Fuksja

870 100 110
                                    

"Wiem, że knuje coś niedobrego i jeśli spróbuje zaszkodzić komuś z Liyue, to dowie się, dlaczego nazywają mnie również Bogiem wojny."

Childe siedzi na miękkiej kanapie i tępym spojrzeniem wpatruje w lawendę, którą znalazł na wycieraczce.

Obraca mały bukiecik kwiatków w dłoniach i zastanawia się, co to do
cholery jasnej ma znaczyć.

Prawdopodobieństwo, że ktoś podrzucił mu bukiet przypadkiem, jest niemal niemożliwe. Mieszka w pewnej odległości od centrum Liyue, więc musiała to być osoba, która go zna, albo przynajmniej kojarzy.

Może to jakaś ukryta groźba?

Przeczesuje brudne i nieco zlepione krwią włosy, po czym wzdycha ciężko.

Do szczęścia brakuje mu tylko potencjalnego mordercy, który czyha na jego życie.

Childe wstaje i upewnia się, czy aby na pewno zamknął wszystkie drzwi i okna. Mimo swego rodzaju pola zabezpieczającego budynek, woli dmuchać na zimno.

Owszem, Childe może zginąć, ale tylko podczas jakieś dobrej walki z uśmiechem na twarzy, a nie zadźgany w własnym własnym łóżku lub pod prysznicem.

Rudowłosy smętnym krokiem rusza do łazienki, ukradkiem spogląda w lustro, jednak gdy widzi swoje puste spojrzenie, natychmiast odwraca wzrok.

Childe nie lubi luster.

Pamięta ten okropny labirynt w Otchłani. Wszędzie były te przeklęte lustra i gdziekolwiek nie spojrzał, widział swój strach.

Czaiły się na niego stwory, a on nie potrafił zidentyfikować, z której strony tak naprawdę go zaatakują.

Kręci głową i próbuje otrząsnąć się z głupich myśli.

***
Tym razem Childe budzi się koło trzeciej. Otwiera oczy i tępo wpatruje się w sufit.

Przymyka powieki, gdy czuje napływające łzy. Uderza się dłonią w twarz, by powstrzymać ich napływ, jednak nie daje to zamierzonego skutku.

Childe po prostu chce się wyspać.

Naprawdę w porównaniu z pragnieniami o wiecznej młodości, bogactwie, czy niesamowitej wiedzy, jego prośba jest czymś prostym.

Ale ma wrażenie, że szybciej stałby się nieśmiertelny i wiecznie młody, niż dobrze się wyśpi.

Nagle wpada na cudowny pomysł. Przed rozpoczęciem treningu, pójdzie do apteki. Akurat będzie wczesna godzina, więc może akurat nie trafi na nikogo znajomego.

Childe przeciera oczy i odwraca się na drugi bok.

- Ciekawe co u Zhongliego? - mówi sam do siebie. Kiedyś pewnie doradziłby mu jakieś zioła na sen, wspomógł rozmową, ale teraz... - Co ja pieprzę, nie powinno mnie to interesować.

Ale mimo swoich słów pozwala, by przez jego myśli przebiegło wspomnienie nieco wyższego bruneta. Jego pocieszający uśmiech, złote błyszczące oczy, ten rzadki, choć krzepiący dotyk, którym go uraczył któregoś dnia.

Co tu więcej mówić, Childe po prostu tęskni za swoim byłym "przyjacielem". Mimo tego, że on sam był zwykłą rozrywką dla starszego, uczucia Ajaxa były prawdziwe.

Naprawdę miał go za swojego przyjaciela.

Uśmiecha się smutno, a łzy po raz kolejny tej nocy, kłują go w oczy.

Czasami naprawdę wolałby nie wrócić z Otchłani.

***

Mimo tego, że budzi się parę godzin później, nie jest ani trochę wypoczęty. Tym razem śnił mu się dziwny stwór, który prawie odgryzł mu głowę.

Ucieczka Zhongli x Childe Where stories live. Discover now