesz.. - zastanowiła się teatralnie - moglibyście podać mi jeszcze krewetki na srebrnej tacy - cała paczka przyjaciół wybuchła śmiechem.

- Już jestem - powiedział nieśmiało Pettigrew, stojąc za oparciem kanapy.

- W takim razie w drogę! - okularnik poderwał się z kanapy i podszedł do drzwi.

- Nie zapomniałeś o czymś? - zatrzymała go szatynka.

James zaczął się zastanawiac czy faktycznie o czymś nie zapomniał. Przywołał wspomnienia z całego dnia, jednak nic mu się nie przypomniało.

- Chyba o wszystkim pamiętam - odparł niepewnie.

- Masz koszulke na krótki rękaw, a na zewnątrz jest dwanaście stopni, Łosiu - wyjaśniła, uśmiechając się dumnie, widząc gniew na twarzy brata spowodowany wyzwiskiem.

- Jestem jeleniem! To przepiękny samiec! - oburzył się.

- Dobra Bambi, siedź cicho i ich po jakąś bluze, a ja pobajeruje twoją siostrzyczkę żeby Cię nie zabijała - rzucił Syriusz, a starszy Potter pobiegł w kierunku dormitorii.

Black nieświadomie uruchomił w sobie, jak to on nazywał, tryb cassanovy. To było coś w rodzaju instynktu, niekontrolowane czynności, które po prostu trzeba wykonać.

Uśmemiechnął się szelamowsko i zbliżył się do Julii, obejmując ją ramieniem.

- A powiedz, bolało jak spadłaś? - spytał, a po całym pokoju rozległ się głośny śmiech Remusa i Petera.

- Uspokój się, idioto - warknęła.

- Łapo, masz w tym pokoju tyle lasek, które ślinią się na twój widok - zaczął dość głośno Lupin, zwracając uwagę wspomnianych "lasek" - i znęcasz się akurat na naszej biednej Juli..

Syriusz potrząsnął głową, jakby chcąc pozbyć się myśli, które przed chwilą nim kierowały. Nic z tego nie rozumiał.

- Jestem, możemy iść - oświadczył Rogacz wchodząc do pokoju.

- No to w drogę! - rzucił wesoło Peter i cała piątka wyszła przed portret, kierując się następnie do Posągu Jednookiej Wiedźmy.

•°•°•°•°•°•

- Dzień dobry, mogę przyjąć zamówienie? - spytała kelnerka w pubie Pod Trzema Miotłami, uśmiechając się zalotnie do Syriusza.

- Poprosimy pięć razy piwo kremowe - powiedział Remus.

- Dobrze, za chwilę przyniosę - na odchodne puściła do Blacka oczko.

W prawdzie nie był to żaden specjany gest, gdyż większość dziewczyn starała się mu jakoś zaimponować, jednak nie wiedzieć czemu, tym razem Julię to zirytowało.

James widząc, jak jego siostra morduje wzrokiem kobietę, postanowił nieco rozluźnić atmosferę.

- Może w coś pogramy? - zaproponował.

- W co na przykład? - dopytała szatynka.

- Skojarzenia? - rzucił Lupin.

- Może być - odparła - Syriusz, Peter, gracie?

- Ja bardzo chętnie - odpowiedział Łapa.

- No dobrze, zagrajmy - stwierdził Glizdogon.

- Gramy w kolejności takiej, jak siedzimy, zgodnie z ruchem wskazówek zegara, czyli ja, Syriusz, Julia, James i Peter.

- Zaczynam! - wyrwał się okularnik - huncwoci.

- Żarty.

- Ślizgoni.

- Debile.

- Syriusz! Nie możesz tak mówić! Niezależnie od tego jak bardzo ich nienawidzisz, to na prawdę nie miłe! - oburzył się Lupin - masz to zmienić!

- Ale tu chodzi o pierwsze, spontaniczne skojarzenie - zaśmiał się, czym bliźniaki mu zawtórowali.

- Nie możesz mieć takich skojarzeń! - ciągnął dalej - wymyśl jakieś inne.

- Niech Ci będzie.. - mruknął poddenerwowany - węże.

- Gady.

- Dinozaury.

- Hipopotamy.

- Hipopotamy? - dopytał Lupin z lekkim niedowierzaniem.

- Takie skojarzenia - blondyn wzruszył ramionami, śmiejąc się lekko.

- Dobra, niech będzie.. bagno.

- Rośliny.

- Chlorofil.

- Julia do cholery jasnej! Czy wy nie możecie mieć normalnych skojarzeń? - po raz kolejny Remus przerwał grę.

- Oni już tak mają - zaśmiał się James.

Ale to nie był tylko żart. To było coś więcej. Ta dwójka miała ze sobą coś wspólnego. Podobny tok myślenia. Zbliżone poczucie humoru. I jednakie iskierki szaleństwa w oczach. To nie mógł być przypadek, bo nic nie dzieję się przypadkiem.

- Pańskie zamówienie - zgrzyt przerwała kelnerka, zestawiająca na stolik kubki z tacy.

- Dziękujemy bardzo - powiedział Syriusz uprzedzając wszystkich i podał kobiecie odliczoną ilość monet.

Kelnerka odeszła, a gryfoni zaczęli w spokojnym, jednak wesołym nastroju rozkoszować się darem soboty, jakim była możliwość odpoczynku.

Instynkt Rysia || Syriusz BlackWhere stories live. Discover now