Sokole oko

27 5 0
                                    

    W chatce było tłoczno, od dawna nie spotykali się tu w tak licznym gronie. Kanapę stojącą w rogu pokoju okupował Thomas, który wyglądał na niej jak na fotelu. Naprzeciw niego siedział najspokojniejszy ze wszystkich Tyreese, który przybył dopiero chwilę temu na miejsce. Od reszty odróżniała go ilość warstw odzieży jaką na siebie założył, żeby nie zamarznąć w tak nieprzyjemnym dla siebie klimacie, ostatni raz taki chłód czuł przebywając Pod Górą. Z kuchni do salonu przedostawały się ciche bluzgi rzucane przez córkę kanclerza, która była właśnie w trakcie parzenia herbaty.
    Eris siedział na fotelu najbliżej kominka, w którym poruszał pogrzebaczem, dla zabicia czasu w oczekiwaniu na Sheile, która kategorycznie sprzeciwiła się natychmiastowemu rozpoczęciu spotkania, zależało jej na chwili wytchnienia po powrocie z Dworu Wiosny. Gdy wpadła przez okno w swojej ptasiej formie do pomieszczenia, ociekała wodą, do tej pory ulewa na zewnątrz nie zelżała. 
— Masz Tyreese, dla ciebie też zrobiłam — powiedziała kobieta, wchodząc do salonu z parującymi kubkami. Usiadła na ostatnim już wolnym miejscu i zadowolona upiła ogromny łyk napoju, nie zwracając nawet uwagi na podziękowania wojownika.
— Zaczniesz? — Ciemnoskóry skinął głową w stronę Następcy, który przebierał już w miejscu nogami.
— Uprzedzając fakty, mamy przesrane — stwierdził na wstępie, prostując się przyjmując swoją dowódczą postawę. — Nie wiem jakim cudem to przegapiłem, ale Donovan ugłaskał sobie ojca, nie będzie mnie na tym cholernym spotkaniu.
 — Myślę, że wszyscy wiemy jakim cudem — ironizował generał, nadal zły na Erisa, że musiał tak perfidnie kłamać przed księciem. Tyreese zgromił go wzrokiem, nie potrafił dostatecznie ukryć swoich sympatii do przyszłego księcia. — No co wielkoludzie?
— Jeśli nie wiesz o czym mówisz, nie mów wcale — odpowiedział z zadartą brodą.
    Brunet tylko się obruszył i machnął ręką z pogardą, Eris nie czekając na dalszy przebieg wydarzeń wrócił do swojego wywodu.
— Na całe szczęście Tyreese udobruchał na tyle Tarquina, i będzie mógł pojawić się podczas rokowań jako nasze oczy i uszy.
    Zerknął w stronę mężczyzny, któremu był wdzięczny, że nie wspomniał nic o tym co naprawdę myślał o całym tym wydarzeniu. Od początku namawiał go, żeby swoją uwagę najpierw skupić na ograniczeniu wpływów Donovana, dopiero potem zaś przejść do uśmiercania Berona. Wszystko wskazywało na to, że żołnierz miał wtedy rację.
— Wiem, że na Dworze Wiosny zbliża się Noc Ognia, ale będę musiał cię prosić Sheilo, żebyś w najbliższym czasie pozostała tu na miejscu. Musimy bacznie obserwować Donovana, a mam przeczucie, że będzie próbował wciągnąć w swoje gry twojego ojca. — Brunetka pokiwała powoli głową pozostając w głębokiej zadumie, chociaż grymas wskazywał, że nie podoba się jej wizja opuszczenia ulubionej okazji do picia i zabaw. 
— A co z Owney’em i Branem? — dopytywał Thomas.
— Jak zwykle pozostają pod twoją obserwacją, co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Musisz być szczególnie wyczulony na Brana, po tym jak ojciec wrzucił go na moje miejsce może poczuć się zbyt pewnie. Nie potrzebuję dodatkowego zamieszania z jego powodu.
— Czyli każdy ma już swoje zadanie? — Sheila nadal nad czymś głęboko myślała, pochylając się do przodu, żeby odstawić puste naczynie. 
— Tak to właściwie wszystko na najbliższe tygodnie mówiąc z grubsza — przyznał Eris wstając i obchodząc całe pomieszczenie dookoła. — Ktoś ma coś nowego do przedstawienia?
    Rudowłosy w zasadzie nie spodziewał się niczego świeżego, jeszcze kilka dni temu czytał wiadomości od Sheili i Tyreesea, jeśli chodziło o Thomasa to na bieżąco udawało się im wymieniać informacjami podczas sparingów. 
Za oknem zagrzmiało, przez lekko uchyloną okiennicę do pomieszczenia wdarł się biały rozbłysk światła. Sheila przeklnęła, niezadowolona z tego, że będzie musiała zostać na noc w chacie, liczyła, że upora się przed burzą ze spotkaniem. Nie mogła się pojawić jeszcze na zamku, ponieważ zapowiedziała ojcu, że wrócić z końcem tygodnia, a dziś była środa. 
— Tamlin podobno wraca do zdrowia, to prawda? — zagadnął Tyreese.
— Można tak powiedzieć, chociaż nie świętowałabym tego zawczasu. Wygląda na to, że zaczął jeść, gdy przelatywałam nad puszczą widziałam jak polował, ale w okolicach jego domu nadal wszystko wygląda tragicznie. Jedna wielka rudera, chyba nawet szczury się tam nie zapuszczają — opowiadała fae bacznie obserwując okno, czekając na kolejne pioruny. — W każdym bądź razie, rozeszła się plotka, że Calenmai się odbędzie jak co roku. Poddani szykują się do tego na własną rękę, a skoro Tamlin je to pewnie stanie na wysokości zadania. — Sheila wyszczerzyła zęby. 
— Może wreszcie będzie miał kto pilnować granicy — skomentował Thomas, od niemalże roku zmuszony był do podwajania liczby straż i patroli, ze względu na różne potworu wyłażące z władztwa Tamlina, na żery w wioskach na terenie Dworu Jesieni. 
— Bądźmy dobrej myśli — Tyreese starał się uspokoić towarzystwo.
— Napiłbym się czegoś — powiedział generał wstając z sofy, która wydała przy tym jęk ulgi. 
— Nie dziś Thomas — zatrzymała go Sheila. — Chciałabym położyć się wcześniej spać, jestem padnięta po locie. 
— Mamy czuć się wyproszeni?
— Zdecydowanie tak macie się czuć — dogryzała, szturchając wojownika w ramię gdy przechodziła w stronę łazienki, gdzie Eris zaraz po przybyciu do domu, naszykował dla niej wannę pełną ciepłej wody. 

Dwór Intryg i ZdradWhere stories live. Discover now