Childe kiedyś oszaleje

Wstaje z łóżka, przeczesuje palcami gęste włosy, po czym przebiera w swój zwyczajowy mundur.

Wychodzi z domu, zamyka za sobą drzwi (dwukrotnie sprawdza, czy aby na pewno przekręcił klucz), po czym nieco leniwym krokiem drepta w stronę apteki.

Uśmiecha się pod nosem, gdy ciepłe promienie łaskoczą go w twarz.

Czasami tęskni za śniegiem sypiącym za oknem, czy też skrzypiącym pod podeszwami butów, za łowieniem ryb, za siedzeniem przy kominku.

Jednak mimo wszystko polubił klimat Liyue. Powietrze różniło się, nie szczypało w nos i nie paliło w płuca.

Childe zwilża nieco spierchnięte usta językiem, gdy dociera w końcu do apteki. Tak jak myślał, większość mieszkańców jeszcze śpi, więc uniknie ciekawskich spojrzeń.

Otwiera drzwi i spokojnym, opanowanym krokiem wkracza do środka. Widzi znajomego zielonowłosego mężczyznę i niską dziewczynkę, która wpatruje się w niego nieco tępym spojrzeniem.

- Dzień dobry. - mówi rudowłosy, a doktor kiwa mu z uśmiechem głową.

- Qiqi przywitaj się.

Gdy dziewczynka na niego patrzy tym pustym spojrzeniem, czuje się jakby parzył w lustro.

Childe przez chwilę myśli, kto jest bardziej martwy. Prawie śmieje się sam do siebie z tych głupich myśli, jednak w porę się powstrzymuje.

Qiqi wita go krótkim "dzień dobry" i wraca do ugniatania ziół.

- Co cię do nas sprowadza? - Baizhu od razu przechodzi do konkretów, a wąż na jego ramieniu wyraźnie się ożywił. Zwierzę patrzy w kąt i Childe ma ochotę się odwrócić, jednak końcowo tego nie robi.

- Krople, zioła, tabletki, cokolwiek na sen. - rudowłosy brzmi na bardzo zdesperowanego, ale nic nie może na to poradzić.

Zbyt długo odmawiał sobie pomocy.

Baizhu mierzy go fachowym spojrzeniem. Odkłada kwiaty, które akurat trzymał w dłoniach i odgarnia kosmyk włosów z twarzy.

- Bezsenność?

- Coś w tym stylu. - Uśmiecha się nerwowo. - Po prostu niech zadziała, cena nie gra roli.

Zielonowłosy wyciąga spod lady notatnik i zaczyna coś pobieżnie notować.

- Muszę przeprowadzić wstępną diagnozę, nie będzie przeszkadzała ci jego obecność?

Childe marszczy brwi.

- Czyja obecność? - Baizhu głową wskazuje na krzesła przy wejściu.

Zwiastun zamiera i przeklina się w myślach. Jak mógł się nie rozejrzeć?

Na krześle siedzi Zhongli. Brunet siedzi dość swobodnie, jego ręce sa splecione na klatce piersiowej, a złote oczy przenikliwie mierzą rudowłosego spojrzeniem. Jednak z twarzy bruneta nie da się niczego odczytać, co od zawsze denerwowało Ajaxa.

- Ja... Uhm, możemy przejść gdzieś indziej?

Doktor wzrusza ramionami i gestem zaprasza Zwiastuna za sobą. Wchodzą do mniejszego pomieszczenia, gdzie stoi mała kozetka, krzesło i biurko.

- Usiądź. - Baizhu wskazuje na stanowisko do badań. On sam w tym czasie ubiera rękawiczki i sprawdza coś w książce, która leży na biurku. - Więc, od kiedy masz problem ze snem?

Childe wzdycha ciężko i myśli przez chwilę.

- Od jakiś siedmiu lat? - zastanawia się. - Tak, od siedmiu lat.

Ucieczka Zhongli x Childe Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz