~7~

38 6 0
                                    

- Masz przejebane.

- Ujął bym to w bardziej dramatyczny sposób. Coś w stylu - nie mogę uwierzyć, że okłamujesz  mnie od czterech lat. No i potem bym dodał - o ja pierdole, ale masz przejebane. 

Luna zaśmiała się na kilka sekund. Głęboko wzdechnęła i rzuciła kamyka do wody.

- I co teraz?

- Nie wiem. Myślę, że musisz już pożegnać się z tym kamieniem. 

- Alex, ja tak na poważnie.

Wstałem z pomostu i oparłem się o bale. Słońce zachodziło na horyzoncie, zostawiając za sobą pomarańczową smugę na tafli jeziora. Luna spojrzała na mnie.

- A co jeśli zginiesz?

- Nie zginę. - spojrzałem na nią. - A bynajmniej nie pierwszy. Zapomniałaś, nigdy w życiu nie byłem w niczym pierwszy. 

Tym razem oboje się zaśmialiśmy. Szybko zrzędły nam miny, gdy usłyszeliśmy dzwięk zamykania drzwi od samochodu.

- No spójrz Luna. Minęło całe 10 minut. Opowiedziałem ci historie mojego dzieciństwa w pierdolone dziesięć minut. To dlaczego wydawać się by mogło, że trwało ono wieczność? 

Luna spojrzała na mnie, po czym wstała i przytuliła mnie bardzo mocno. 

- Kiedy się zobaczymy? - zapytała.

- Najszybciej to na kamerce przez telefon. 

Poczułem jak ktoś mocno chwyta mnie za ramię i ciągnie w swoim kierunku. Był to ochroniarz, któremu porwanie mnie nie wyszło.

- Co ty robisz One. Uważaj na niego, Jest taki drobny. Chcesz mu wyrwać bark, baranie? - mina mu złagodniała i spojrzał na mnie. - Zawiedliśmy się na tobie. Osobiście wolałbym nie wspominać o tej sytuacji szefowi, ale obawiam się, że już wie.

Wyjrzałem przez ramie mężczyzny, który jeszcze przed chwilą trzymał moją rękę. - O w mordę. Dużo was przyjechało. Pięć samochodów? Ale was jest.. Dajcie mi chwile, matematyka to nie mój konik. 30? Jak wy się...? Wiecie co, ja nie chce wiedzieć. Obróciłem się do luny.

- Widzimy się w poniedziałek, mam taką nadzieję.

Nie wiem jak wam, ale podróż powrotna dla mnie zawsze była krótsza. Jakbyś pstryknął palcami. Ci idioci, którzy nazywają Aidena szefem to One i Two. Pojebane, ale pasuje to do niech. Spytacie dlaczego? Bo są pojebani. One zgrywa ważniaka i nie przepada za mną, natomiast    Two, co ja mogę tu powiedzieć. Traktuje mnie jak jakieś dziecko, co straciło rodziców. Nie żeby tak nie było. 

                                                                                                     *** 

- Witaj paniczu. - przywitała mnie pokojówka, która właśnie wychodziła. Było już po dwudziestej pierwszej. - Szef jeszcze nie wrócił, ale powiadomił mnie, abyś nie kładł się spać i na niego poczekał.

Po tych słowach przełknąłem głośno ślinę. 

- Dziękuję za informacje. 

- Masz przejebane. - poklepał mnie po ramieniu One. 

Poszedłem do swojego pokoju, do którego miałem przydzieloną własną łazienkę. Wykąpałem się i wziąłem do nauki, bo co innego mógłbym robić. Jednak z tego stresu nic nie mogłem zapamiętać, ani rozwiązać żadnego zadania. Spoglądałem cały czas na godzinę. O dwudziestej drugiej usłyszałem jak Aiden wchodzi na piętro. Zbliża się do mojego pokoju i... Nic. Totalnie zero reakcji. Jakby złapał za klamkę, ale może nie? Może tylko wydawało mi się, że coś słyszę?

Killer Race [bl]Where stories live. Discover now