Rozdział 17 - Koniec

167 16 0
                                    

Lisa

Godzinę później

Wydawało się, że zrobiłam właśnie największe, najgłupsze głupstwo swojego całego życia.

Siedziałam na skrzypiącym, drewnianym krześle w małej, drewnianej szopie, a przez mój umysł przelatywały strzępki wspomnień z ostatnich chwil mojego życia.

Mojego nic niewartego, pustego życia, które właśnie dobiegało końca.

Godzinę temu nie wybiegłam z naszego domu bezmyślnie i jak szalona, chociaż bardzo się spieszyłam.

Nie, wszystko sobie przemyślałam.

Na mój telefon bowiem z numeru Marka przyszedł do mnie MMS ze zdjęciem Marka leżącego na ziemi w nienaturalnej pozie w kałuży krwi.

Podpisane było Jeśli chcesz mu pomóc, przyjedź. Adres podam ci, jak będziesz w drodze. Nie dzwoń do nikogo, będę wiedział.

Nie zawahałam się.

Dla Marka zrobiłabym wszystko.

Zostawiłam pozytywkę i otwarty list od taty na stoliku do kawy, obok miejsca na kanapie, gdzie go czytałam.

Zakładając swoje buty i pakując małą torebkę, myślałam nad swoimi możliwymi posunięciami.

I niewiele wymyśliłam.

Nie mogłam zrobić nic poza tym, czego ode mnie żądano, jeśli chciałam uratować Marka.

Bałam się, że mój telefon był podsłuchiwany przez tego złego.

Nie więc mogłam zadzwonić do Filipa ani do Davida, a tym bardziej do Marka, dlatego roztrząsałam w myślach moje inne opcje.

Podejrzewałam, że dom był obserwowany przez jednego przyjaciół Marka, chociaż nigdy o tym nie rozmawialiśmy.

Nie zapytałam go, a powinnam była.

W ogóle za mało z nim rozmawiałam.

Pomyślałam sobie, że jeśli będę wyjeżdżała z garażu wystarczająco wolno, nadążyłby za mną i poinformował innych, że się poruszam.

Bałam się tylko, że mógłby wysłać SMS-a na telefon Marka i ten ktoś, kto go miał, wiedziałby, że byłam śledzona.

Musiałam zaryzykować.

Mój przenośny GPS, zgodnie z radą Maggie, miałam w kieszeni moich luźnych, dzianinowych, trzymających się w pasie na gumkę spodni, które jak zwykle miałam na sobie, kiedy zamierzałam zostać w domu.

Byłam ubrana do tego w prostą groszkową koszulkę i założyłam właśnie moje sportowe sandałki, a moje włosy były rozpuszczone.

Złapałam torebkę, spakowałam do niej telefon, wzięłam ze stolika okulary przeciwsłoneczne, klucze do domu i do samochodu z półki przy drzwiach i wyszłam do garażu.

Przełączyłam po drodze alarm i wcisnęłam pilotem otwieranie wrót garażu, zanim jeszcze wsiadłam do mojego Audi.

Wymanewrowałam ostrożnie i powoli, a potem długo patrzyłam, jak wrota się zamykały, kiedy stałam na podjeździe naprzeciwko nich.

Dałam się obejrzeć temu, kto patrzył.

Dopiero wtedy wysłałam na numer Marka SMS-a Jadę.

A potem nagle ruszyłam do tyłu z piskiem opon i wjechałam na ulicę, a potem wykręciłam, jadąc w stronę centrum SLC.

Usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS-a, więc zjechałam na bok ulicy i otworzyłam go.

Caroline - Bądź sobą [18+]Where stories live. Discover now