02 - Sky Evans

11 0 0
                                    

Sky długo szukała Brook. Przebrnęła przez tłum tańczących osób (niektórzy porządnie zdeptali jej palce u stóp), przeszukała ogród, w którym Harry Greenberg zasugerował jej sprawdzenie piętra, gdzie rzeczywiście ją znalazła. 

Brook Saltzman stała oparta o ścianę i rozmawiała z Lily Frey. Jej długie, blond włosy pięknie odbijały się na brokatowej, czarnej sukience. W jednej dłoni trzymała kieliszek wina i energicznie gestykulowała drugą. Sky Evans często zastanawiała się czemu nie wyglądała tak pięknie jak ona. Czemu nie miała idealnego chłopaka jak Jake Collins. Czemu nie była popularna i większość chłopców nie interesowała się nią tylko Brook albo Stellą. Jej przyjaciółkami. 

Sky delikatnie poprawiła swoją skórzaną spódniczkę i podeszła do dziewczyn.

- Cześć, Lily.

- Hejka, Sky! Jak tam? - blondynka uśmiechnęła się do niej szeroko i zachwiała lekko.

- Wszystko dobrze. - również się do niej uśmiechnęła i spojrzała na Brook. - Jake cię szukał. Jedziemy z Dylanem do niego, bo Noah znowu zadzwonił na policję.

- Znowu? Boże, Sky, musisz ograniczyć z nim kontakt. Koniecznie. - westchnęła Brook, dokańczając swoje wino.

- W sumie mogłaś go zabrać ze sobą. Byłoby po problemie.

- Lily, czy ty kiedykolwiek widziałaś Noah na imprezie? - zaśmiała się Brook - On by tu nie wytrzymał pięciu minut.

Sky nerwowo zaśmiała się i założyła kosmyk brązowych włosów za ucho. 

Noah był jej najlepszym przyjacielem. Zawsze razem rozwiązywali zadania z matematyki, byli razem w grupie na projektach z angielskiego i mimo, że mieszkali daleko od siebie, to zawsze przywoził ją do domu ze szkoły. Ale większość ludzi nie przepadała za Noah. Sky często starała się odrzucić uczucie wstydu, gdy rzucał nieśmiesznymi żartami czy streszczał kolejny odcinek o Drodze Mlecznej przy znajomych. 

Nie do końca rozumiała podział między ludźmi w szkole. Bo czym różnił się chłopak pragnący dostać się na Yale i zostać prezydentem od chłopaka starającego się dostać stypendium i zostać profesjonalnym graczem w kosza? Sky próbowała tę granicę zatrzeć, ale nie było to takie łatwe.

- Dobra, dziewczyny - westchnęła Lily. - Idę poszukać Mike'a i zwijam się stąd. 

- Mike był z Harry'm i Axelem w ogrodzie. - Sky uśmiechnęła się do niej ciepło.

- Dzięki, Sky.

Gdy Lily Frey odeszła od nich do swojego chłopaka, Brook i Sky wyszły przed dom, gdzie czekali za nimi chłopcy. Stali oparci o samochód i zawzięcie o czymś rozmawiali. Brook podeszła do Jake'a, a on objął ją ramieniem.

- Gdzie ty się podziewałaś, kochanie? - zapytał Jake, składając delikatny pocałunek na jej czole. 

- Popijałam winko z Lily. Wiesz, ona nie może przestać gadać o Mike'u. 

- Aż tak go kocha? - mruknął Dylan.

- Ostatnio kłócą się prawie cały czas. - Brook przewróciła oczami i jej wzrok natrafił na Sky. - Dylan, nie wiem czy się znacie, tak oficjalnie przynajmniej, ale to jest Sky Evans, moja przyjaciółka. 

Zielone oczy dziewczyny powędrowały w stronę opartego o samochód chłopaka.

Oczywiście, że go znała. Zresztą, kto by go nie znał. Chodzili w tym roku razem na angielski. Pierwszego dnia szkoły spóźnił się i musiał usiąść w pierwszej ławce, dzięki czemu mogła go bez skrupułów obserwować. Z oddali studiowała jego tatuaże rozsypane bez ładu na ramionach, podziwiała idealnie podniesioną  brązową grzywkę i malutki kolczyk w prawym uchu. Kojarzył jej się z typowym niegrzecznym chłopcem, ale sposób w jaki interpretował wiersze lub próby udowodnienia pomyłki pani West, odwodziły ją od tej myśli. Dylan Kay był dla niej niewiadomą. Kimś nieprzewidywalnym, zaskakującym, a zarazem tak prostym i oczywistym. 

Wszystko zniszczyliśmyWhere stories live. Discover now