Rozdział VI

1.3K 78 2
                                    

Rozdział VI

Sophie

Denerwowałam się jak diabli stojąc przed lustrem i krytycznie patrząc na swoją kreację. Nie rozmawiałam z Maksem od wczorajszego dnia i jedyną rzeczą jaką do mnie napisał była informacja, że przyjedzie po mnie o siódmej trzydzieści. Nie znałam szczegółów wyjazdu, co z Ethannem, co z Jake'm i o co chodzi z tym Cillianem. Gość był przystojny, to fakt, ale czułam się dziwnie niepewnie, gdy zaczął do mnie pisać. Nie to, że nie potrafiłam sobie dać z tym rady, chociaż nie czarujmy się –patrząc na Thomasa ewidentnie nie jestem mistrzynią w kontaktach damsko – męskich. Westchnęłam i po raz ostatni obrzuciłam się spojrzeniem. To przecież nie była randka. Postawiłam więc na coś klasycznego. Czarne spodnie rurki z wysokim stanem, biała koszula i moje ukochane czerwone sandałki od Jimmy'ego Choo. Na szyję dodałam złoty gruby łańcuch a w uszy wpięłam niewielkie dżety. Włosy związałem w prostego, wysokiego kucyka, dzięki czemu moje kości policzkowe wydawały się wyraźniejsze. Tak, prezentowałam się ładnie, ale klasycznie i niezobowiązująco. W momencie, gdy rozbrzamiał dźwięk domofonu kończyłam malować usta czerwoną szminką.

- Chcesz wejść na górę?

- Nie, pośpiesz się.

Przewróciłam oczami i wrzuciłam szminkę wraz z telefonem do małej torebki. Zamknęłam drzwi i zeszłam na dół. Max czekał przy swoim samochodzie, zaparkowanym naprzeciwko wejścia i wystając tyłem na ulicę, przez co inni kierowcy musieli go wymijać.

- Wybierasz się na pogrzeb? - Zapytałam patrząc na jego jednolicie czarny strój.

Oderwał się od telefonu i uważnie zmierzył mnie spojrzeniem. Mięsień na jego szczęce lekko zadrgał i gdybym go nie znała powiedziałabym, że jego spojrzenie zdecydowanie dłużej zatrzymało się na moich piersiach.

- A ty na rozpoczęcie roku?

- Zabawny jak zwykle – powiedziałam i wsiadłam do środka.

Bez komentarza okrążył auto przede mną i wsiadł za kierownicę. Auto mimo sportowej linii było dość przestronne w środku. Skórzane i drewniane wykończenie wskazywało na wysoką cenę. W środku unosił się leśny zapach z nutką piżma, który przyjemnie łaskotał mnie w nos. Zapięłam pasy i poczekałam, aż Max wrzuci adres do nawigacji. Dopiero, gdy ruszyliśmy odwróciłam się w jego stronę.

- Więc?

- Co więc? - Zapytał nie zaszczycając mnie nawet jednym spojrzeniem.

- Jak wyjazd?

- Jeżeli pytasz o moje przygody seksualne – zaczął i rzucił mi wściekłe spojrzenie. - To wciąż bez zmian. Twój pieprzony młodszy braciszek powinien rozważyć pracę przyzwoitki. Żadne dziewictwo przy nim nie jest zagrożone.

Zaśmiałam się w odpowiedzi czym zarobiłam kolejne wściekłe spojrzenie.

- Jestem pewna, że jeszcze dzisiejszego wieczora się to zmieni. A jak reszta?

- Mam ci opowiedzieć jak pletliśmy sobie warkoczyki i wymieniali plotki ze świata sportu?

- Boże – jęknęłam. - Niezaspokojony jesteś gorszym palantem niż zwykle.

W odpowiedzi coś mruknął ale zbyt cicho i niewyraźnie bym mogła zrozumieć. Nie miałam zamiaru go o to pytać. Nie byłam na tyle głupia, by się podkładać kiedy miał taki parszywy humor. Pierwszy raz w życiu chyba widziałam go tak spiętego i wkurzonego. Nagle coś do mnie dotarło i omal nie parsknęłam śmiechem na tę myśl. To nie była kwestia niezaspokojenia, tylko nerwów. Maximilian Beckett denerwował się przed kolacją u moich rodziców. W innych okolicznościach nie omieszkałabym mu tego wypunktować, jednak teraz zbytnio mi zależało na jego pomocy. Zamiast więc ciągnąć temat i wypytywać go skupiłam się na krajobrazie za oknem. Droga do moich rodziców nie zajęła nam więcej niż dwadzieścia minut podczas których zauważyłam, że Max zaczął się rozluźniać. Wysiadając posłałam mu pokrzepiający uśmiech, na który znów coś burknął pod nosem. Z tylnego siedzenia wyjął butelkę Glenfiddich Grand Cru na co cicho gwizdnęłam z aprobatą. Mój ojciec cenił sobie dobry alkohol, a ten na pewno go przekona. Max odrobił lekcje i przygotował się do dzisiejszego spotkania.

Boston in love | [18+] ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now