32. To i wiele więcej.

2.9K 140 389
                                    

Jeden z moich ulubionych rozdziałów w tej części, a to, czy zostanie waszym ulubionym, okaże się, gdy przeczytacie. Zachęcam do komentowania zarówno tutaj, jak i pod # na twitterze. Miłego czytania, misie xx

Miałam dedykować rozdziały w podziękowaniu za aktywność, więc ten dedykuję _Vannix_ <3

twitter: #shiningheartsIMB

Wychodząc spod prysznica poczułam, jak moje mokre, spięte ciało opuszcza stres, który nagromadził się we mnie przez cały dzień. Oficjalnie mogę określić tegoroczny dwudziesty pierwszy marca jedną z najbardziej zabieganych i wykańczających dób w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Poczynając od tego, że po przespaniu zaledwie czterech godzin wstałam o piątej, aby przed szkołą zaczynającą się o ósmej pouczyć się do sprawdzianów z chemii i literatury angielskiej, następnie po skończeniu lekcji udałam się na salę treningową, na której spędziłam następne sześć godzin. Dzięki Bogu, że był piątek i jutrzejszego poranka nie musiałam otwierać oczu wczesnym rankiem. Przysięgam, że nie wyjdę z łóżka do czternastej.

Wciągnęłam na siebie krótką, satynową piżamę w odcieniu głębokiej czerni, a następnie dokładnie wyszczotkowałam zęby, podczas czego oczywiście nie obyło się bez wyklinania aparatu ortodontycznego. Dzień, w którym zdejmą mi to dziadostwo, będzie najpiękniejszym w moim życiu. Po przepłukaniu ust wodą, stojąc przed lustrem, związałam swoje włosy w luźnego warkocza i chwyciwszy za telefon, opuściłam łazienkę, tym samym wchodząc do swojej sypialni. Uśmiechnęłam się z ulgą na widok łóżka, które wręcz zapraszało mnie do snu. Czym prędzej ułożyłam na materacu swoje ciało i odetchnęłam, gdy przyjemność zaczęła płynąć w żyłach. Postanowiłam posprawdzać media społecznościowe, zanim na dobre oddam się w objęcia Morfeusza.

Gdy mój wzrok powędrował na zegar elektroniczny, akurat wybiła północ. Wraz z nią po moim pokoju rozległo się pukanie do drzwi. Zmarszczyłam brwi. Sekundę później w progu stanął nikt inny jak William Dallas. Tata trzymał w dłoniach babeczkę, w którą wcześniej najwidoczniej wbił w zapaloną świeczkę. Zamknął za sobą drzwi, a następnie wyszczerzył się szeroko, zerkając na mnie z ojcowską dumą. Podniosłam się do siadu, nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Krzywo się uśmiechnęłam, co skomentował cichym parsknięciem. Doskonale wiedział, jak bardzo nie lubiłam takich niespodzianek, bo najzwyczajniej w świecie nie potrafiłam na nie reagować. Nie byłam zbyt emocjonalna.

— Sto lat, kruszyno. — Usiadł na brzegu łóżka, wolną ręką gładząc moją głowę. Mimowolnie zmarszczyłam nos. — Witam w świecie dorosłych. Pomyśl życzenie, skarbie.

Skrzywiłam się. Och, no tak. Świat dorosłych. W końcu mieliśmy dwudziesty drugi marca. Od kilku minut obchodziłam swoje osiemnaste urodziny. Chryste, kiedy to zleciało?

— Naprawdę muszę? — spytałam z nadzieją.

Ojciec skinął głową, pospieszając mnie do zdmuchnięcia świeczki. Ach, przecież i tak nie wierzyłam w te przesądy o życzeniach, które rzekomo spełniają się po zgaszeniu płomienia. Bujda na resorach.

— Naprawdę musisz — westchnął cicho.

— Skoro tak mówisz.

Nie zastanawiając się długo, po prostu dmuchnęłam na babeczkę, jednocześnie gasząc ogień. Moje życzenie było banalne.

    Nie chcę więcej czuć tamtego bólu.

Tata szybko wyjął zużytą świeczkę i wyrzucił ją gdzieś na pościel, a następnie jednym ruchem przełamał mój urodziny "tort" i oddał mi połowę. Standardowym gestem stuknęliśmy się swoimi porcjami, a następnie wpakowaliśmy do ust czekoladowy słodycz. W pewnym momencie rzuciłam mu się w ramiona, szepcząc do ucha, że bardzo go kocham. Nie wyobrażałam sobie tego domu bez niego.

TWO SHINING HEARTS | RISK #1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz