Rozdział 36

1.9K 41 107
                                    

Czas zacząć nowy rozdział.
Zostawmy w tyle wszystkie poprzednie.

Jednak przed tym wszystkim należy zakończyć pare nie domkniętych spraw. Jedną z nich jest decyzja o moim życiu miłosnym.
Moja relacja z Brazylijczykiem to nie to samo co na początku.
Nie chce tego kończyć jednak czuje że mocno się do siebie przyzwyczailiśmy.
Teraz ta sytuacja z ciążą sprawiła że ciężej będzie nam podjąć decyzje o rozstaniu, bo jednak stworzyliśmy nowe życie oraz mogliśmy wspólnie wychować naszego małego potomka a tutaj sprawy potoczyły się inaczej. Łączy nas myśl o utracie naszego bobaska, dla mnie jako kobiety/matki utrata dziecka jest ciężka fizycznie i mentalnie a dla Neymara jako faceta/ojca zapewne też nie jest najlepszym przeżyciem.
Nowy członek rodziny mógł w nas na nowo rozpalić ogień miłości jednak była także inna opcja, którą jest narażenie dziecka na traumę przez ciagle kłótnie czy rozstania rodziców.

Swoją decyzje co do związku z Juniorem przekładam więc jak najbardziej się da w czasie.
Liczę na jakiś cud lub inicjatywę z jego strony dotyczącej naszej przyszłości.

Doszłam jednak do wniosku że tyle razy mnie zdradził i nie miał najwidoczniej zamiaru zaprzestać a ja nie dam się tak dłużej traktować.
Może mam wyjebane ego ale jestem za dobra aby mnie zdradzać.
Niczym sobie na to nie zasłużyłam.

•••••••••

Razem z Brazylijczykiem zostaliśmy zaproszeni na imprezę do jego kolegi z klubu, a mianowicie Presnela Kimpembe.
Doskonale wiem jak wyglądają i jak kończą się imprezy u Presnela. Wszyscy albo zjarani albo zalani. Takie imprezy organizował raz na jakiś czas gdy mieli więcej czasu wolnego pomiędzy meczami oraz treningami, zdążało się to naprawdę rzadko dlatego w taki sposób zawsze to świętowali.

Po co się regenerować jak można jednego dnia się zalać w trupa a przez kolejne dwa dni wolnego dochodzić do siebie, totalna głupota. Zamiast wrócić na murawę w lepszej formie wracają w takiej samej jak przed przerwą lub nawet w gorszej.
Nie wszyscy zawodnicy oczywiście brali w tym taki czynny udział, niektórzy w ogóle się nie zjawiali w ten dzień na „spotkaniu integracyjnym" bo tak to nazywali aby sztab szkoleniowy przypadkiem się nie domyślił co robią w wolnym czasie.
Ta...oni na prawdę myślą że trenerzy nie wiedzą co się dzieje tego jednego wieczoru.

•pod posiadłością Kimpembe•

- Zadzwoń może pierwsze na dzwonek a nie chcesz wchodzić jak do siebie- powiedziałam do chłopaka.
- Nie przesadzaj to nie dom prezydenta. Wchodzimy.
- To bez kultury, ale już dobra- westchnęłam i przewróciłam oczami.
- Nie przewracaj tymi oczami bo nie ręczę za siebie-powiedział poważnym głosem.
- Wole twój agresywny ton głosu, jest bardziej pociągający niż ten-dodałam obojętnie.
- Wchodzimy bo źle skończysz- odpowiedział agresywniej.
- I właśnie o taki ton mi chodziło...- wyszeptałam mu do ucha przejeżdżając dłonią od szyi, przez plecy aż po sam pasek spodni.
Na ten gest chłopak wziął głęboki oddech oraz zwinnie się odwrócił łapiąc moje nadgarstki w swoją dłoń.
- Nie pogrywaj ze mną bo zostaniesz ukarana po powrocie.
- Na to liczę- powiedziałam zalotnie po czym podjęłam próbę wyrwania się chłopakowi jednak na marne bo był dużo silniejszy ode mnie.
- Puść mnie, wszyscy pewnie czekają w środku.
- Obiecaj że będziesz grzeczna.
- Obiecuje...- odpowiedziałam.
- Możemy wchodzić.
- Grzeczna chyba w twoich snach- zamamrotałam pod nosem.
- Słyszałem- dodał cicho wchodząc do środka posiadłości Kimpembe.

Nigdy wcześniej tak długo nie ciągnęliśmy takiego „dialogu" który opierał się na ciętym języku.
Oczywiście poza sypialnią żeby to było jasne.
Coś się zmieniło.

Całe szczęście tym razem zostały zaproszone żony, dziewczyny, narzeczone czy kochanki chłopaków bo inaczej nie dałoby się w tym pierdolniku z nimi wytrzymać.
Zachowywali się jak zwierzęta wypuszczone z buszu do cywilizacji.
Nasze zażenowania na twarzach zwiększało się z minuty na minutę gdy tylko spojrzałyśmy na nasze gwiazdeczki.

Neymar Jr. bohater z Brazylii Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora