Część I

28 0 0
                                    

Shadow pov. 

Przesiadywałem na gałęzi w Underfell, myśląc intensywnie o wszystkim. Tylko po co..? Straciłem swoje AU i już go nie odzyskam. Swoją rodzinę... przyjaciół... Wspomnienia oraz twarze przerażonych potworów zostaną mi na zawsze... Ale tu mam swojego przyjaciela, Fella. Nie jest taki zły. Z resztą przygarnął mnie do siebie i muszę się mu odwdzięczyć. Zeskoczyłem z gałęzi, z małym grymasem oraz przede wszystkim z niezadowoleniem na twarzy co było standardem. Poprawiłem mój płaszcz, kierując się w stronę domu mojego przyjaciela. Może go odwiedzę. A może i jednak nie... Nie. Nie będę go odwiedzał. W sumie nie będę zabierać mu czasu. Więcej czasu bym miał dla siebie. Poszedłem przed siebie zamyślony i ponury. Moja depresja była coraz silniejsza... Nic mi nie zastąpi bliskich osób... Już nigdy ich nie zobaczę, a to wszystko przez moją nieuwagę. Winię się ciągle za to. Dni.... Noce... Ciągle męczy mnie ta wina. Nie powinienem w sumie spędzać czasu w tak szczęśliwym otoczeniu. Muszę stąd pójść, aby nie psuć harmonii tego świata choć moje AU było podobne. Zamknąłem oczy, teleportując się do losowego AU. Nie wiedziałem co to było za miejsce, ale na próżno wyglądało chyba jak jakieś szczęśliwe. Cóż, nie będę oceniał po wyglądzie choć po wyglądzie tych potworów mogę stwierdzić że ten świat skupia się na sobie. Cóż. Zacząłem iść po chrupiącym śniegu naprzód, rozglądając się tu za kimkolwiek. Zaczęło się ściemniać więc ukryłem się w jakimś opuszczonym domu. Przez 3 godziny patrzyłem się w jeden punkt skulony po czym w końcu zasnąłem. 


 Lust pov. 

Siedziałem u Grillbiego flirtując ze wszystkimi oraz tańcząc na rurze. Kolejny dzień taki sam... Cały czas taka sama praca i taki sam powrót do domu... Kiedy całuje się z innymi, czuję pustkę a kiedy zaczynają mnie dotykać, chce mi się płakać. Nie raz próbowałem błagać innych o litość lub pomoc... Ale oni uznawali to za zaproszenie do zabawy... Codzienne gwałty, wyzwiska, resety... ... Myśli samobójcze... Rany... Blizny... Coraz więcej blizn... Mam wszystkiego dość. Mam wszystkich dość. Nienawidzę wszystkiego... Nienawidzę tego świata... Nienawidzę siebie...

Chciałbym.... Chciałbym z tym skończyć... Ale boję się zostawić Papyrusa samego... Boję się że mnie znienawidzi...  Tak strasznie tego nie chcę... Boję się strasznie tej brutalnej rzeczywistości tutaj... Więc muszę się uśmiechać, udawać że wszystko jest w porządku. Że kocham wszystko i wszystkich tutaj. Że kocham siebie. Że kocham seks... Codziennie biorę tabletki choć nic one nie dają. Codziennie ukrywam że jestem pod wpływem pożądania... Nie mam z kim porozmawiać na ten temat ponieważ kiedy zaczynam się użalać nad sobą, zaraz wszyscy biorą mnie na celownik jako tego słabszego, którego można łatwo wykorzystać albo mówią mi że wymyślam. Może mają rację... Nie wiem. Przeżyłem tyle lat bólu i cierpienia że nawet nie jestem w stanie stwierdzić czy wciąż jestem normalny czy już nie. Jestem kompletnie sam... Sam... Okropnie sam... Siedziałem tam chyba z 3 godziny, które dla mnie były nieskończonością. Głośna muzyka. Krzyki zachęcające abym zaczął się masturbować przy wszystkich. Uśmiechałem się zalotnie do wszystkich choć najchętniej zadźgał bym się tu i teraz przy wszystkich. Jednak nie mogę popełnić samobójstwa. Są dwa powody jednak ten główny jest to że są dwie osoby dla których wciąż żyję... Choć ta jedna osoba nie jest tu ze mną, czasami wyobrażam sobie jak mnie duchowo wspiera, przytula, troszczy się o mnie... Jest dla mnie bardzo ważny... Po minionym czasie wszyscy się rozeszli się do domów a ja zostałem sam z Grillbym. 

- Sans, muszę już zamykać - zwrócił się do mnie Grillby.

- Wiem Grillby~ - puściłem mu oczko zalotnie zakładając na siebie kamizelkę. 

- Wiesz... A może zechcesz pójść ze mną do domu? Będziemy... tylko sami~.... - podszedł do mnie po czym złapał za talię przysuwając mnie bliżej. 

- Oh, Grillby~. Ja wiem że ty chcesz~... - powiedziałem przybliżając usta do jego ust z szerokim uśmiechem. 

- Ale innym razem płomyczku~.- dodałem szybko odsuwając się od niego. 

- Heh. Kiedyś będziesz mój~. - zaflirtował kładąc rękę na biodrze zadowolony. Posłałem mu całusa ręką po czym wyszedłem w podskokach do domu. Kiedy zamknąłem drzwi do domu, wbiegłem jak piorun do swojego pokoju po czym rozpłakałem się głośno w poduszkę. Codziennie słyszę te głosy i w głowie i tutaj,które e są coraz częstsze i coraz gorsze.

 "Jesteś bezużyteczny!" "Beksa!""Dziwka!" "Grubas!" "Nikt Cię tu niechce!" "Suka!" "Jesteś chłopakiem czy dziewczyną?!" "Na kolana!" "Ssij!""HAHAHA, patrzcie! On ma blizny! Ciekawe po czym!" "Najlepiej się zabij!" "Jaki ochydny!" "Błagaj mnie o litość!" "Zabij się." "Zabij się.""Zabij się." "Zabij się." "Zabij się." "Zabij się" "Zabij się" "Zabij się." "Zabij się." "Zabij się."

Wypowiedzi typu: "Zabij się" słyszę najczęściej. Dużo razy próbowałem... Próbowałem przez 10 lat. I dalej nic. Śmierć jest dla mnie jedyną drogą ucieczki od życia. Mógłbym nareszcie zaznać uczucia spokoju.

Po kilku godzinach płaczu, leżałem z całą mokrą twarzą na łóżku przytulając do siebie mokrą poduszkę. Mój wzrok był pusty a zarazem pełen żalu, smutku i cierpienia. W pewnym momencie usłyszałem w głowie ten jeden głos: 

"Jestem przy Tobie"

Oh, ile ja bym dał, żebyś ty był tutaj ze mną ciałem a nie duchem... Wtuliłem twarz mocno w poduszkę wycierając kolejne łzy. Spojrzałem na zegarek. 01:47. Nie zasnę.... Nie czuję się śpiący ale jestem okropnie zmęczony fizycznie. Podniosłem się do siadu na łóżku po czym sięgnąłem do szafki nocnej. Otworzyłem szufladę po czym wyjąłem z niej mój scyzoryk. Przez chwilę przyglądałem mu się. Przyłożyłem nożyk do nadgarstka po czym zacząłem robić nacięcia. Ten ból mi się należy... To wszystko moja wina. Po samookaleczeniu siebie, spojrzałem na swoje rany. Piękne a zarazem obrzydliwe. Takie same jak ja... Odłożyłem scyzoryk na miejsce i przykryłem się kołdrą kładąc się spowrotem na łóżku. Nie zwracałem uwagi na krew lejąca się z ran. Moja pościel jest za bardzo brudna by w ogóle przejmować się o kolejne ślady. Pomimo że byłem już spokojniejszy, zaczęło mi się robić duszno. Jak zwykle po cięciu się. Nakryłem głowę kołdrą po czym westchnąłem głęboko zatapiając się mentalnie w otchłani wyrzutów sumienia, bólu i cierpienia. 

'Nastepny dzień

Obudziłem się owinięty ścisło kołdrą. Od razu po otworzeniu oczu dopadł mnie okropny ból głowy. Wstałem powoli z łóżka, na początku lekko potykając się o własne nogi lecz później wszystko było już w porządku. Poszedłem do kuchni zaspany. Mojego brata nie było. Na szczęście. Zacząłem szukać po szafkach jakiś leków przeciwbólowych. Kiedy w końcu je znalazłem, położyłem je na stole. Nalałem sobie do szklanki wody z kranu. Przypomniało mi się że muszę coś zjeść żebym nie zemdlał jak ostatnio. Zajrzałem do lodówki. Tylko wczorajsze jedzenie zrobione przez Papyrusa. Ugh... Za dużo kalorii. Wygląda na to, że muszę iść do sklepu coś kupić. Nie myśląc i tak połknąłem tabletki, użyłem na sobie magii leczniczej a blizny ukryłem specjalną magią. Na twarz nałożyłem make up by nie było widać dużych worów pod oczami. Założyłem swój codzienny strój po czym wyszedłem z domu kierując się do najbliższego sklepu spożywczego. Oczywiście po drodze nie obyło się bez miłych lub złych komentarzy w moją stronę przez innych. Po zakupie jedzenia, włożyłem je do foliowej torby po czym wyszedłem ze sklepu. Przez ból głowy nie wiedziałem gdzie dokładnie idę. Zbytnio też nie spoglądałem na potwory. W drodze spowrotem do domu, na chwilę zamknąłem oczy myśląc nad różnymi sprawami. Nagle na kogoś wpadłem. Tak bardzo straciłem równowagę, że odbiłem się od tej osoby lądując plecami na śniegu. Uh... Chodzenie z zamkniętymi oczami jest złym pomysłem...

Shadow pov.

Obudziłem się w tym samym miejscu gdzie wczoraj zasnąłem. Podniosłem się z ziemi, otrzepałem się ze śniegu po czym zacząłem iść w stronę miasta Snowdin. Może te AU nie jest takie złe, choć obrzydza mnie trochę sposób w jaki inne potwory tutaj są ubrane. Idąc, poczułem jak ktoś na mnie nagle wpadł. Byłem tak sfrustrowany tymi wszystkimi rzeczami które mi się przytrafiły że musiałem się na czymś lub kimś wyrzyć. Nie moja wina, że taki już jestem... 

- Uważałbyś jak chodzisz może co? - warknąłem patrząc na osobę, która na mnie wpadła ze złością..

Czy to jest właśnie "miłość"...? |Lust x Shadow| |Ezbi x Underswap Sans❘Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz