Rozdział VII

Mulai dari awal
                                    

- Masz treme? - Zapytałem i rzuciłem mu szeroki uśmiech.

- Już się doczekać nie mogę – powiedział i odwzajemnił się jeszcze szerszym uśmiechem, aż w jego policzku pojawił się dołeczek. Dokłądnie tak samo jak u Sophie. - Chcę żeby jasne było, że Mia jest moja.

- Czy do tej pory były jakieś wątpliwości w tym zakresie? - Zapytałem kpiąco.

Co jak co, ale odkąd Jake w końcu wyjął głowę z dupy i przyznał sam przed sobą, że Mia już nie jest tylko przyjaciółką, ani nawet przyjaciółką od seksu wszyscy w promieniu stu kilometrów wiedzieli, ze należy do niego. Zachowywał się jak typowy samiec alfa, autentycznie. Mało brakowało a oszczekiwałby każdego faceta, który stanał za blisko Mii. Mnie samemu oberwało się w łeb kilka razy za komplementy. Powtarzam komplementy, to nawet nie były sprośne teksty. Powiedziałem raz Mii, że zajebiście wygląda w spódnicy i dostałem od tyłu w czachę od najlepszego kumpla. Dziwię się, że jej po prostu nie zamknął w piwnicy i nie przykuł łąńcuchami do ściany. Ale byłem z niego poniekąd dumny, bo Mia pracowała w miejscu, gdzie dość często widywała przystojnych i wysportowanych mężczyzn, których pieszczotliwie nazywała swoimi chłopcami. Nawet mu szczęka nie drga, gdy o nich opowiada.

- Żadnych – przyznał szczerząc się jak głupi do sera i upił łyk piwa. - Cillian miał być o której?

Nasz kumpel miał przyjechać dzisiaj późno w nocy żeby jutro być na miejscu. Zaproponowałem mu nocleg u siebie jeszcze zanim przygarnąłem też Jake'a.

- Dopiero po jedenastej ma lądować – powiedziałem.

- Możesz trzymać go jutro z dala od Sophie?

Zamrugałem gwałtownie i chwała Bogu, że zdążyłem przełknąć piwo bo bezwątpienia bym się nim zakrztusił. Z jednej strony byłem szczęśliwy, że Jake tak mi ufa w zakresie swojej siostry. Z drugiej zaś czułem się lekko pozbawiony męskości. Lwy niepowinny pilnować antylop i takie tam, prawda? Nie to żebym coś miał do Sophie, bo przecież nie mam, ale jednak. Przed oczami stanął mi sen, który miałem w niedzielę po naszym ostatnim spotkaniu i przysięgam, gdybym miał tendecję do rumienienia się już bym był czerwony z zażenowania. O boże, potrzebowałem porządnej nocy pieprzenia z jakąś zgrabną laską, żeby mój umysł wrócił na właściwe tory. To normalne, że po dwóch tygodniach postu mam dziwne myśli prawda? Dwóch tygodniach? Jasna cholera.

- Max?

Popatrzyłem zszokowany na przyjaciela i próbowałem sobie przypomnieć o czym rozmawialiśmy zanim zorientowałem się, że od dwóch tygodni nieuprawiałem seksu z kimś innym niż własną ręką.

- Tak, tak – potwierdziłem szybko i odwróciłem się od niego szybko upijając piwo.

- Wszystko ok?

- Tak, tak.

- Zachowujesz sie ostatnio dziwnie – powiedział spokojnie, a zaraz jego twarz nabrała ostrości. - Tylko mi kurwa nie mów, że ten pajac znów coś próbował.

- Nie – rzuciłem szybko, może trochę za szybko, ale Jake rozluźnił się. - Nic mi nie pisała ostatnio, a miała mi dawać znać gdyby coś było.

Jake prychnął i pokręcił głową.

- I wierzysz, że faktycznie by ci powiedziała.

- Tak – powiedziałem i spojrzałem mu prosto w oczy. - W tej sprawie doszliśmy do porozumienia i wie, że nie powiedzenie mogłoby się skończyć źle o czym ją poinformowałem.

Milczał wpatrując się we mnie z ostrożnością, ale w końcu skinął głową i wrócił do śledzenia gry w telewizorze. Sophie może i była uparta, ale po ostatnich wydarzeniach wiedziałem, że zasiałem w niej niewielkie ziarenko obaw, a to dawało mi już sporą przewagę. Przyjechało nasze jedzenie i kończyliśmy je jeść, kiedy zadzwonił dzwonek do moich drzwi. Zaskoczony podniosłem się i poszedłem otworzyć. W drzwiach stał Cillian i sześciopakiem browara i szerokim uśmiechem na twarzy.

Boston in love | [18+] ZAKOŃCZONETempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang