~4~

74 7 0
                                    

Błagam niech ktoś mi łaskawie wyjaśni co tu się odpierdala? Dlaczego jem kolację z jakimś podwładnym ojca, który na dodatek wcześniej mnie uprowadził.

- A więc... Nasz gość powiedział mi, że otrzymałeś stypendium. Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałeś? Sam dyrektor college'e przyjechał po ciebie, czy to nie wspaniale?

Co tu się odpierda...

- Co? Zaraz, czekaj... O Boże. Babciu mówiłem ci, że nie możesz tak łatwo wierzyć ludziom. 

- O czym ty mówisz? Przywiózł ze sobą wszystkie papiery. Nawet rozmawiałam z przemiłą panią, z twojego liceum, która wszystko mi wytłumaczyła. Czy to nie cud? Już nie musisz się przejmować o pieniądze. 

Jedyne co mogłem w tamtej chwili zrobić to spojrzeć złowieszczo na naszego umiłowanego gościa, który właśnie jadł zupę. 

- Przepraszam, ale czy my... Możemy porozmawiać na zewnątrz?

Spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach.

- Jak najbardziej. 

- Ty. Kim ty tak właściwie jesteś?

- Ałć. Aż tak bardzo się zmieniłem, że mnie nie poznajesz - braciszku?

- Zaraz, co? Ja nie mam bra... 

- Tylko się nie rozpłacz. W sumie nawet nie zasługuję na miano brata. Znaliśmy się niecałe cztery lata w dzieciństwie,  ale kto by to liczył. - przeczesał ręką swoje włosy. - Właściwie miałem po prostu dotrzymywać ci towarzystwa, czy to nie dość okrutn..

Przytuliłem go jak najbardziej mogłem. 

- Nareszcie cię znalazłem. 

- Ej! Dobra wystarczy.

- Ahh, to na prawdę ty. Przez ten czas ja ciebie szukał..

- Okej, kuźwa. - mężczyzna odepchnął mnie lekko od siebie po czym wygładził swoje ubrania. - Jedno musimy sobie wyjaśnić. Od tej pory jedyne co nas łączy to stosunki związane z pracą, jasne?

- Co? O czym ty mówisz? 

- Jestem dla ciebie tylko ochroniarzem, a ty moim chłopcem, którego muszę pilnować jak oka w głowię. Dla jasności, nie żebym tego chciał. 

- No weź, przestań już żartować.

Mężczyzna podszedł do mnie bliżej. 

- Słuchaj Alex. Jestem zupełnie innym człowiekiem. Lepiej dla ciebie jeśli nie będziesz mnie denerwował i słuchał wszystkiego co mówię, jasne? Nie chcesz wiedzieć jak bardzo się zmieniłem. 

Jego oczy w pół zamknięte. Takie chłodne i zimne - bez odrobiny uczuć.

- Ja... - co się ze mną dzieję?

- Tak myślałem. - ostatni raz spojrzał na mnie i odwrócił się plecami, sprawdzając coś w telefonie. - Nie ma czasu na pakowanie. Wszystkie ubrania są już dostarczane do twojego nowego domu. Pożegnaj się i jedziemy. - podczas, gdy ja miałem mętlik w głowie i nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa, mężczyzna spojrzał na mnie, który stał i wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. Taki oschły i zimny. Czy to na prawdę on? - Masz pięć minut.

- Co on ci zrobił? Aiden, co on ci zrobił?

- Nie rozumiem o czym mówisz. Zawsze taki byłem. Głęboko w duszy, Alex... Ja zawsze taki byłem.

- Nie, to nie prawda ty... Byłeś takim uroczym dzieckiem. Dbałeś o mnie i ja...

- Cały czas skomlesz. Lepiej przestań bo moja cierpliwość się kończy, paniczu. 

- Alex ile jeszcze będziecie rozmawiać? Robi się chłodno.

Mężczyzna spojrzał na moją babcie, a potem na mnie. Uśmiechał się.

- Nie pozwólmy naszej babci czekać.

***

- Nie będę się opierać, bo i tak nie mam szans.

- Mądrze. 

- Ale dla jasności. Chce żebyś wiedział, że zrobię wszystko, żeby twój szef zapłacił za swoje czyny. Żeby umierał w męczarniach skomląc o wybaczenie. 

Zamykając za sobą drzwi od samochodu wiedziałem, że właśnie dobrowolnie rozpocząłem wojnę z samym diabłem. A najlepsze jest to, że ktoś musi wygrać.



Killer Race [bl]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz