Rozdział 21.

2.2K 75 12
                                    

Podparłam dłońmi ścianę, chroniąc swoją głowę przed uderzeniem w nią. Nie zdążyłam się jednak odwrócić i czyjeś silne ręce pociągnęły mnie za kamizelkę i ponownie znalazłam się na podłodze. Było zbyt ciemno, by cokolwiek zobaczyć, jednak zaczęłam dłonią szurać po podłodze, mając nadzieję, że gdzieś trafię na broń. Udało mi się. Wzięłam ją i wycelowałam przed siebie. Strzeliłam...

--- KILKA GODZIN WCZEŚNIEJ ---

- Widziałeś gdzieś Michała? - Spytałam Kubę, podchodząc do jego biurka. - Albo Szymona?
- Szymon jest u Kacpra, a Michał na chwilę wyszedł. - Spojrzałam na niego. - Zaraz wróci. Wyszedł tylko zadzwonić.
- To...
- Zatrudniasz Roberta?
- A czemu nie? Chociaż raz zatrudnię kogoś, kogo chcę.
- Jakby nie było, to Szymon okazał się być w porządku.
- Jak się go do pionu ustawiło. - Rawicz tylko się uśmiechnął. - Słuchaj, bo...
- Maria! - Ponownie mi przerwano. Tym razem to był Marek. - Cześć.
- Amelia nie wspominała, że przyjedziesz.
- Teść już wracał, więc się razem z nim zabrałem. I tak jutro wracam. Ale ja tu jestem w konkretnej sprawie.
- Amelia jest u siebie.
- Ja tym razem do ciebie. I do twoich problemów z Wojewódzkim.
- Serio? - Spojrzałam na niego. On na pewno nie wiedział tego od Amelii, nie zrobiłaby tego bez mojej zgody. Spojrzałam na Kubę, który nagle zdawał się być zajęty uporządkowywaniem swojego biurka. Westchnęłam. - To nic takiego.
- Podać ci argumenty, dzięki którym przekonasz się, że ja myślę inaczej?
- Nie trzeba.
- A możemy porozmawiać na spokojnie?
- Nie ma w sumie o czym. - Odwróciłam się i razem z nim skierowałam się do swojego gabinetu. Po drodze minęłam się z Gabi. Widziałam ten jej ironiczny uśmiech na twarzy, który mnie po prostu rozłościł. Zignorowalam to jednak, wchodząc do środka. - Mam wszystko pod kontrolą.
- Mario, dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?
- Bo to jest tylko i wyłącznie moja sprawa.
- Jesteś pewna?
- Sama już nie wiem. - Usiadłam na krześle, unikając jego spojrzenia. - On miał prawo mnie zwolnić.
- Niby tak. Ale dzięki wam, dotarliście do niej na czas. On po prostu szukał dobrej okazji.
- No i mu to dałam. Ale nie sądziłam, że oni się za mną stawią.
- To akurat...
- Bo twoja córka i tak by to zrobiła. A podejrzewam, że on też chce się jej pozbyć.
- Nie zdziwiłbym się. - Spojrzał na zegarek. - Załatwię to.
- Marek, nie wtrącaj się w to.
- Za późno. Nikt nie będzie mi zwalniał nikogo, gdy nie trzeba.
- Mam ci przypomnieć, co zrobiłam?
- Mam ci przypomnieć, że dzięki wam ona żyje?
- Mam ci przypomnieć, że...
- Chcesz się kłócić?
- Nie chcę mi się. - Westchnęłam cicho. - I tak to nie ma sensu. Chcę Roberta tu zatrudnić.
- Słuszna decyzja. Ale...?
- Nie ma. Chciałam tylko zmienić temat.
- Zapomnij. Od kiedy to trwa?
- Od wczoraj, kiedy...
- Ty za dużo przebywasz z moją córką, wiesz?
- Odkąd on tu przysłał Gabi.
- I nie zamierzałyście mi powiedzieć?
- Poprosiłam ją, by nic tobie nie mówiła. Chciałam sama się tym zająć. Nie chciałam cię do tego mieszać.
- To, że ciebie i moją córkę łączy coś więcej... - Spojrzałam na niego, a ten się tylko uśmiechnął. - No, dobra. Przyjaźnicie się bardziej, niż normalni ludzie, to nie znaczy, że jakoś cię faforyzuję. No, może trochę jednak tak, ale na to miejsce nie ma lepszej osoby od ciebie. I nie patrz się tak na mnie. Nie bez powodu oni się za tobą wstawili.
- Ale...
- Ja się tym zajmę. A potem zabieram was na dobry obiad.
- Czy ja mam cokolwiek do powiedzenia?
- Nie. I o niczym się nie martw. Ja się wszystkim zajmę, ale najpierw pójdę do córki. - Podniósł się z krzesła i na mnie spojrzał. - Jak się czujesz?
- W porządku...?
- O nic się nie martw. - Powtórzył, podchodząc do drzwi. - Nie pozwolę nikomu nikogo zwalniać za dobrą robotę.
- Ale...
- Oj, ja nic nie słyszę! Mam atak nagłej głuchoty!
Uśmiechnął się do mnie jeszcze i wyszedł. Westchnęłam cicho. Tego właśnie chciałam uniknąć. Nie chciałam załatwiać tego przez znajomość z Markiem. Spojrzałam na przechodząca przy moim gabinecie Gabi. A może to właśnie nam jest potrzebne?
- Szefowo...? - Z rozmyśleń wyrwał mnie Szymon. - Mogę na chwilę?
- Tak. Masz coś?
- Tak. - Zbliżył się do biurka. - Dostaliśmy zgłoszenie, że auto, które porwało dziewczynkę, widziano w lesie pod Krakowem.
- To na pewno te auto?
- Tak. Grzybiarz, który nas powiadomił...
- Grzybiarz w maju?
- Taki zapaleniec. Pilnuje tam porządku, by nic i nikt nie zakłócał aurze rosnących grzybów. - Usiadk naprzeciw mnie. - Świr, dobrze nam znany. Ale tym razem nam pomógł. To było te auto, które porwało dziewczynkę.
- W lesie pod Krakowem?
- Obszar jest ogromny, ale...
- Nikodem już szykuje swoją zabawkę?
- Tak, ale musimy tam pojechać. Obawia się, że zasięgu może nie mieć.
- Dobra. - Spojrzałam na zegarek. - Tylko uważajcie i się pośpieszcie. Informujcie mnie też na bieżąco, dobrze?

The living endWhere stories live. Discover now