rozdział 7

489 18 5
                                    

Pov. Emily

Mineło kilka dni od dnia kiedy trzy słowa zmieniły moje i moich braci życie.

Jestem waszą matką...

Mimo szoku razem z rodzeństwem ciepło przyjęliśmy naszą rodzicielkę. Prawdziwą mamę, mamę, którą zawsze chcieliśmy mieć. Co  będzie nami się opiekować, spędzać z nami czas i kochać. Razem postanowiliśmy, że po świętach nasza matka zamieszka z nami w Mystic Falls.

Siedzieliśmy właśnie i słuchaliśmy jak opowiada nam swoje różne historie z swojego życia. Oczywiście nie obyło się bez śmiechu i żartów, popcornu i wina.

-Byłaś w Paryżu- zapytałam

-Tak bardzo piękne miasto. Mieszkałam tam 2 lata a później wyjechałam do Nowego Jorku, gdzie rok później poznałam ciebie- pogłaskała mnie po policzku.-No cóż pora zacząć przygotowania do świąt- wstała rozglądając się po salonie.

-Jutro pojedziemy po choinkę ze Stefanem- odparł Damon.

-Ale że ty i Stefan- Zaśmiałam się- Wow nie spodziewałam się że w końcu nadejdzie moment tego duetu.

-Już zawsze będzie, bo jesteśmy teraz prawdziwą rodziną-uśmiechnął się Stefan.

-To ja z Emily wybierzemy się na zakupy świąteczne- dodała mama- pójdę już się położyć. Dobranoc dzieci- ucałowała każdego z nas w czoło i wyszła 

-No ja też już pójdę,dobranoc- powiedziałam idąc do swojego pokoju.

Będąc już w swoim królestwie zrobiłam wieczorną rutynę i położyłam się spać.

~Sen Emily~

- Czyli to prawda, wyjeżdżasz?-mruknęła czarnowłosa dziewczyna. Miała około 11 lat. 

-Niestety, ale wrócę.- złapała ją dziewczyna podobna do mnie z dzieciństwa.

Nie wierzę to ja

-Obiecaj, że będziemy pisać do siebie codziennie listy.

-Obiecuję- wystawiłam jej swój palec serdeczny- Always

-Forever-zrobiła to samo co ja i potem zamknęłyśmy się w uścisku.

~Wspomnienie~

Wracam do domu. Te 5 lat w Paryżu było dla mnie jest z jednej strony czymś fajnym a z drugiej torturą. Zerwał mi się kontakt z moimi bliskimi. Otrzymałam wtedy wiadomości o śmierci mojej matki i nawet nie mogłam przyjechać na pogrzeb. Moja kareta zatrzymała się. Służba otworzyła drzwi i podała mi rękę abym mogła wyjść po chwili słyszę z chrypką w głosie.

-Witaj w domu-moim oczom ukazał się siwowłosy mężczyzna, którego od razu rozpoznałam. To był mój ojciec.

Dygnęłam mówiąc.

-Witaj ojcze.

-Widać że Paryż bardzo ci pomógł. Wypiękniałaś i masz trochę rudawe włosy- zaśmiał się-ciekawe po kim to oddziałaś.

Rzeczywiście moje włosy ostatnio mają delikatny odcień rudego.

-Ostatnio odwiedziła nas panienka Katherine Pierce. Mam nadzieję że się zaprzyjaźnicie- powiedział otwierając drzwi- twoi bracia już czekają w jadalni nie mogli się doczekać aż przyjedziesz.

Uśmiechnęłam się. Będąc już w jadalni moim oczom ukazały się dwie męskie sylwetki za którymi te bardzo się stęskniłam- moi bracia. od razu do nich podbiegłam i się do nich przytuliłam.

- Emi tęskniliśmy- powiedzieli w tym samym czasie.

- Ja też i to bardzooo- zaśmiałam się 

-Wiecie co u Elizabeth?- zapytałam przełykając posiłek- chciałabym się z nią spotkać dawno się nie widzieliśmy.

Sister Salvatore || Kol Mikaleson Zawieszone Where stories live. Discover now