Part Four

135 14 6
                                    

Przez kolejne kilka godzin przechadzałam się ulicami Ninjago, zastanawiając się nad całą sytuacją z Ninja oraz Luke'iem. Próbowałam zrozumieć co takiego mogłam zrobić źle, iż wszyscy powoli mnie zostawiają. Nie było to dobre uczucie, męczyło mnie to bardzo.

Wsiadając do swojego mecha, stwierdziłam że skieruję się do Stiixu, do pubu tam gdzie pierwszy raz spotkałam się z Luke'iem. Ostatnio zaczął pracować tam bardzo miły mężczyzna, który rzec ujmując był bardzo interesujący. Czekała mnie godzina drogi, więc włączyłam sobie radio, a chwilę potem usłyszałam swoje ulubione piosenki jazz'owe.

Przystając przy pubie, wzięłam do ręki torebkę i wyszłam z pojazdu, zamykając go na klucz. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Zdziwiłam się kiedy podeszło do mnie dwóch nastolatków, którzy poprosili mnie o autograf.

— A ile wy macie lat, że siedzicie w takim miejscu? — zapytałam ich, na co oni spojrzeli po sobie, uśmiechając się głupkowato.

— Jako twoi fani, często tu chodzimy aby cię spotkać! Internauci mówią, że to twoje ulubione miejsce, Delilah! — oświadczył mi jeden z nich, na co w głowie przeklnęłam na tych durnych internautów, którzy znają się więcej na moim życiu, niż ja sama. — To jak? Możemy autograf?

Wyciągnęli z sakiewki długopis i kartkę, za to ja tak jak mnie poprosili, podpisałam się i uśmiechnęłam się w ich stronę. Udało mi się z nimi trochę porozmawiać, lecz po około pięciu minutach machałam im kiedy wychodzili na dwór. Po ich zniknięciu odetchnęłam z ulgą, a chwilę później usiadłam przed barem i przywitałam się z barmanem.

— Jak tam ci życie mija, Delilah — zapytał, a następnie podał mi mojego ulubionego trunku. — Widziałem tu twojego narzeczonego dzisiaj. Nie był sam — oświadczył ostatecznie, a na jego twarzy namalowała się troska.

— Podejrzewam. — Kąciki moich ust wykrzywiły się w grymas. Chłopak, a raczej mężczyzna, który wydawał się być ode mnie o dziesięć lat starszy, popatrzył na mnie smutno. — Muszę zrobić coś, aby znowu mnie pokochał — westchnęłam w końcu, a Rick, bo tak właśnie nazywał się barman, prychnął w moją stronę.

— Gadasz głupoty. — Wziął do ręki szklankę i zaczął ją suszyć ręcznikiem, tak, aby nie było smug. — Facet dał ci pierścionek, a potem sam leci do jakiejś innej blondyneczki, która nie dość że wygląda jak blond-ropucha, to jeszcze nie uratowała Ninjago przed złem dwa razy.

— Ninjago uratowałam raz. — Zmarszczyłam brwi, ponieważ nie przypominam sobie żadnej innej akcji, w którą mogłam być zaplątana drugi raz.

Skrzywił się, a po chwili jego twarz zaczęła sie mocno nad czymś zastanawiać.

— No pierwsza sytuacja, uratowanie Ninjago spod tej całej Znakomitości, który uwolnił twój brat. Piszą o tym wszędzie, przecież — zaczął wyliczać. — No i drugi, pokonanie tych piratów i dżina.

— Jakiego dżina? Jakich piratów? — zapytałam się, a w mojej głowie pojawił się jeszcze większy mętlik niż jeszcze trzydzieści minut temu. — Nie pamietam żadnej takiej sytuacji.

— Jak to nie pamiętasz? Dżin chciał zawładnąć Ninjago i zrobić z niego jakiś inny wymiar, w ogóle zupełnie coś innego — stwierdził. — Lloyd był tu ostatnio i rozmawialiśmy o tym. Od tamtego czasu chodzi jakoś przygaszony i mało co rozmawia, a zawsze lubił tu przychodzić i ze mną porozmawiać. Delilah, uratowałaś z Ninja calutkie Ninjago dwa razy, nie tylko raz.

Przez ten calutki czas patrzyłam na Ricka, nie mogąc dowierzyć jego słowom. Nie pamiętam żadnej sytuacji w której brałam udział z Ninja, broniąc Ninjago City przed jakimiś piratami. Chwilę później, odstawiłam drinka i wybiegłam z baru wbiegając szybko do swojego auta i jadąc do klasztoru.

***

Wtargnęłam do pomieszczenia gdzie siedzieli Ninja i coś rozmawiali. Słysząc moje kroki, Cole dał mi znak ręką, abym podeszła i zaczęła oglądać.

— ... Mam już BorgPada, BorgPoda! Kupiłem nawet palmtopa! Jestem chyba najborgatszym fanem Borga! — Usłyszałam głos brązowego Ninja w telewizji. Nie chciałam się konfrontować z Lloydem w tym momencie, więc uważnie słuchałam czekając na rozwój dalszych wydarzeń. — Dobre co? Hah, generalnie jestem podekscytowany.

Nagle ukazał się Borg, wychodząc automatycznymi drzwiami ze swojej firmy machając do cywilów, a chwile później dało się słyszeć oklaski i piski.

— Jeszcze nie tak dawno — zaczął mówić. — Gdy człowiek chciał określić czas, wpatrywał się w słońce lub zerkał w zegarek czy zegar. Pytał kolegę, nieistotne. Ważne jest to, że świat czekał na przełom zaawansowanej technologii. Oto i ono!

Chwile później ukazał się nam nowo urozmaicony zegarek, a ludzie zamiast się cieszyć zaczęli uciekać przerażeni. Zmarszczyłam brwi, oglądając jednak dalej.

— Takie sceny rozgrywały się niedawno w centrum Ninjago! — Ukazał nam się Pan w telewizji, chcąc nam przekazać codzienne wiadomości. — Podczas prezentacji nowego produktu Borga, wtargnął mściwy samuraj.

—No proszę, a myśleliśmy, że nie będzie co robić — skomentował Cole.

— Ale to jest lepsze, niż rozpakowywanie. Ha! Wszystko jest lepsze niż te pudła — dodał cwaniacko Jay.

— Szkoda, że to tylko jeden samuraj. Za dużo nas na jednego — oświadczył również Lloyd.

— To kto idzie, a kto nie? I kto decyduje? — zapytał się nas wszystkich Kai, na co Zane zaczął nam tłumaczyć, iż mamy pomyśleć o jakiejś liczbie. A po tym już stwierdzeniu totalnie nie zrozumiałam o co mu chodziło.

— Albo po prostu kto pierwszy ten lepszy? — zapytała się ostatecznie Nya, na co każdy z nich zaczął wybiegać z pomieszczenia ściągając się w najlepsze. Westchnęłam widząc ich entuzjazm, ponieważ sama go dzisiaj nie podzielałam. Wolałam zostać w klasztorze, czekając na dalszy rozwój wydarzeń oraz czekać na to, az ostatecznie oni wrócą i przedyskutować z Lloydem o tym czego się dzisiaj dowiedziałam. Wyszłam z pokoju, kierując się w stronę jadalni, otwierając tym samym lodówkę. Westchnęłam kiedy była tam tylko zupa Cole'a, na którą nie miałam ochoty i nigdy nie będę mieć, ponieważ szczerze mówiąc jest ona ohydna.

Tak więc, pomaszerowałam ostatecznie do malutkiego pokoju, który był prawie że mój i usiadłam się na kanapie przecierając oczy. Modliłam się teraz tylko o to, aby ten dzień się skończył, również chciałabym pojechać do swojego mieszkania w końcu i dowiedzieć się co robi aktualnie mój narzeczony.

A może Rick miał rację? Luke dał mi pierścionek, chciał abym została jego Yang, a teraz łazi z jakąś młodą lafiryndą zamiast czas spędzać ze mną. Może po prostu nasze uczucia już dawno wygasły i chcę się o to starać tylko z przyzwyczajenia? Może ja i Luke już nie współgramy tak jak wcześniej?

•••

Witam was w kolejnej części! Mam nadzieję, że się podoba, ponieważ myślałam nad tym rozdziałem bardzo ciężko w pracy, przy okazji słuchając jazz'u. A teraz wypije sobie piwko lub dwa i idę lulu! Dobranoc wam wszystkim 😘

LET THE WIND BLOW ABOVE US • LEGO NINJAGO FANFICTIONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz