08 - Sky Evans

9 0 0
                                    

- Jesteś pewny, że wszystko spakowałeś?

- Tak, jestem pewny.

Sky Evans uśmiechnęła się w stronę chłopaka i zakleiła taśmą ostatnie kartonowe pudełko.

- To może powiesz mi w końcu gdzie się przeprowadzacie? Już i tak długo mnie trzymałeś w niepewności. -powiedziała, rozglądając się po pokoju, w którym zostawiali tyle wspólnych wspomnień. 

Jedna ściana sypialni była przemalowana na czarno, po tym jak przepisali na nią pierwszy rozdział Harry'ego Pottera niezmywalnymi flamastrami (jego mamie się to nie spodobało). Lewa szyba okna była dwa razy wymieniana, bo chcieli sprawdzić ile siły potrzeba, aby rozbić szkło. Brązowe drzwi nie domykały się, bo Sky pewnego razu chciała otworzyć ich zamek za pomocą wsuwki, a chłopak postanowił je "wyważyć", przez co trochę się wygięły. 

Jednak jedyną rzeczą, za którą Sky mogłaby tęsknić najbardziej był sufit z namalowanymi gwiazdozbiorami. Uwielbiała leżeć na łóżku i wpatrywać się w gwiazdy i uczyć się ich na pamięć. Żałowała, że nie miała takiego sufitu w swojej sypialni.

- Jensen zaproponował mamie wprowadzenie się, a ona się zgodziła. - powiedział, siadając na łóżku.

- Jensen? - dziewczyna zmarszczyła brwi i oparła się o puste już biurko. 

- Collins. Chyba chce udowodnić, że z moją mamą to tak na poważnie. - prychnął i położył się, wpatrując w namalowane gwiazdy. - Chodzenie tam na obiady to jedno, ale mieszkanie tam? Jake nie da mi żyć.

- No, ale przecież to nie twoja wina, że się kochają. Nie masz na to wpływu.

Sky jeszcze nie rozumiała. W sumie jak mogła to zrozumieć skoro nie mieszkała z Noah Parkerem i nie widziała jak bardzo jego mama się zatraciła. Jednak nie w samym człowieku i jego miłości, a w jego pieniądzach. Gdzieś głęboko w sobie czuł obrzydzenie do niej (może i nawet nienawiść), ale nie dopuszczał tej myśli do siebie. 

Jak mógłby odczuwać taki wstręt wobec swojej matki, kiedy uświadamiała mu na każdym kroku, że ona nie jest w stanie zafundować mu godnego życia, gdy wyleci do Yale. Ona może nie, ale Jensen Collins już tak.

- Kochanie to zbyt duże słowo.

- Oj, Noah, musisz dać im szansę. Nikt przecież nie lubi być sam. - przekonywała go, stąpając po cienkim lodzie.

- Ja lubię być sam. - wzruszył ramionami i mimo tego że leżał, Sky zauważyła to.

- Noah...

- Tylko mi nie mów, że mam przecież ciebie. - warknął, chociaż wcale nie chciał tak zabrzmieć. - Ciągle przesiadujesz albo u Brook albo szwędasz się z tym Dylanem. I nie tłumacz się tym, że macie wspólny projekt na angielski. Jakbyś nie wiedziała, ja też robię projekt z Ashley, ale nie łażę za nią jak pies.

Dobrze wiedziała, że miał rację. Ich relacja nie wyglądała tak jak kiedyś. Sky sama nie wiedziała dlaczego tak się działo (chyba). Zawsze gdy chciała się z kimś spotkać jej pierwszą myślą był Noah, a od jakiegoś czasu coraz częściej był ona zastępowany Dylanem. 

Wiedziała, że rani swojego przyjaciela, ale to był DYLAN. Dylan, który przedtem nawet na nią nie spojrzał. Dylan, który okazał się być taki jakim go sobie wyobrażała. Dylan, który tak pięknie palił papierosy. Dylan, dla którego mogłaby zrobić wszystko. 

- Przepraszam. - powiedziała cicho, ale Noah to usłyszał.

- Może po prostu obejrzymy sobie jakiś film, co? To ostatnia noc w moim pokoju i nie chciałbym zostawać sam.

Wszystko zniszczyliśmyWo Geschichten leben. Entdecke jetzt