4. Kara

29 3 2
                                        

Wtorkowy poranek był jednym z tych najbardziej męczących i krzykliwych. Camille próbując spać w swoim dormitorium, słyszała dosłownie każde słowo wykrzykiwane w pokoju chłopaków. Nie miała już żadnych pomysłów na to, jak uciszyć przyjaciół. Nie opłacało jej się nawet wstanie, skierowanie się do ich dormitorium i nawrzeszczenie, żeby byli cicho. Za często już tego próbowała, ponieważ po jakimś piątym razie skapnęła się, że to nic nie daje. Została więc w swoim łóżku i próbowała choć na chwilkę zasnąć.

- Chyba sobie żartujesz ze mnie w tym momencie! - usłyszała otwieranie drzwi pokoju i głos głośnego Jamesa - Wstawaj! Zostało ci dwadzieścia minut na zebranie się i stawienie się na śniadaniu!

- Możesz łaskawie nie drzeć tak mordy? - zapytała zaspana jak i zdenerwowana w kierunku upartego Pottera.

Otworzyła oczy i zauważyła  jak chłopak mierzy ją morderczym spojrzeniem.

- Wstawaj, naprawdę. Ja już nie żartuję! - wydarł się koło Hills.

- Po ki chuj drzesz tak ten pysk?! - zapytała coraz bardziej skłonna do swoich myśli o rzuceniu w okularnika poduszką.

- Masz pięć sekund, aby ruszyć szanowną dupę z tego łóżka - ostrzegł ją kruczowłosy.

- Dobrze, mamo - odpowiedziała mając kompletnie w głębokim poważaniu zdanie Jamesa. 

-  Pięć..., cztery... - zaczął odliczać.

- Trzy, dwa, jeden - doliczyła do końca i kwadratowy przedmiot, którym była poduszka, zatrzymał się na podłodze, po tym jak oberwał nią Potter.

- Przegiełaś, młoda damo! 

I w trzy sekundy leżała na podłodze, dusząc się ze śmiechu, kiedy Rogacz zaczął ją łaskotać.

- Przestań! - powiedziała przez śmiech - Pomocy!! Remus!! - zawołała przyjaciela, bo wiedziała, że on będzie przeciwny temu co robi Potter, a gdyby zawołała Blacka albo kogoś z reszty przyjaciół, zapewne dołączyli by oni da Jamesa.

- Co się dzieje?! - usłyszała po chwili przejęty głos miodowowłosego Lupina, który stał w drzwiach z nieułożonymi włosami, rozczochranymi w każdym kierunku, zakładając właśnie koszulkę. Prawdopodobnie wybiegł z łazienki, szykując się.

- Pomóż mi proszę!! - błagała chłopaka, kiedy nie było jej już do śmiechu, tylko miała ochotę się rozpłakać. Drażniło ją  takie coś.

- James, puść ją naprawdę - Poprosił Lunatyk, jednak chłopak go nie słuchał - James, serio. JAMES! - teraz już krzyknął, a dziewczyna aż zesztywniała. Rzadko słyszy się Remusa jak krzyczy.

- Luniu, ale nie denerwuj się - powiedział spokojniejszym tonem Rogacz w stronę przyjaciela - Musiała odbyć karę - dodał, a brunetka puściła mu lodowate spojrzenie. Takie, że jakby zabijało to chłopak leżałby już na podłodze nieprzytomny.

- Jaka znowu kara? - zapytał zmęczony Lupin ciągłym znoszeniem tych wszystkich "wspaniałych" pomysłów Bambiego.

- Nie chciała wstać i rzuciła we mnie poduszką - poskarżył się Remusowi, Potter.

- To ty darłeś się na mnie i zacząłeś mi grozić odliczaniem - broniła swojej strony, kiedy widziała jak James otwierał usta, aby coś dodać.

- Zachowujecie się jak dzieci, przysięgam - odpowiedział na to wszystko z lekkim uśmiechem miodowowłosy.

- No co, ale prawdę mówię przecież - kontynuował okularnik, na co Remus tylko przewrócił oczami.

- Jak Cami chce się wyspać, to daj jej spokój. Po co drążysz temat.

Stanął przed łóżkiem Camille i usiadł na nim opierając się o oparcie. Zaśmiał się lekko na widok półprzytomnej przyjaciółki na ziemi.

- Merlinie! Anioły istnieją i jeden siedzi na moim łóżku.

To były ostatnie słowa, które usłyszeli od kasztanowowłosej przyjaciółki, ponieważ zasnęła. Chłopcy zaśmiali się cicho na widok Hills leżącej na dywanie w krainie snów.

- I ty Remi przeciwko mnie?! - Potter drążył temat, tyle że ciszej niż poprzednio.

- Daj sobie spokój Rogaczu, na prawdę - uciszył przyjaciela i wstał, aby przenieść śpiącą Camille na jej łóżko. Złapał za jej nogi i plecy, podnosząc ją i kładąc na łóżku. Przykrył szczelnie kołdrą, a James zasłonił zasłony, aby światło nie padało na jej twarz. Złożyli obaj pocałunki na jej twarzy. Potter na policzku, a Lupin na czole.

- Dobranoc, śpiąca królewno - szepnął Lunatyk, kiedy wychodzili wraz z Bambim z dormitorium dziewczyny.

- Dobranoc, mendo społeczna - czarnowłosy również szepnął i zaśmiał się po cichu, kiedy dostał w tył głowy od zielonookiego.

Drzwi do dormitorium zamknęły się, a chłopcy pobiegli do pozostałej grupy Huncwotów, gdzie szykowali mały żarcik na Hills i Rideson...

***********************************************************

Mam nadzieję że się spodobał rozdział. Mam w planach zacząć pisać regularnie, ale nie wiem czy mi się to uda. Postaram się :) pozdrawiam serdecznie, a przede wszystkim Jule, Amelę i Oti, które wiem że czytają regularnie xddd 

- Zuza <3 

Marauders ~~~~~~~~ [ZAWIESZONE]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon