13. doomed

198 35 6
                                    




— Mówiłam już, że nic nie wiem. I czekam na prawnika.

Założyłam ręce na piersi, zsuwając się nieco po oparciu twardego posterunkowego krzesła. Denerwowało mnie zupełnie wszystko dookoła, włącznie z twarzami policjantów, wiatrakami, sporym bólem głowy. Poważnie nie zamierzałam niczym głupio się obciążać, a na dobrego prawnika było mnie stać. Nawet jeśli przeważnie nie znosiłam korzystania z kasy ojca.

Moje plecy wysiadały, podobnie jak czaszka, która pod wpływem uderzenia kilkanaście godzin wcześniej pękła w jednym miejscu nieznacznie. Drobne wstrząśnienie mózgu. Mimo wszystko zabroniłam zakładania szwów i zeszłam z łóżka szpitalnego jeszcze zanim ktokolwiek zdążył poświecić mi latareczką prosto w źrenice.

Komendant Powell westchnął ciężko, zmęczony moją niechęcią do współpracy.

— Nie potrzebujesz prawnika, Lewis — odparł powoli, na co zmarszczyłam brwi. — Wiem, wiem, co mówiłem. — Przysiadł na biurku, przyglądając mi się uważnie. — Ale twoje powiązanie ze sprawą nie czyni z ciebie mordercy. Zwłaszcza, że na twoje szczęście tego typu uraz głowy, zeznania młodego Carvera i reakcja na to, co zaraz powiem dają ci dobre alibi.

— Wal.

— Znaleźliśmy ciało Patricka McKinney'a. W jeziorze. Wyglądał niepokojąco podobnie do pana Bensona i panny Cunningham.

Moja twarz spięła się, a ja odwróciłam wzrok gdzieś na ścianę, mimo wszystko reagując tak, jak wiedział, że zareaguję. Miał rację. Nie wiedziałam o tym i owszem, miałam dobre alibi.

To oznaczało, że Vecna dopadł Patricka.

Najważniejsze jednak było, że nie znaleźli Eddie'ego. Cal powiedziałby mi bez tej całej farsy. Przesłuchanie miało na celu między innymi pomóc im w znalezieniu go, to jedno było pewne. Poruszyłam bezwiednie oczami, skacząc wzrokiem po ścianie.

— Widzisz? — sapnął cicho, pokazując na mnie ręką. — Jesteś mądrą dziewczyną. Nie rozumiem tylko dlaczego twój kolega Jason zarzeka się, że to ty razem z młodym Munsonem zamordowaliście pannę Cunningham. Mówi o jakichś diabelskich rytuałach i innym gównie.

Zacisnęłam szczękę, patrząc już prosto na niego.

— Jason Carver jest pierdolnięty — wycedziłam łapiąc się za skroń. — To on mi to zrobił. Mogłam przez niego stracić życie, pamięć. Albo gorzej, z pamięcią swój uroczy charakter.

— Wiem, że to on i poniesie tego konsekwencje, nie bój się, jednak według niego był to przypadek — przechylił lekko głowę. — Przepychaliście się. On popchnął cię mocniej i niefortunnie upadłaś głową na jakiś kamień, próbując tym samym chronić Eddie'ego Munsona.

— Bo Eddie jest niewinny — wyrzuciłam natychmiast i przecięłam powietrze dłonią ze złożonymi ze sobą palcami. — Ile razy można wam to powtarzać?

— No to kto? Kto zabił Chrissy Cunningham, Freda Bensona i Patricka McKinney'a?

Mierzyliśmy się nawzajem spojrzeniami w długiej, długiej ciszy, która nastała po tym pytaniu. Pewnie wyglądałam na zirytowaną. Trudno mi się dziwić, jak powiedzieć oficerowi policyjnemu, że trójkę, a właściwie czwórkę moich kolegów z liceum zaatakował potwór z gry, w którą grywał Klub Ognia Piekielnego?

Więc milczałam. Druga Strona to nie przelewki, pewna wiedza niesie ze sobą spore konsekwencje. Dla niektórych jest już niezbędna, błogosławieństwem, jak była w przypadku, mam nadzieję, Eddie'ego. On doświadczył tego okropieństwa z pierwszej ręki i w nic nie było mu już ciężko uwierzyć po czymś takim. Ta sprawa była cholernie trudna i popaprana. Im dłużej zastanawiałam się nad tym wszystkim, tym bardziej skłaniałam się ku przekonaniu, że Łupieżca Umysłów przy tym czymś był jednak niczym postać świeżaka w D&D w porównaniu z postacią na najwyższym poziomie umiejętności.

FREAKS ➵ stranger things fanfiction Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu