- Chryste, Sophie!

Podskoczyłam i złapałam się za serce, gdy po mojej pracowni rozszedł się wściekły głos mojego brata. Stał w drzwiach w pełnym garniturze i rzucał na mnie mordercze spojrzenie. Miał włosy równie ciemne, niemal czarne jak moje własne. On jednak odziedziczył oczy w kolorze niebieskim po naszym ojcu. Teraz ciskały błyskawicami i bez pytania wiedziałam, że tylko milimetry opanowania dzielą go od rzucenia się na mnie.

- Jake – powiedziałam powoli i przysunęłam krzesło do odtwarzacz, żeby ściszyć dudniącą muzykę.

- Dlaczego do diabła nie odbierasz?

Rozejrzałam się zdezorientowana po pracowni, ale szybko przypomniałam sobie, że w południe zostawiłam telefon na dole. Teraz za oknem już zaczynało się ściemniać, co oznacza, że od kilku godzin siedziałam pochłonięta pracą i nawet nie wiedziałam co się dzieje.

- Coś się stało?

- Chciałem z tobą porozmawiać – powiedział lekko się uspokajając i rzucił swoją teczkę na puchową kanapę stojącą w rogu pokoju.

- Ostatnio wszyscy chcą ze mną rozmawiać – mruknęłam i pokręciłam głową na jego zaciekawione, ostre spojrzenie.

Jake przysunął sobie krzesło do mojego blatu i pochylił do przodu opierając łokcie na udach. Po jego postawie wiedziałam doskonale jaka rozmowa mnie czeka. Jake był jedyną osobą, która przeprowadzała ze mną "ciężkie, dorosłe rozmowy". Monica była często pogrążona w swoim świecie, a ojciec pozwalał mi na wszystko póki nie musiał mnie wykupywać z więzienia czy coś. To Jake, choć starszy ode mnie o pięć lat od zawsze trzymał rękę na pulsie. Krył mnie, gdy szłam na imprezy i pilnował, żebym wróciła o przyzwoitej godzinie do domu. Dbał bym zawsze mogła się do niego zwrócić o pomoc i radę. I choć przez krótki okres czasu, kilka lat temu Jake odciął się od rodziny, zostawił furtkę dla mnie i Ethana. Ja skorzystałam z niej w momencie, gdy z podjazdu zniknął jego samochód. Ethan wciąż nieśmiało się do niej zbliża. Wiedziałam więc, że teraz czeka mnie dorosła rozmowa z bratem, który się o mnie martwi, a mnie od razu zrobiło się głupio i nieswojo przez to. Nie lubiłam tego uczucia.

- Czy Max z tobą rozmawiał? - Zapytał w końcu spokojnie.

- Tak – mruknęłam i głośno wciągnęłam powietrze. - Jake, wiem, że się martwisz i rozumiem to. Ale mam wrażenie, że troszkę wyolbrzymiacie całą sytuację. Doceniam twoją troskę i wiesz, że cię kocham. Zawsze byłam z tobą szczera i chciałabym żebyś wiedział, że nie podoba mi się to, że się zamartwiasz i to, że Max ma mnie niańczyć jakbym nie potrafiła sama się sobą zająć.

Mięśnie na jego szczęce zadrgały i wiedziałam, że znów zaczyna w nim kipieć złość, którą ledwo opanował.

- Chciałbym żebyś miała rację i żeby całość nie wyglądała tak koszmarnie jak w mojej głowie – powiedział, a wraz z oddechem jego ramiona opadły. - Wiem, że doskonale potrafisz sama się o siebie zatroszczyć i jestem z ciebie dumny, ale ten typ jest...nie podoba mi się to jak on cię traktuje. A teraz, gdy go odrzuciłaś...Nie wiem, Sophie, ale po prostu będę czuł się pewniej, jeśli wiem, że masz tutaj kogoś komu ufam i kto w razie czego przyjdzie ci z pomocą to tyle.

Skinęłam głową i zarzuciłam mu ramiona na szyję. Jake był wspaniałym starszym bratem i od zawsze wiedziałam, że w każdej chwili mogę do niego przyjść. Teraz też przytulił mnie mocno  i cmoknął w czubek głowy. Oboje czasami mieliśmy problemy zmówieniem o swoich uczuciach i przemyśleniach i nauczyliśmy się już komunikować w inny sposób. Teraz wiedziałam, że rozumie moje uczucia lepiej niż ja sama i próbuje mnie uspokoić. Wiedział, że choć zachowuje spokój, pod tą powłoką denerwuje się całą sytuacją i jestem nią nawet lekko przerażona.

Boston in love | [18+] ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now