Part Two

180 13 9
                                    

Jechałam samochodem przez miasto dosyć szybko, jednak wiedziałam, iż muszę jak najszybciej powiadomić Ninja o tym co właśnie dzieje się z Wu. Zaczęłam mieć nawet wyrzuty sumienia po tym co powiedziałam starcowi, jednak z drugiej strony wiedziałam, że mam rację. Przynajmniej w tej kwestii - gdyby nie on i jego wszystkie tajemnice szkód w Ninjago byłoby mniej. Wu był dla mnie kimś obcym, choć zdawałam sobie sprawę z tego, że dla moich przyjaciół był on jedną z najważniejszych osób, więc wolałam trzymać gębę na kłódkę. Tym razem jednak wszystko ze mnie wyleciało.

Parkując auto na parkingu, od razu z niego wyszłam, zakluczając go i wbiegłam do muzeum. Krzyczałam za chłopakami oraz Nyą, jednak jedyną osobą która pojawiła się tuż obok mnie był właściciel muzeum.

— Doktorze, wiesz może gdzie są Ninja? — zapytałam się starszego mężczyzny z brodą. Ten jednak kiwnął głową i odszedł. Przewróciłam oczami zaczynajac zastanawiać się gdzie oni mogli być.

Wyszłam z powrotem do auta, jadąc w stronę. Chwilę później pojawiłam się w Perle przeznaczenia. Chciałam już wchodzić do środka, jednak poczułam, iż nagle wszystko cofnęło się do tyłu. Wcześniej stałam już w drzwiach, a po chwili obok swojego auta co było dla mnie cholernie dziwne.

Co się właśnie stało?

Obejrzałam się dookoła, lecz wszystko wydawało się takie samo jak wcześniej. Poczułam na swojej skórze lodowaty powiew wiatru, który już drugi raz od ostatniego czasu chciał mi powiedzieć, że może stać się coś złego. Wzięłam głęboki oddech i wbiegłam do bazy. Zauważyłam każdego z osobna tuż przy wejściu.

— Sensei Wu może mieć kłopoty — zapowiedziałam im, a oni popatrzyli na mnie ze znaczącym znakiem zapytania w oczach. — Chciałam go odwiedzić i o coś zapytać, ale ten zaczął jakąś bijatykę sprzed kilkudziesięciu lat z jakimś w ogóle młodszym od niego typem.

Każdy z nich spojrzał się na siebie nawzajem. Podejrzewałam, iż Ninja chcą do niego iść i go ratować. Zrobiliby wszystko, aby starzec był bezpieczny.

— Gdzie on jest? — zapytał się mnie Lloyd, nawet na mnie nie patrząc. Westchnęłam, dalej nie mając pojęcia dlaczego Zielony Ninja stał się dla mnie taki oschły. Bolało mnie to.

— W klasztorze — odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą. — Tym zniszczonym.

Chciałam coś jeszcze dopowiedzieć, jednak kiedy tylko odpowiedziałam na pytanie Lloyda, oni niemal od razu wybiegli z Perły. Chciałam iść za nimi, lecz nie miałam siły. Nie chciałam się wtrącać akurat w to, więc po prostu weszłam do środka i zaczęłam głupio myśleć nad całą swoją sytuacją życiową. Jestem narzeczoną Luke'a już od dłuższego czasu. Minął rok i trzy miesiące odkąd chłopak mi się oświadczył. Myślałam, że po tym jak dał mi pierścionek wszystko będzie takie samo lub nawet i lepsze. Od ostatnich trzech tygodni jednak Luke'a ciągle nie ma w domu. Myśli, iż nie wiem, że wychodzi z jakąś ładnie ubraną blondynką. Dowiedziałam się tego, kiedy pewnego wieczoru spotkałam ich w pubie, w którym pierwszy raz mieliśmy wspólną rozmowę. Śmiali się i rozmawiali na tematy, które również i ja z nim przedyskutowałam podczas naszego pierwszego spotkania. To mnie bardzo zabolało i próbuje starać się dla niego jak najlepiej, aby znowu spojrzał na mnie tak jak patrzył na mnie wcześniej. Bolało mnie to, lecz wiedziałam, że muszę się zmienić, aby znowu było tak jak dawniej.

Usiadłam się wygodnie na łóżku w pokoju Lloyda, wpatrując się tępo w ścianę. Westchnęłam głęboko, a następnie przewróciłam oczami na to wszystko. Zaczęłam powoli się zastanawiać czy nie jechać za nimi i im nie pomóc. Niby również byłam z nimi w grupie, lecz czułam, że ostatnio bardzo mnie od siebie odpychają. Nawet z Kai'em nie mam już tych samych kontaktów co kiedyś. Chłopak coraz częściej spotyka się ze Skylor, Jay codziennie spędza czas z Nyą, Cole uczy się od Zane'a budować machiny, nawet Sensei Wu już mnie nie trenuję, a cały dzień siedzi w swoim biurze i medytuję. O Luke'u nie wspomnę, ponieważ na to pytanie odpowiedź jest prosta.

Wstałam z łóżka, oglądając się dookoła pomieszczenia. Zainteresował mnie czarny notes, który prawdopodobnie należał do Zielonego Ninja. Spoglądając jeszcze raz dookoła i nasłuchując czy przypadkiem nikt nie nadchodzi, otworzyłam notes na pierwszej stronie. Nie było tam nic ciekawego, zresztą tylko jego imię i nazwisko. Chciałam przewrócić kartkę na kolejną stronę, lecz usłyszałam głos Ninja, więc szybko odłożyłam go tam gdzie leżał wcześniej i wyszłam z pomieszczenia od razu widząc przed sobą twarz młodego Garmadona, który pomagał chodzić Sensei'owi Wu. Spojrzał się na mnie z odrazą, lecz nic nie powiedział. Przeszli dalej zostawiając mnie z tyłu. Popatrzyłam się smutno na swoje buty i przeszłam dalej nic nie mówiąc.

— Del, gdzie ty byłaś? — Odwróciłam się w stronę Kai'a, który szedł w moją stronę. Wyraz jego twarzy nie wyrażał zadowolenia, a raczej strach i obawę co zaczęło mnie martwić. — Myślałem, że pójdziesz z nami. Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy? Czy ty jesteś normalna?

— Wystarczy jedno pytanie na raz — warknęłam w jego stronę, słysząc, iż chłopak miał do mni pretensję.

— Nie, Delilah. Albo jesteś z nami w grupie, albo cię nie ma — stwierdził Kai, a na jego słowa w moich oczach pojawiły się łzy. — Wybieraj, wybór może nie jest prosty, ale musisz podjąć decyzję. A teraz muszę cię przeprosić, Sensei Wu potrzebuję naszej pomocy — dokończył, a następnie ominął mnie już bez żadnego słowa. Wzięłam głęboki oddech, czując, że coś musiało się poważnego stać; znam Kai'a oraz wiem, że coś musiało go wyprowadzić z równowagi. Było to widać nie tylko po jego słowach, ale również mimce twarzy. Zaczęłam kierować się w tą samą stronę co wcześniej Kai oraz Lloyd. Weszłam do pomieszczenia w którym leżał ledwo żywy Wu, a przed nim jego bratanek, a przy drzwiach stała reszta drużyny. Widząc mnie, popatrzyli na mnie groźnie, lecz mimo wszystko weszłam do pomieszczenia i stanęłam przed łóżkiem Wu.

— Wu, kto to znowu był? — zapytałam się starszego mężczyzny, który patrzył na mnie zupełnie inaczej, niż wszyscy; troskliwie i współczująco. Zaczęłam się zastanawiać co wydarzyło się w starym klasztorze, dlaczego każdy jest taki zestresowany?

— Nie ważne kto był, a kto będzie — stwierdził spokojnie. -- Zanim jednak odpowiem na wasze wszystkie pytania, dam wam lekcję. Niech każdy pomyśli o swoich błędach, które w przeciągu swojego całego życia popełnił. Ty Delilah, nie musisz — oznajmił chłopakom i Ny'i Sensei Wu. — Ja popełniłem ich wiele. Teraz sobie z tego zdaję sprawę. Jesteście źli na Delilah'ę, a to ona ma we wszystkim rację — zaciął się na chwilę, lecz zaraz zaczął mówić dalej. — To ona pierwsza pojawiła się w klasztorze, jako pierwsza z was wszystkich zwróciła mi uwagę na to co robię źle, na to, że gdybym był z wami od początku szczery, wiele rzeczy moglibyśmy uniknąć. Wiecie jaki jest teraz wasz błąd? Pamiętacie kiedy straciliśmy Zane'a? — zapytał się Sensei, a każdy skinął głową. — Każdy z was wątpił, nie dlatego, że straciliście przyjaciela, a dlatego, że nie mogliście pogodzić się ze stratą kogoś dla was ważnego. Delilah teraz również to przeżywa, ponieważ traci nie tylko was a swojego narzeczonego. Albo jesteście drużyną, albo nie, prawda Kai?

Po słowach Sensei'a każdy się na mnie spojrzał,nawet Lloyd, któremu pojawiły się w oczach łzy.

— Delilah jest waszą przyjaciółką, rodziną, a wy ostatnio nawet o niej nie pamiętacie — tym razem głos Sensei'a zrobił się rozwścieczony, nie do końca, ale jednak. — To dlaczego Kai myślisz, że ona od razu za wami pójdzie, jeśli czuję się w towarzystwie niechciana?

— Dosyć — warknęłam, nie chcąc dłużej już tego słuchać. — Masz im powiedzieć co zaszło w starym klasztorze. Zbyt dużo kłamstw, Sensei. Oni potrzebują prawdy. Ja również.


Witam was bardzo serdecznie! Zapraszam was również do przeczytania mojego nowego opowiadania "Mistrz Marionetek", który znajdziecie na moim profilu. Nie jest to fanfik o Lego Ninjago, lecz thriller, który początkowo wyda wam się prawdopodobnie niewinny, lecz po czasie zrozumiecie dlaczego będzie to thriller. Miłej nocki wam życzę!

LET THE WIND BLOW ABOVE US • LEGO NINJAGO FANFICTIONWhere stories live. Discover now