Epilog - Witaj w domu

193 15 0
                                    

Lisa

Rok później

To był dzień jak co dzień.

Sprzątnęłam kuchnię, obeszłam cały dom, by sprawdzić, czy wszystkie drzwi i okna były pozamykane, pogasiłam światła i skierowałam się do naszego apartamentu, kiedy to usłyszałam.

Ktoś otworzył drzwi wejściowe z klucza, a potem przełączał alarm.

Do naszego domu były na całym świecie tylko dwa klucze.

Tylko dwie osoby znały kod do naszego alarmu.

Drugą osobą, oprócz mnie, która mogłaby tak wejść do naszego domu był ten, na którego codziennie tutaj czekałam już od roku, chociaż niektórzy nasi przyjaciele chyba stracili nadzieję, bo widziałam, jak kręcili głowami na to wariactwo i prosili mnie, żebym nie mieszkała tu sama.

Dla mnie to nie było wariactwo.

Aż do tej chwili w każdej sekundzie wierzyłam w to, że mój mężczyzna wróci do mnie, do nas i do naszego domu.

Czekałam na niego.

Więc kiedy to usłyszałam, wiedziałam, co to było.

Zamarłam na stopniach, kiedy wchodziłam do korytarza prowadzącego do części rodzinnej, a potem powoli wróciłam do salonu.

Szłam jak lunatyczka, krok po kroku.

Drzwi do korytarza wejściowego otworzyły się, kiedy zrobiłam kolejne dwa kroki w tamtą stronę.

Od czasu, kiedy poruszałam się po naszym domu niewidoma, nie potrzebowałam światła, żeby wiedzieć gdzie stał każdy z mebli.

Więc nie włączałam go.

Szłam powoli w stronę męskiej sylwetki, która pojawiła się w słabym świetle, wpadającym z okna wychodzącego na podjazd.

Znałam ją.

A potem przyspieszyłam.

Mężczyzna rzucił na podłogę niewielki worek podróżny, który miał na ramieniu i wyprostował się, a potem spojrzał w moją stronę i zamarł.

Tak!

Podniosłam drżącą dłoń do ust i jeszcze bardziej przyspieszyłam.

Wpadłam na jego przód i, kiedy mnie nimi objął, zakopałam się w jego ramionach, wbijając czoło w jego klatkę piersiową, a potem jęknęłam:

- Mark!

Nic nie powiedział, tylko przycisnął mnie do siebie z całej siły, jakby potrzebował upewnić się, że nie śnił.

Oprzytomniałam na tyle, że odsunęłam się na centymetr, a potem podniosłam ręce do jego ramion i zaczęłam krzyczeć, płakać i śmiać się jednocześnie.

- O, Boże. Jesteś. Jesteś głodny. O Boże, jesteś zmęczony. Wejdź, pokaż mi się. Jesteś tu!

Nie opuścił rąk, nie poruszył się, tylko na mnie patrzył.

A potem pochylił się do mnie i pocałował mnie gwałtownie, przyciskając jedną ręką mój kark pod włosami, by mocniej zgniatać moje usta swoimi, kiedy druga jego ręka nadal trzymała moje plecy.

Wsunęłam palce jednej dłoni w jego włosy i poczułam, że były tłuste, brudne, skołtunione, ale czułam je, więc nie protestowałam.

Był tam!

Wreszcie Mark się odsunął.

- Lisa - szepnął, a jego głos był schrypnięty i słaby - Myślałem już, że cię nigdy więcej nie zobaczę.

Caroline - Bądź sobą [18+]Where stories live. Discover now