Rozdział 14

89 7 2
                                    

Wszedł do socjalnego z plikiem dokumentów w ręce, którymi głośno uderzył o stół, zwracając na siebie uwagę pracowników.

- Odprawa. – odczekał chwilę, aż każdy zajmie miejsce przyglądając się im w ciszy. – Na dzisiaj kilka zmian. 14P. Misiek ma chorobowe, zastąpi go dzisiaj Asia. 24S Anna jeździ z Pawłem i Renatą. Renata jest kierowcą. Reszta na razie bez zmian, 17p jest już w pełnym składzie?

- Klaudii dalej nie ma, doktorze.. -

- Pewnie już nie przyjdzie..- Zerknął na zegarek, zwykle spóźniała się niewiele. Uniósł głowę, zastanawiając się jakie ma jeszcze opcje na zastępstwo – zaraz ci kogoś znajdę, może uda mi się ściągnąć Dorotę. Jakieś pytania? To przejdźmy do mniej miłej części.. te kartki na stole, to wasze karty wyjazdów. Ja rozumiem, że mało czasu macie na ich wypełnianie, ale chyba potraficie napisać proste zdania?!  Jak jeszcze raz zobaczę opis zdarzenia „ Nieprzytomny pacjent nie współpracował” albo „ Nie chciała zgodzić się na podwózkę do szpitala” to zacznę wyciągać konsekwencje. Macie czas do końca dyżuru, żeby przynieść mi napisane na czysto! Karty wyjazdów. Jakieś pytania? A więc powodzenia.. – poszedł prosto do gabinetu, szukając osoby  która poświęci wolny dzień dla pracy. Zadzwonił do Doroty, ale ta była poza miastem, posprawdzał inne opcje.. wybrał pierwszą osobę z listy rezerwowych, która o dziwo obiecała stawić się do pracy za godzinę. Zapał godny jego pracownika.. sięgnął po radio, żeby zameldować dyspozytorni chwilowy postój jednej z podstaw. Jeśli kobieta naprawdę dotrze, będzie musiał zamienić ją miejscami z Adamem. Nie może puścić nieznanej osoby na samodzielny wyjazd..

< Znowu byli lepsi... L > - odczytał wiadomość od Martyny, i się uśmiechnął.

<Nie wierzę.. nie ma lepszych od Ciebie! >

< Sarkazm? >

<Następnym razem Ty będziesz tą najlepszą! >

<Chciałabym.. zaczynam się oswajać że statusem bezrobotnej..>

<Wieczorem widzimy się u mnie? Mam po Ciebie przyjechać? >

<Nie, dotrę sama.. mam coś do załatwienia po drodze! Miłego dnia J >

- Do wszystkich wolnych jednostek, karambol na krajowej. Wiele osób tajnych na miejscu inne zespoły i obstawa.. – Ruda odezwała się przez radio, szybko przekazując najważniejsze wskazówki, słuchał ich zapinając kurtkę, wyciągnął fax z resztą informacji i zgarniając radio z biurka wyszedł na zewnątrz. Zaraz za nim wybiegały inne zespoły.

- Zapowiada się dużo roboty..  – zawołał Strzelecki, odśnieżając karetkę. Śnieg spadał z nieba nieubłaganie. Mimo, że prognozy trąbiły o tym od tygodnia, nikt nie wierzył w nagłe burze śnieżne, które od wczoraj ich nawiedzały.

- Może Ci pomogę, Piotruś? – usłyszał za swoimi plecami i obrócił się w tamtą stronę. Adam stał uśmiechnięty, z miotła w dłoni. Zaczął odśnieżyć, nim przyjaciel odpowiedział. Zrzucił śnieg z klamki, wsiadając do samochodu. Kiwnął do ratowników, żeby przestali odśnieżać, chwilę później całą trójka jechała przez miasto.

- Cholera.. jak zwolnię jeszcze trochę, to piesi nas wyprzedzą! – warknął Piotrek, narzekając na pogodę. Był najlepszym kierowcą na stacji, w oczach Banacha. Może to lata wspólnej jazdy, a może dar Strzeleckiego, że potrafił jeździć szybko, ale bezpiecznie. Ich bezpieczeństwo było zawsze na pierwszym miejscu, martwi nikomu nie pomogą. Drugim, a właściwie drugą była Renatą. Trafiła do nich przez przypadek, ale bardzo szybko okazało się, że jest świetnym ratownikiem, jak i kierowcą. Poza tym, była kobietą o nieprzeciętnej urodzie, czym zaskarbiła sobie uwagę męskiej części pracowników stacji. W tym oczywiście, ale przede wszystkim Piotra, który do tej pory był zapatrzony tylko w Martynę. Kiedy Martyna odeszła, nawet przez jakiś czas iskrzyło między nim a Renatą, ale skończyło się na przyjaźni. Przynajmniej tak to odbierał Wiktor.

Wyjazd Integracyjny (Zakończona)Where stories live. Discover now