Rozdział 1✔

284 15 96
                                    

- Uwielbiam tutaj wracać - stwierdziła młoda Potter, przekraczając próg Wielkiej Sali wraz ze swoimi przyjaciółmi.

Była to prawda, nie tycząca się tylko jej. Wszyscy huncwoci uwielbiali to miejsce. Teoretycznie, w czasie dwumiesięcznej, wakacyjnej rozłąki mogli jak najbardziej się widywać, ale raczej w praktyce nie robili tego za często.

- Nie tylko ty, siostrzyczko - przyznał James i poczochrał włosy niższej o głowie siostrze.

Piątka gryfonów zajęła miejsca siedzące. Po jednej stronie znaleźli się Remus i Peter, po drugiej zaś Syriusz i rodzeństwo Potterów.

- Wszystko jest przygotowane? - upewnił się Pettigrew chcąc mieć pewność, że ich żart powitalny się uda.

- Raczej tak - odparł Lupin - wszystko raczej mamy ogarni...

Chłopak nie dokończył, gdyż przerwał mu donośny głos dyrektora stojącego przy mówni z różdżką przy szyi.

- Witajcie drodzy uczniowie! - wypowiedział powoli i wyraźnie - Jak zwykle, jest mi niezmiernie miło móc Was tutaj gościć. Chciałbym po raz pierwszy przywiać wszystkich pierwszorocznych, ale również ponownie witam wszystkich uczniów, będący tutaj kolejny raz... - przemowa dyrektora trwała około pięciu minut.

Po tym czasie rozpoczęła się, o dziwo, dość krótka ceremonia przydziału. Nowych uczniów przybyło w tym roku zaskakująco mało.

- Hufflepuff! - krzyknęła tiara, mianując tym samym ucznia puchonem i zakańczając ceremonię.

- Trzy.. - zaczął nagle odliczać James.

- Dwa.. - kontynuował po nim Remus.

- Jeden - zakończył Syriusz.

W tym komencie wszyscy huncwoci, pod ławkami machnęli różdżkami, szepcząc odpowiednie formułki, a następnie rysując magicznymi patykami w powietrzu swoje podpisy. Niemal od razu owe podpisy zawisły w powietrzu wraz z wielkim napisem "Huncwoci życzą miłego roku szkolnego!". Sęk w tym, że owe napisy uformowane były z wody, rozłożone nad całą długością stołu ślizgonów. W tej samej chwili piątka przyjaciół przerwała działania zaklęć utrzymujących wodę, przemaczając tym samym podopiecznych domu węża do suchej nitki.

W sali rozległy się jęki niezadowolenia ślizgonów oraz głośne śmiechy uczniów z innych domów. Najbardziej wybijał się melodyjny śmiech Julii tak głośny, że obudziłby niedźwiedzia zimą, a zarazem tak delikatny, że niemowlę by przy nim zasnęło, niczym przy kołysance.

Tą piękną chwilę przerwała wściekła Minerwa McGonagall zmierzająca szybkim krokiem w kierunku osób odpowiedzialnych za zamieszanie.

- Wszyscy huncwoci! Szlaban! Jutro o ósmej rano w moim gabinecie! - wykrzyknęła.

- Ależ pani Profesoor.. - przeciągnął Rogacz.

- Czemu tak wcześnie? - spytał załamany Black.

- Bez dyskusji panowie! - warknęła i odeszła do stołu nauczycielskiego.

- Czyli nici z imprezy.. - stwierdziła załamana Lynx.

- Możemy ją zrobić w piątek. Jutro jest wtorek, więc i tak nie będzie można zaszaleć - wyjaśnił Lupin.

Wzrok Jamesa z niewiadomych powodów dopiero teraz odnalazł Lily. Oczywiście jego charakter nie pozwoliłby mu przejść obojętnie obok rudowłosej gryfonki mieszającej mu w głowie. Ciemnowłosy wstał i przeszedł pół Wielkiej Sali, aż zatrzymał się obok dziewczyny.

- Dojrzał, raczej nie zrobi nic głupiego - szepnął Remus.

- Nic się nie zmienił, zaraz wydrze się zapraszając ją na randkę - założył Syriusz.

- Cofnął się w rozwoju, wejdzie na stół i zaśpiewa jej serenadę, którą wczoraj układał - dodała od siebie Julia i cała trójka położyła na jednej kupce na stole po pięć galeonów.

Na efekt nie trzeba było długo czekać. Po zaledwie kilku sekundach całą Salę wypełnił głośny krzyk Jamesa "Evans, umówisz się ze mną?!". Zadowolony Syriusz przyłożył lewą dłoń do krawędzi stołu, a prawą zsunął ze stołu piętnaśnie lśniących monet, uśmiechając się przy tym diabelsko, a następnie wrzucił pieniądze do kieszeni.

- Spadaj Potter! - krzyk Lily dotarł do bębenków szatynki, na co ta aż podskoczyła na siedzeniu.

- Idziemy już? - spytała z nadzieją.

- Możemy - Black wzruszył ramionami i z pozostałymi huncwotami, oprócz Jamesa oczywiście, udał się do Wieży Gryffindoru.

- Aslan - powiedział Lunatyk do portretu, a ten natychmiast się otworzył, ukazując Pokój Wspólny.

Peter z Remusem szybko popędzili w kierunku dormitorium. Julia, przyzwyczajona do wiecznego pośpiechu przyjaciół stała spokojnie, czekając aż wszyscy chłocy wejdą.

Ku jej zdziwieniu tak się nie stało, ponieważ Syriusz w dalszym ciągu stał przed portretem.

- Panie przodem - sprostował, widząc jej zakłopotanie.

Szatynka wchodząc do pokoju czuła się conajmniej dziwnie. Jedyną osobą zawsze puszczającą ją w drzwiach był jej Świętej Pamięci dziadek. Czasem równiej jej ojcu przypominało się o dobrych manierach, ale nigdy nie spodziewałaby się takiego zachowania ze strony Syriusza.

- Dzięki - mruknęła lekko zamyślona idąc w stronę schodów.

- A ty gdzie się wybierasz? - spytał Łapa - Miałem nadzieję na partyjkę szachów - dodał z teatralnym smutkiem.

- Wybacz, ale jestem zmęczona - odparła i zaczęła wchodzić po schodach.

•°•°•°•°•°•°•


**Aslan - z tureckiego, oznacza "lew".

Instynkt Rysia || Syriusz BlackWhere stories live. Discover now