Za wysoko się cenisz

104 9 3
                                    

Minęły dwa kolejne dni, a Eris się nie pojawił, to samo tyczyło się faceta z zajazdu. Ofelia ochłonęła z pierwszej złości, po ostatnich nieprzyjemnościach z gospodarzem, jego córka Tullia zaczęła więcej z nią rozmawiać. Dziś zamierzała ją zabrać w jakieś sekretne miejsce, dlatego blondynka specjalnie zerwała się wcześniej z łóżka i czekała na nią pod jej domem.  
    Zielonooka wystrzeliła przez drzwi tak szybko, że Ofelia ledwie zarejestrowała, kiedy została pociągnięta za ramię w dół drogi. Obie były w wyśmienitych nastrojach, śpiew nowej koleżanki rozweselał blondynkę, czuła się przy niej naprawdę swobodnie. Teraz gdy miała okazję, przyglądała się jej dokładnie, wcześniej postrzegała ją tylko za średniej jakości kucharkę z kilkoma dodatkowymi kilogramami w pasie, teraz dostrzegała także śliczne roześmiane oczy i nieco infantylny charakter kobiety. To dzięki aurze córeczki tatusia i jej ujmującej osobowości mogły się spotykać, mimo pierwotnym surowym zakazom rodziców. 
— To tu! — Tullia zawirowała wokół własnej osi, triumfalnie pokazując niewielką polanę, z powalonym drzewem niemal pośrodku. — Podoba ci się?
— Jasne, bardzo dobre miejsce do zrelaksowania się — odpowiedziała, niekoniecznie przekonana mimo entuzjazmu brunetki.
— Ale to nie wszystko, co dla ciebie mam — dodała, zbyt przejęta, żeby zwrócić uwagę na grymas Ofelii. — Tata kupił mi ostatnio książkę na urodziny. Pomyślałam, że mogę ci poczytać, co ty na to?
— Bardzo chętnie. — Tym razem nie musiała udawać, uwielbiała słuchać dziewczyny. Rozciągnęła razem z nią koc na ziemi, sama położyła się na wznak, Tullia oparła się o drzewo, dla komfortu czytania. — No to zaczynaj.
— Od razu ostrzegam, że to romans. Także proszę mi nie marudzić — ostrzegła.
— Jakby tytuł “Zatraceni kochankowie” za mało mi mówił — ironizowała. — Zamieniam się w słuch.
    Polaną przemykały liście niesione powiewami wiatru, pogoda była nadprzeciętnie dopisująca, Ofelia mrużąc powieki, słuchała o córce księcia, zakochującej się w swoim służącym, historia jej nie porywała, wiedziała, że wszystko musi się skończyć dobrze. Zdecydowanie bardziej interesowała ją mina Tulli, która częściowo nieświadomie wykrzywiała twarz przy nieudanych żartach służącego, któremu wyraźnie kibicowała. Co jakiś czas z jej płuc wyrwało się westchnienie ulgi, zawsze wtedy, gdy kogoś dzieliły milimetry od wykrycia zakochanych. 
    Przyjemności nigdy nie trwały długo i po kilku rozdziałach musiały schować koc i wrócić, Tullia miała zacząć gotować jedzenie na wieczór, w ramach podziękowań za te parę miłych godzin Ofelia zamierzała jej tym razem przy tym pomóc.

***
    Praca toczyła się jak zwykle, może tylko z tą różnicą, że na zapleczu było troszkę weselej niż w dzień powszedni. Dodatkową atrakcją było kilku grajków, którzy grali za nocleg, skoczne, ale niezbyt ambitne melodie. 
    Wracając do swojej izby na poddaszu, Ofelia spieszyła się bardziej niż zwykle, szósty zmysł podpowiadał jej, że coś jest nie tak. Szybko wbiegła po schodach kamienicy, na przedostatnim piętrze ktoś krzyknął na nią, żeby nie hałasowała. Na strychu było ciemno, nie przeszkodziło to jednak jej w zarejestrowaniu niepożądanego gościa stojącego przy niewielkim okrągłym okienku naprzeciw drzwi.
— Wynoś się w tej chwili — powiedziała przez zęby, napinając się tak, jakby miała się na niego rzucić. 
— Dobrze wiesz, że nie zamierzam cię posłuchać, — Eris odwrócił się w jej stronę, dodał — nie możemy się wiecznie unikać.
— Nie widzę żadnych przeciwwskazań — odpyskowała bez zastanowienia, na co ten tylko się zaśmiał pod nosem. 
— Musimy się pospieszyć, każda chwila zwłoki działa na naszą niekorzyść. Pora, żebyś zaczęła działać, bo…
— Hamuj się trochę — wtrąciła Ofelia. — TY musisz, TOBIE działa na niekorzyść, TY możesz sobie działać. Napuszczasz na mnie swoich bandytów, teraz włamujesz się do mojego mieszkania, bez najmniejszej skruchy zaczynasz wyliczać mi jakieś pseudo obowiązki. Możesz sobie to swoje gadanie wsadzić w rzyć! Ani trochę nie różnisz się od burdelmamy. 
— Co mam ci powiedzieć? — Nie było niczego trudniejszego dla Erisa od przyznania się do własnych błędów. — Zrobiłem potworne świństwo i nie mam nic na swoją obronę, gdybym mógł, cofnąłbym czas, ale co się stało, to się nie odstanie. Przepraszam cię. Masz pełne prawo mnie nienawidzić.
— Na twoje szczęście, nie jestem tak niestała w uczuciach jak ty,  nie przestanę nagle cię lubić, bo wylazło z ciebie bydle. — Ofelia miała dla niego zbyt dobre serce, sama nie wiedziała, dlaczego się nad nim lituje, kilka godzin temu prędzej odgryzłaby mu głowę.
— Naprawdę cię potrzebuję — powiedział, przechodząc do rzeczy możliwie jak najdelikatniej. — Pomóż mi zabić ojca, a zrobię dla ciebie wszystko, pomogę ci nawet opuścić Dwór Jesieni, jeśli będziesz chciała.
— Za coś takiego oczekuje czegoś znacznie więcej niż transportu — odpowiedziała, podchodząc bliżej, żeby mieć pewność, że nikt poza Vanserrą jej nie usłyszy. — Gdy zostaniesz księciem dworu, będziesz musiał podzielić się władzą.
    Wreszcie powiedziała to wprost, do tej pory nie miała na tyle odwagi, wymóg wydawał jej się zbyt śmiały, nieodpowiedni jak na nią, ale skoro to od niej zależało, kto zasiądzie na tronie, nie było już niczego, co było nieodpowiednie.
    Na Erisie te słowa nie wywarły dużego wrażenia, spodziewał się czegoś takiego, Ofelii nie zależało na jego reputacji. Była w stanie ją poświęcić, aby móc udowodnić światu, na co ją stać. Oczami wyobraźni widział już skandal, który tym wywołają, jeżeli ktoś faktycznie będzie w stanie udowodnić kim była, ale dziewczyna nie była głupia. Odebrała podstawowe wykształcenie, co było akurat jedynym pozytywem bycia damą do towarzystwa dla możnych fae. Nigdy mu się do tego nie przyznała, ale wiedział, że odkąd była względnie wolna, dużo czytała, nawet teraz kątem oka był w stanie dostrzec stos książek piętrzący się pod jej łóżkiem w rogu pokoju. Część z tych tytułów Eris sam przerabiał ze swoim nauczycielem, po inne nigdy nie sięgnął, bo były zbyt nudne. 
— Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zostaniesz moim doradcą — odpowiedział.
— Zastępczynią  — próbowała się targować.
— Za wysoko się cenisz. Więcej niż stanowiska doradcy ci nie zaoferuje, nie licz też, że ogłoszę to od razu po objęciu tronu. — Rudowłosy nie zamierzał ryzykować utraty własnej głowy, szczególnie dla niej.
— Mówisz tak, jakbyś miał wokół siebie lepszych kandydatów. Nie zapominaj o swojej niechlubnej sławie, kochanieńki. 
— To zgadzasz się, czy mam odwiedzić burdel po raz kolejny? — jego arogancja dawała o sobie znać.
— No proszę, taki czyściutki i niewinny, faktycznie: wszystko tylko nie burdel! Może bym uwierzyła, gdybyś nie miał własnego przydomku — zaśmiała się.
— Jakiego przydomku? — Eris zaczerwienił się, chociaż na twarzy nadal malowało się poirytowanie.
— Tajemnica zawodowa — odpowiedziała, zadowolona z wygranej potyczki słownej.
— To zgadzasz się?
— Zgadzam.
— Będziesz musiała trochę przytyć — powiedział, fae spojrzała na niego z niezbyt zadowolonym grymasem. — Na worek kości go nie złapiemy, aktualnie przypominasz bardziej nastoletniego chłopca niż ponętną kochankę. Nawet nie będę pytał, gdzie zgubiłaś cycki.
— Brawo! Szybko wróciłeś do punktu wyjścia, znów mam ochotę cię uderzyć.
— Nigdy nie wychodzę z wprawy, poza tym mówiłem ci wiele razy, że masz się nie głodzić. Wracając do rzeczy, będziemy musieli przefarbować ci włosy, mam nadzieję, że będzie ci dobrze w rudym. — Uśmiechnął się na samą myśl. — I  zrobimy ci grzywkę.
— Nawet nie chcę wiedzieć, od jak dawna to planowałeś, ale właśnie stałeś się największym dziwakiem, jakiego znam.
— To dla mnie zaszczyt.
    Podała mu swoją dłoń, nie zamierzała ufać mu tylko na słowo, chciała przysięgi, z pewną zwłoką wyciągnął przed siebie rękę. Przeszedł po niej dreszcz, mężczyzna również się skrzywił, przysięga zaczęła obowiązywać. 
    Do świtu zostało niewiele czasu, Vanserra musiał szybko wrócić do siebie, ostatnio za dużo razy narażał się na wykrycie. Chociaż czuł niewymowną ulgę, że Ofelia okazała się bardziej ugodowa, niż się spodziewał. 

▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎
Zachęcam do komentowania :3

Dwór Intryg i ZdradWhere stories live. Discover now