Chyba nie muszę dodawać, że w tamtej chwili wszyscy bez wyjątku patrzyliśmy na nią z obrzydzeniem.

I to zadziało się tak nagle. Usłyszałam dźwięk krztuszenia się. Automatycznie spojrzałam na Lizzie. Z rany postrzałowej, która była umiejscowiona w okolicach żebra, mniej więcej pod lewym płucem, zaczęło wypływać coraz więcej krwi, a Ethan nie potrafił zatamować krwawienia z klatki piersiowej. Brunetka robiła się coraz bledsza i ewidentnie miała coraz większe problemy z oddychaniem. Jej ciało drżało, a uśmiech słabł z każdą kolejną sekundą. Zrobiło mi się słabo. Czułam, jakby ktoś odciął mi dopływ tlenu. Przystawiłam trzęsącą się dłoń do ust, czując pieczenie w okolicach oczu. Nie, nie, nie. Pokręciłam głową, robiąc krok w przód. Ona była silna. Da sobie radę.

Nie minęła minuta, a powieki Lizzie powoli zaczęły opadać.

— Nie zamykaj oczu — wychrypiał Ethan. Ciężko stwierdzić, czy była to prośba czy rozkaz. Jego ton ociekał strachem. Mocniej przycisnął siostrę do swojego ciała i zaczął kołysać ją w swoich ramionach. — Wytrzymaj jeszcze chwilę. Zostań ze mną, Liz.

Brunetka pokiwała głową, próbując się uśmiechnąć. Ale to już nie był uśmiech. To grymas, który odzwierciedlał ból.

— Nigdzie się nie wybieram — wyszeptała Lizzie łamiącym się głosem. Powoli uniosła dłoń, kładąc ją na mokrym policzku Ethana. Grymas na jej twarzy tylko utwierdził mnie w tym, ile fizycznego cierpienia przyniosła jej ta czynność. Oddychała z coraz większym trudem, ale starała się tego nie pokazywać. Pogładziła skórę Pierce'a opuszkiem palca, ścierając łzę, która wypłynęła z jego prawego oka. Ten widok mnie podłamał. — Ethan... — zaczęła, a następnie gwałtownie zaczęła nabierać powietrza.

Po chwili zamknęła oczy.

Niemal mogłam usłyszeć dźwięk łamiącego się serca Ethana. Dźwięk dziewięciu łamiących się serc.

To działo się szybko, choć dłużyło się w nieskończoność. Pierce zaczął trząść wiotkim ciałem Lizzie, aby ją obudzić. Gdy zorientował się, że niczego tym nie osiągnie, odłożył jej sylwetkę na trawę, a następnie się nad nią pochylił. Lekko poklepał ją po policzku, ale i tym razem nie uzyskał pożądanego rezultatu. Powieki Lizzie wciąż pozostawały zamknięte. Od nadmiaru nerwów żółć podeszła mi do gardła. Jeszcze mocniej przyciskałam dłoń do ust, aby nie zwymiotować. Drżałam, wstrzymując oddech tak jak wszyscy pozostali. Ethan się nie poddawał. Przyłożył palce do szyi siostry, pochylając się. Zrobił się blady jak ściana.

— Co się dzieje? — Ruby wyrwała się z objęć Sawyera i upadła na kolana po drugiej stronie ciała Lizzie, chwytając jej dłoń. Już nie powstrzymywała łez.

Ethan zaklął pod nosem, a następnie popatrzył na nas wszystkich po kolei.

— Puls spada — poinformował z przerażeniem.

Automatycznie ułożył jedną dłoń na drugą, splótł palce i uklęknął, umieszczając złączone ręce na klatce piersiowej Lizzie. Zaczął uciskać korpus, a w jego oczach zbierało się coraz więcej strachu. Nigdy nie widziałam go tak przerażonego. Niebieskie tęczówki już nawet nie uosabiały nadziei. Były takie nijakie... przestraszone. Zaciskał szczękę, nie poddając się. Łzy strumieniami płynęły po jego policzkach, kiedy coraz żwawiej naciskał na ciało szesnastolatki. Jego dłonie zabrudziły się od krwi. W międzyczasie Max znalazł się obok i pochylił się nad twarzą brunetki, aby zorientować się, czy oddychała.

— I jak? — zapytał Ethan, nie zatrzymując się. Findlay zasznurował wargi i z paniką w spojrzeniu, przecząco pokiwał głową. Przestałam oddychać. To był gwóźdź do trumny. Pierce patrzył na Maxa z umierającą nadzieją, a potem przeniósł wzrok na siną twarz Lizzie. — No dalej. Wytrzymaj, Liz. Musisz się obudzić, słyszysz mnie? Musisz do mnie wrócić.

TWO SHINING HEARTS | RISK #1 Место, где живут истории. Откройте их для себя