09 - Stella Bennett

23 0 0
                                    

Stella usiadła zmęczona na scenie i przez chwilę wpatrywała się w swoje dzieło. Z racji tego, że była osobą niecierpliwą to nie mogła zbyt długo czekać, aby móc zobaczyć swoje kostiumy na deskach szkolnego teatru. Dlatego sama przeciągnęła z rekwizytorni stare, ciężkie manekiny i ustawiła na scenie. 

Zadowolona z widoku skończonych już kostiumów Tybalta i Ojca Laurentego przeniosła wzrok na gruby zeszyt, który znalazła na stole, przy którym zazwyczaj siadała pani Lee podczas prób. Przeglądała każde kartki i za każdym razem uśmiechała się na widok krzywo zapisanych cyferek w każdym dolnym lewym rogu, tworzących datę i charakterystyczny podpis Michaela Harvela. Zadziwiała ją jedna i ta sama postać pojawiająca się co kilka stron, która na żadnym z nich nie miała twarzy i łudząco przypominała jej sylwetkę. 

Stelle dobiegło nagle odgłos stawianych kroków za sobą. Dobrze wiedząc kto to mógł być, nawet się nie odwróciła. Była zbyt ciekawa co zamierzał zrobić. 

Najpierw poczuła jego zapach, gdy ukucnął za nią, myśląc, że się wystraszy. Chwycił ją za ramiona, a Stella mimo tego że wiedziała, że ktoś za nią stał i tak się wzdrygnęła. Oparł brodę o jej bark i zaczął drażnić jej skórę nosem. 

- Cześć, słońce.

Stelle przeszedł przyjemny dreszcz, gdy wyszeptał te słowa wprost do jej ucha. Uśmiechnęła się delikatnie, a ten uśmiech powiększył się jeszcze bardziej, gdy Mike ucałował jej chudy policzek. Cicho się śmiejąc, usiadł za nią i przyciągnął do siebie, spragniony jej dotyku. 

- Co cię sprowadza w ten piękny wieczór do szkoły? - zaśmiała się, wtulając w jego klatkę piersiową. - Tym bardziej, że mamy przerwę świąteczną. 

- To samo co ciebie. Teatr, sztuka, wyciszenie. - znów ucałował jej policzek, nie mogąc się powstrzymać. - O, znalazłaś mój zeszyt. Już myślałem, że będę musiał zgłosić kradzież na policję. 

Stella zaśmiała się i spragniona widoku jego niebieskich jak ocean oczu, wyplątała się z jego uścisku i odwróciła w jego stronę. Usiadła ze skrzyżowanymi nogami i złapała w dłoń gruby zeszyt.

- Oddam ci go, jeśli powiesz mi co to za dziewczynę szkicujesz prawie co kilka stron. 

Mike poprawił swoje blond włosy pod czapką i spróbował złapać za zeszyt. Stella odciągnęła rękę i zaśmiała się, gdy zaczął narzekać na grubą kurtkę z kożuszkiem na kołnierzu, która blokowała jego ruchy.

- Dobra. Nie mów nikomu, ale... - nachylił się w jej stronę i ściszył głos - To ty.

- Dzięki, że odwzorowałeś mój wyraz twarzy na lekcjach algebry. Też jestem niewyraźna widząc te wszystkie działania na tablicy.

Mike uśmiechnął się, a Stella rozpoznała ten uśmiech. Był miły, życzliwy, ale wiedziała, że kryją się za nim ważne przemyślenia chłopaka, którymi nie zawsze dzielił się ze wszystkimi. Było w tym uśmiechu coś nieuchwytnego. Tak jakby jego usta wykrzywiały się z radości, a oczy pozostawały w głębokim zamyśleniu. 

Chwycił swój zeszyt i zaczął przeglądać kartki, uśmiechając się tym uśmiechem.

- Wiesz, nigdy jakoś nie potrafiłem narysować twoich oczu. Zawsze wychodziły takie nierealne, sztuczne, a twoje oczy nigdy takie nie są. Zawsze jest w nich ten cień tajemnicy i nie wiem, zawsze wydawało mi się, że twoje oczy zmieniają się w zależności od tego na kogo patrzysz. - podniósł na nią wzrok i bez wahania powiedział. - Na mnie przez pewien czas patrzyłaś z pustką w oczach. Ale widzę, że ta pustka powoli zaczyna się zapełniać. - i zanim Stella zdążyła się w tych słowach zatopić, szybko dodał. - Dlatego czasami jak mnie wkurzałaś to dorysowywałem ci zeza.

Wszystko zniszczyliśmyΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα