13

1 0 0
                                    

Dwa tygodnie zleciały w mgnieniu oka. Codziennie wymyślałam jakąś wymówkę by położyć się szybciej do łóżka. Z każdym razem miałam wrażenie, że jestem coraz bliżej celu. Tak pełna energii i motywacji nie byłam od baardzo dawna. 

Mama Jake'a czuje się lepiej jest pod opieką lekarza i zamieszkała z moimi rodzicami, którzy pomagają jej stanąć na nogi. Sama rozmawiałam z nią i bardzo ucieszyła się, że mnie słyszy. Zapewniłam, że wpadnę do niej przed powrotem do akademika.

W tym tygodniu odhaczymy mój punkt z wakacyjnej listy, co daje mi kolejny powód do uśmiechu. Ostatni czas minął na jeździe na rowerze, wypadach nad jezioro, zwiedzanie okolic gdzie Aron świetnie sprawdził się w roli przewoźnika. Przedwczoraj zorganizowaliśmy kino plenerowe, a dzisiaj rozegraliśmy emocjonujący mecz na leśnym boisku. I choć Justin nie może grać tak jak dawniej świetnie sprawdził się w roli sędziego. Jako, że mieliśmy mało zawodników Aron ściągnął swoich kumpli: Wysokiego, tyczkowatego- Malcolma, umięśnionego, uroczego blondyna Victora i mocno opalonego, białowłosego Harrego. Chłopacy po kolacji jadą więc pojechaliśmy w czwórkę na zakupy. Ja odłączyłam się od grupy i poszłam na pocztę. Gdy w końcu nadchodzi moja kolej, nadaję paczkę i z uśmiechem na ustach wracam w stronę sklepu. Aron opary o samochód patrzy w moją stronę, czuję się niepewnie przez jego spojrzenie i mam wrażenie, że się przewrócę, dlatego się zatrzymuję.

- Coś nie tak?-pyta i siada na masce nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Pewnie znowu się zacięła- Ivi wkłada siatki z zakupami do auta- Poczekajcie znajdę pilota- oznajmia szukając czegoś w środku.

- Nie trzeba-odpowiadam i pewnym krokiem zmierzam do drzwi. Kiedy wsiadam, Aron patrzy na mnie i kręci głową z rozbawieniem i następnie wsiada i odjeżdżamy z parkingu.

Jesteśmy już prawie przy wyjeździe z miasta gdy przypominam sobie o dzisiejszej wizycie u psychologa. Postanowiłam, że będę uczęszczała do sobowtóra mojego chłopaka, wydaje mi się, że jest mi łatwiej przy nim się otworzyć. Albo może po prostu chcę go zobaczyć, tak na żywo?

- Mógłbyś zawrócić?- odwracam się do Arona.

- Po co?

- Jeśli pomyliłaś znaczek pocztowy, to zawracajmy, to poważna sprawa.- odzywa się z tyłu Justin. Na całe szczęście wybrałam dobry. Łapię w lusterku z przyjaciółką kontakt wzrokowy, a ona łapię o co chodzi za co dziękuję w duchu, bo nie chce się na razie im z tego tłumaczyć.

- Kate nie kupiła podpasek-tłumaczy dziewczyna. Gdy tylko to słyszę mam ochotę wyparować z tego auta. ,, Seriooo?" Justina jeszcze mocniej sprawia, że zapadam się w fotel.

- Skoro tak, nie ma sprawy.- Aron zjeżdża na bok i zawraca. Skacze po kanałach, aż w końcu natrafia na piosenkę Nicki Minaj. - Może zaśpiewasz Ivi?- kiwam w jego stronę głową, za zmianę tematu na co posyła mi uśmiech.

- Nieeee. Błagam.- lamentuję Justin.

-  Daj to głośniej- prosi Ivi i rozpoczyna śpiewać, umilając nam to dość pochmurne popołudnie.

Gdy docieramy pod ten sam sklep, wysiadam i proszę Arona by wysiadł. Patrzy na mnie zdziwiony, jednak po chwili zamyka drzwi i staję z koło mnie.

- Jakby co nie za bardzo znam się na tych rzeczach- oświadcza z rękami w kieszeniach. Po chwili łapię o czym mówi i uśmiecham się lekko.

- Nie o to chodzi.- staję bliżej niego, tak, że nasze czubki butów się stykają.- Nie idę do sklepu, tylko na wizytę u psychologa. Czekam na jego reakcję i co dziwne nie jest zdziwiony. Robi coś czego się kompletnie nie spodziewałam: przytula mnie. Chowam twarz w jego szyi i oddycham z ulgą.

Poza CzasemWhere stories live. Discover now