01 - Stella Bennett

46 0 0
                                    

Stella Bennett nigdy nie lubiła chodzić na imprezy. Widok upitych i naćpanych nastolatków był dla niej codziennością, od której z chęcią by się oderwała, gdyby tylko mogła. Jednak jej torebka była wypełniona różnorodnymi tabletkami i proszkami, które domagały się sprzedaży. 

- No chodźcie! Już i tak jesteśmy spóźnione! - krzyknęła Brook Saltzman, kiedy stanęła na schodkach, prowadzących do drzwi domu.

- Gdybyś wybrała szybciej sukienkę, to byłybyśmy punktualnie. - mruknęła Stella po czym spojrzała na Sky Evans, która uśmiechnęła się do niej szeroko.

Gdy przeniosła wzrok na schody, blondynki już nie było. Powiedziała tylko Sky, że musi coś załatwić i zaraz wróci, po czym szybko od niej odeszła. Zdążyła jeszcze usłyszeć ciche "okay" i mogła sobie wyobrazić jak Sky Evans niezdarnie zakłada kosmyk brązowych włosów za ucho. Zawsze tak robiła, gdy czuła się zestresowana. Czyli przed każdą imprezą, przed każdą odmową alkoholu, przed każdą przeczytaną na głos pracą domową. Stella często powtarzała, że jej życie to jeden wielki stres, na co Sky Evans zaprzeczała i zakładała kosmyk brązowych włosów za ucho. 

Telefon Stelli ponownie zawibrował, a gdy weszła w Messengera, zobaczyła wiadomość od Harry'ego Greenberga. Znowu. Dziewczyna westchnęła tylko i poszła do ogrodu za domem. Tam na ławce czekał już za nią Harry wraz z Axelem Fosterem i Michaelem Harvelem. 

- Stells, właśnie na to dzisiaj liczyłem! - wykrzyknął w jej stronę Harry, a gdy do nich podeszła, objął ją ramieniem. - Poprosimy trzy pigułki szczęścia, a w szczególności coś ekstra dla Mike'a. To jego pierwszy raz. 

Niebieskie oczy dziewczyny przeniosły się na chłopaka, siedzącego na ławce.

Michael Harvel wyglądał tak jak zawsze. Zwyczajnie. Dla Stelli był on kolejnym szarym kolorem wśród innych szarych ludzi. A przynajmniej chciała, żeby był. Jedyne co było w nim jasne to blond włosy rozwiane przez wiatr. I jego oczy. Tak mocno niebieskie, że przywoływały na myśl wzburzony ocean. 

- Po prostu miejmy to już za sobą, okay? - zaśmiał się Mike, również patrząc na Stelle. Ale nie patrzył na jej kolczyk w nosie, nie patrzył też na jej wypłowiałe różowe włosy czy jej niebieskie oczy. Wzrok miał utkwiony na czarnej torebce, z której Stella wyciągała trzy różowe tabletki. Wymieniła się z Harry'm za pieniądze i miała zamiar odejść, ale chłopak przyciągnął ją za ramię do siebie.

- Dzięki Stells, jesteś najlepsza. 

Harry Greenberg nachylił się i złączył ich usta w pocałunku. Jego niesforne, lokowane włosy opadały na czoło i delikatnie muskały policzki dziewczyny. Stella oderwała się od niego i szepnęła do ucha:

- Nie dzisiaj, Greenberg. Daj mi spokój.

Gdy odchodziła w stronę domu, spojrzała przelotnie na Axela, którego wzrok parzył ją jak ogień. 

- Musisz skończyć z nią sypiać, bo kiedyś coś załapiesz. - skomentował Mike, czego Stella nie zdążyła już usłyszeć.

Gdy nalewała sobie piwa do kubeczka, podszedł do niej Jake Collins. Ubrany w czarne spodnie, białą koszulkę i niebieską bluzę ze szkolnymi inicjałami i krukiem na piersi, wyglądał jak przystało na kogoś, kto należał do drużyny koszykarskiej. 

- Siemka, Stells. - Jake przytulił ją, przy okazji wyrywając z jej dłoni czerwony kubeczek - Dla mnie dzisiaj tylko jedna. Wiesz, jutro jest mecz i trener mnie wywali, jeśli zawalę kolejny raz.

Chłopak westchnął i ściągnął porządnego łyka piwa. Stella uśmiechnęła się delikatnie, obserwując go. Musiała wysoko zadrzeć głowę, aby spojrzeć w brązowe oczy. Pamiętała jak go pierwszy raz zobaczyła na wspólnej lekcji matematyki. Gdy stał przy tablicy, wyglądając jak jedna, wielka, brązowa plama. Brązowe spodenki, brązowe tenisówki, brązowe oczy i czarne włosy. Nawet jego cera była idealnie brązowa i gdy przytulał do siebie bladą Brook, wyglądali jak lody czekoladowo-śmietankowe. On ciepły jak zachód słońca, ona zimna jak październikowe poranki.

Wszystko zniszczyliśmyWhere stories live. Discover now